Budowlańcy: drogowa dyrekcja winna zatorom

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2012-10-12 00:00

GDDKiA świadomie opóźnia odbiór prac i płatności, powodując zatory sięgające 6 mld zł — szacują specjaliści.

— Przyśpieszyliśmy wypłatę pieniędzy dla firm wykonawczych, ratując ich płynność — jak mantrę powtarza Lech Witecki, szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Nieco inny obraz rynku kreślą budowniczy polskich dróg. Cztery organizacje zrzeszające branżę — Polski Związek Pracodawców Budownictwa, Polski Kongres Drogowy, Stowarzyszenie Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców oraz Związek Pracodawców Branży Usług Inżynierskich, napisały list otwarty do Sławomira Nowaka, ministra transportu, w którym bez pardonu rozprawiają się z GDDKiA.

Zabójcze zatory

Nie przeczą, że płatności za faktury są szybsze, ale obwiniają dyrekcję o świadome opóźnianie odbioru prac, przez co wykonawcy muszą długo czekać na pieniądze. Coraz częściej zresztą nie są w stanie doczekać przelewu gotówki — masowo bankrutują.

„Zatory (…) nie dotyczą płatności za wystawione faktury, ale świadomego niezatwierdzania czy nieodbierania robót już wykonanych, tendencyjnego odrzucania rozliczeń robót dodatkowych i zamiennych. Ich sumaryczna wartość (…) przekracza już 6 mld zł (…) firmy upadają przez brak płatności za roboty wykonane, jednak nie zatwierdzone do rozliczenia przez zamawiającego” — piszą w liście organizacje skupiające firmy budowlane oraz inżynierskie i doradcze. GDDKiA do czasu zamknięcia dzisiejszego wydania „PB” nie skomentowała treści listu. Dotychczas jednak w medialnych komunikatach podkreślała, że wykonawcy zasypują ją lawiną nieuzasadnionych roszczeń, próbując wyłudzić dodatkowe płatności. Spory coraz częściej trafiają do sądów. Branżowi eksperci uważają, że czas skończyć wojnę wyniszczającą obie strony.

— Wróćmy do powoływania arbitrów. Przed laty to oni rozpatrywali spory w kontraktach budowlanych i prace przebiegały znacznie sprawniej.

Jednego arbitra powoła wykonawca, drugiego zamawiający, a trzeci będzie niezależny i znacznie szybciej niż w sądach rozstrzygniemy każdy spór — uważa Marek Michałowski, szef Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Obecnie funkcję niezależnego rozjemcy na budowie powinien pełnić inżynier kontraktu. Niestety tak nie jest.

„Rola inżyniera kontraktu jako obiektywnego arbitra — specjalisty (…) została sprowadzona do narzędzia walki z wykonawcą w rękach publicznego zamawiającego” — czytamy w liście, pod którym podpisały się zarówno organizacje zrzeszające wykonawców, jak i niezależnych zarządców kontraktów.

Zgoda buduje

Na dialogu i sprawnym arbitrażu zyskać mogą także podwykonawcy. „Fakt, że wykonawcy nie są w stanie spłacić swoich zobowiązań wobec podwykonawców, wynika z reguły z winy zamawiającego. Gdyby GDDKiA chciała rozwiązywać problemy w drodze negocjacji, a nie czekała na sądowe wyroki, to wiele mniejszych firm szybciej otrzymałoby należne wynagrodzenie, a wprowadzane w pośpiechu specjalne ustawy nie byłyby konieczne” — napisali przedstawiciele budowlanki w liście do Sławomira Nowaka.