Jeszcze niedawno unijni urzędnicy przekonywali, że sytuacja w naszych finansach publicznych nie poprawiła się w ubiegłym roku tak dobrze, jak wskazywał rząd, a deficyt całego sektora finansów publicznych — z samorządami i funduszem ubezpieczeń społecznych — spadł tylko nieznacznie: z 4 do 3,6 proc. PKB.

— Wynik za 2014 r. jest porównywalny z naszymi poprzednimi oczekiwaniami, czyli 3,3 proc. — mówi Mateusz Szczurek, minister finansów, chociaż w ostatnich tygodniach bardziej wierzył w prognozy Komisji Europejskiej niż własnego resortu. Oficjalne dane poznamy dopiero w drugiej połowie kwietnia, więc Ministerstwo Finansów (MF) także nie spieszy się z podawaniem konkretnych liczb, które przeliczył już GUS. Na razie wyjaśnia jedynie, co złożyło się na tę pozytywną niespodziankę.
— Lepsze wykonanie jest efektem korzystniejszego przeliczenia naszej składki do UE, dzięki czemu zaoszczędziliśmy około 1,5 mld zł. Także należności w sektorze finansów publicznych pomniejszają nam deficyt o 3 mld zł — wyjaśnia szef resortu finansów.
Jedno jest pewne — deficyt nadal był powyżej 3 proc. To nie jest, zdaniem zarówno ekspertów, jak też resortu finansów, szczególny problem, bo mamy cały rok 2015, aby zejść poniżej tego poziomu.
— Nie wydaje mi się, żeby to był cel nie do osiągnięcia. W dużej mierze będzie to zależało od wzrostu gospodarczego, bo determinacja Ministerstwa Finansów, żeby nie luzować polityki fiskalnej, jest duża, nawet biorąc pod uwagę rok wyborczy — uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku.
Mimo że deficyt przekracza unijny limit, teoretycznie możliwe jest, że Komisja Europejska będzie rekomendować zdjęcie z nas procedury nadmiernego deficytu. Resort finansów nie liczy jednak na to i nie uważa, że przymknie ona oko i wykaże się dobrą wolą.
— Ewentualne wyjście z procedury nadmiernego deficytu już w tym roku musiałoby uwzględniać poniesione do połowy 2014 r. koszty reformy emerytalnej z 1999 r. lub też nadzwyczajne wydatki związane z wypłatami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego [3 mld zł na ratowanie SKOK — przyp. red.]. Tak czy inaczej, rekomendowanym terminem wyjścia z procedury nadmiernego deficytu jest 2016 r. na podstawie danych za 2015 r. — przypomina Mateusz Szczurek.
Do jakiego poziomu rząd chce zbijać deficyt, dowiemy się dopiero pod koniec kwietnia, gdy prześle swoje plany do Brukseli. Komisja Europejska mogłaby jednak spojrzeć na nas łaskawszym okiem, choćby ze względu na relatywnie niski dług publiczny, którego poziom zalicza nas do europejskich prymusów. Zgodnie z prognozami, dla całej Unii Europejskiej w ubiegłym roku wyniósł on 88,1 proc. PKB, a dla strefy euro aż 94,5 proc. Polska może pochwalić się tym, że tylko nieznacznie przekracza on połowę wartości naszego PKB i w najbliższych latach, w najgorszym przypadku, pozostanie na tym poziomie, chociaż rząd chce go jeszcze obniżać.