Po ataku Rosji na Ukrainę wiele firm z rynku stalowego wstrzymało przyjmowanie zamówień od klientów.
- Producenci nie byli w stanie określić cen i terminów dostaw, więc wstrzymali przyjmowanie ofert. W ślad za producentami poszli dystrybutorzy. Bowim realizował jedynie zamówienia wynikające z zawartych wcześniej umów z klientami, ale nie przyjmowaliśmy nowych – mówi Jacek Rożek, wiceprezes Bowimu, jednego z największych dystrybutorów stali w Polsce.
Giełdowa spółka wznowiła składanie ofert klientom i przyjmowanie od nich zamówień od 10 marca.
- Będziemy skupiać się głównie na dostawach dla kluczowych, wyselekcjonowanych klientów – informuje Jacek Rożek.
Bowim wprowadza także ograniczenia w dostawach, reglamentację podobną do obowiązującej obecnie na rynku paliwowym. Kierowcy indywidualni oraz przewoźnicy i inni przedsiębiorcy mają limit na tankowanie. Podobnie będzie z zakupami w Bowimie. Wybrani kluczowi klienci mogą liczyć na dostawy, ale z określonym limitem.
Producenci też zaczną sprzedawać
Jacek Rożek zakłada jednak, że średnioterminowo sytuacja zacznie się stabilizować.
- Spodziewamy się, że już w tym tygodniu producenci wrócą na rynek z ofertami i zaczną przyjmować zamówienia – prognozuje Jacek Rożek.
Producenci potrzebowali czasu m.in. na opracowanie nowej logistyki dostaw surowców. Dotychczas Ukraina była kluczowym eksporterem rudy żelaza i złomu. Sporo firm w Europie zaopatrywało się także w węgiel za wschodnią granicą i teraz muszą znaleźć nowych dostawców.

Zmienią się kierunki dostaw wyrobów stalowych
Podobnie jest na rynku dystrybucji stali. Np. Bowim miał dotychczas w ofercie wyroby stalowe z rosyjskiego rynku. Obecnie nie są już jednak sprowadzane, więc grupa próbuje znaleźć alternatywnych dostawców.
- Prowadziliśmy rozmowy z firmami z Dalekiego Wschodu, ale one także ostatnio obserwowały sytuację na rynku i nie były skłonne do zwiększania ofertowania w Europie – informuje Jacek Rożek.
Dotychczas zakupy z Dalekiego Wschodu nie były atrakcyjne dla polskich dystrybutorów, ale przy rosnących obecnie cenach wyrobów stalowych, mogą być bardziej opłacalne.
- Będziemy kontynuować poszukiwanie dostawców na Dalekim Wschodzie, ale aby rzeczywiście rozwinąć dostawy z tego kierunku, konieczne jest ograniczenie zobowiązań celnych oraz europejskich limitów na import wyrobów stalowych – dodaje Jacek Rożek.
Kilka lat temu, w odpowiedzi na działania administracji Donalda Trumpa, ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Komisja Europejska wprowadziła ograniczenia importowe, czyli tzw. safeguard. Obecnie zarówno polscy producenci jak i dystrybutorzy uważają, że powinny one zostać czasowo zawieszone albo pula przypadająca na kraje zza wschodniej granicy powinna być udostępniona dostawcom z innych regionów świata.
Nikt nie zastąpi dostaw z kierunków wschodnich z dnia na dzień, zwłaszcza w segmencie półproduktów do dalszego walcowania. W regionie będzie ich brakowało. Stal z trzech kierunków wschodnich stanowi prawie jedną czwartą całego importu do Polski. Rynek dystrybucji oczywiście sobie poradzi, ale będzie to wymagało czasu. Niestety na naszą niekorzyść działa fakt, że część hut wstrzymała ofertowanie, co doprowadziło do niepewności na rynku. Wszyscy nagle chcą zabezpieczyć dostawy, więc niektórzy dystrybutorzy musieli wstrzymać wyceny ofert, aby w pierwszej kolejności wywiązać się z kontraktów długoterminowych. Zanim producenci przywrócą płynną działalność, możemy obserwować na rynku nerwowe ruchy, związane z obawami o brak materiału, znajdujące odzwierciedlenie w cenach. Na normalizację sytuacji na pewno wpłynęłoby uwolnienie tonażu kontyngentów lub czasowe wstrzymanie mechanizmu safeguard. Właśnie kończy się kolejny kwartał jego obowiązywania, więc to najlepszy czas by decydować o zmianach.
Jacek Rożek uważa również, że klienci powinni dostosować harmonogram inwestycji do nowej rzeczywistości. Na przykład Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) planuje przynajmniej o miesiąc przesunąć termin składania ofert, które planowała otrzymać pod koniec marca.
- Zgadzam się z GDDKiA. Mamy lukę dostaw na rynku, więc nie dziwię się decyzji o przesunięciu terminu składania ofert na inwestycje. Nie chodzi tylko o rosnące ceny, ale także o dostępność materiałów – mówi Jacek Rożek.
Skoro obecnie dostawcy nie są w stanie ich zagwarantować, klienci powinni zweryfikować harmonogram.