Budżet 2007 będzie testem

Bartosz Krzyżaniak
opublikowano: 2006-02-20 00:00

Prace nad budżetem 2006 zakończone. Jednak o rzeczywistych zamiarach i możliwościach rządu świadczyć będzie projekt ustawy na 2007 r.

Posłowie sprawnie uporali się z 31 poprawkami Senatu do tegorocznego budżetu. Postanowili m.in. zwiększyć wydatki na kancelarie prezydenta, premiera i Senatu (choć na wcześniejszych etapach prac budżetowych sami je zmniejszyli). Pieniądze mają pochodzić z kieszeni podatnika, a konkretnie ze zwiększenia o 53 mln zł dochodów z podatku VAT. Przeznaczono też 20 mln zł na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Tegoroczny budżet nie budzi dziś jednak wśród polityków nawet części emocji, jakie wywoływał jeszcze nie tak dawno. Także rynki finansowe zdążyły się do niego przyzwyczaić. Większe zainteresowanie ekonomistów budzi budżet na 2007 r., nad którym prace ruszą za kilka miesięcy. To on będzie pierwszym, za który pełną odpowiedzialność weźmie na siebie obecny rząd.

— To, w jaki sposób rząd zabierze się za konstruowanie przyszłorocznego budżetu, pokaże, co naprawdę myśli i co potrafi ekipa Kazimierza Marcinkiewicza. A zadanie czeka go niełatwe — uważa Richard Mbewe, główny ekonomista WGI DM.

Trudność polegać będzie m.in. na przekonaniu partnerów z Samoobrony i LPR do rządowej wizji budżetu. Już teraz zarysowują się znaczne różnice między podatkową koncepcją wicepremier Zyty Gilowskiej a pomysłami prezentowanymi np. przez Romana Giertycha.

— A to dopiero początek. Niewykluczone, że za kilka miesięcy pojawią się naciski na rząd, by wprowadził autopoprawkę, która pozwoliłaby na zwiększenie wydatków prosocjalnych. O oszczędności budżetowe w przyszłym roku nie będzie wcale łatwiej — uważa Richard Mbewe.

Urban Górski, ekonomista Banku Millennium, przypomina, że zmiany, których dokonał rząd w budżecie na 2006 r. względem pierwowzoru autorstwa Mirosława Gronickiego, polegały na zwiększeniu zarówno wydatków, jak i dochodów.

— Ta sama technika może być zastosowana w przyszłym roku. A to niebezpieczne — dochody nie są z gumy. W pewnym momencie dziura między rzeczywistymi dochodami a wydatkami może się ujawnić. O tym, że problemy tego typu wypływają na światło dzienne bardzo spontanicznie, świadczy przypadek ministra Bauca —mówi Urban Górski.