Kurs ruszył w górę na wieść, że spółka wypłaci 150 mln zł dywidendy.
Inwestorzy z entuzjazmem przyjęli zapowiedzi Dariusza Blochera, prezesa Budimeksu, o wypłacie z zysku. Kurs w czasie wczorajszej sesji skoczył do 76,75 zł, by zakończyć ją na poziomie 75,75 zł (+3,2 proc.).
— Zarząd będzie rekomendował walnemu i radzie wypłatę dywidendy na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego, czyli 5,84 zł za akcję. To 70-80 proc. zysków — mówi prezes.
Podkreśla, że w kasie jest ponad 1 mld zł.
— Jeśli spółka ma w gotówce 1 mld zł netto i uregulowała już zapłatę za udziały w Budimeksie Nieruchomościach, to nie powinna mieć problemu z wypłatą 150 mln zł dywidendy — uważa Michał Sztabler, analityk DM PKO BP.
Adrian Kyrcz z DM IDMSA podkreśla, że dzięki nakładom na drogi to czas Budimeksu.
— Poprzedni rok był dobry dla firmy, ten powinien być jeszcze lepszy. W dłuższej perspektywie jednak pewnie będzie musiała szukać kontraktów w innych segmentach, bo większość dużych przetargów w segmencie drogowym zostanie rozstrzygniętych — uważa analityk DM IDMSA.
Portfel zamówień sięga 5,2-5,3 mld zł, z czego 50-60 proc. na ten rok. Prezes liczy, że Budimex dokończy budowę wrocławskiego stadionu, z którego miasto wyprosiło konsorcjum Mostostalu Warszawa. Już kontaktuje się z Wrocławiem.
— Aby osiągnąć cele sprzedażowe na 2010 r., musimy podpisać jeszcze kontrakty na łączną kwotę 400-500 mln zł — mówi Dariusz Blocher.
Szacuje, że sprzedaż będzie 10-20 proc. wyższa niż w 2009 r.
— W minionym roku grupa osiągnęła 3-3,3 mld zł przychodów, nieco mniej niż w 2008 r. Udało nam się jednak zwiększyć zyski, mogły wynieść nawet 220 mln zł brutto — mówi szef Budimeksu.
Michał Sztabler przypomina, że z poprzednich kryzysów budowlanych spółka wychodziła jako ostatnia. Teraz może najdłużej czerpać z hossy.
— Wynikom pomagają też kontrakty drogowe, stanowiące 70 proc. portfela zamówień. Ale to branża na dziś. Grupa nie ma branży "na jutro", a taką jest energetyka — mówi Michał Sztabler.