Dziś inwestorzy na warszawskim parkiecie przystąpili do odrabiania sporych
czwartkowych strat. Indeks największych spółek rósł na otwarciu o prawie 0,8
proc., zwiększając do południa skalę zwyżki do około 1 proc. Nieznacznie w tyle
pozostawał wskaźnik szerokiego rynku, zyskujący 0,7-0,8 proc. Choć WIG20
utrzymywał się nieco powyżej poziomu 2500 punktów, byki nie miały dość siły na
bardziej zdecydowane oddalenie się
od niego. Wskaźniki małych i średnich
firm przez większą część dnia trzymały się na poziomie o 0,2-0,4 proc. wyższym w
porównaniu do czwartkowego zamknięcia.
W gronie największych spółek najlepiej radziły sobie akcje KGHM i Lotosu, zwyżkując po 1,1-1,8 proc. Dołączyły do nich walory BRE, zyskujące 2 proc. oraz Pekao, PGE i PKN Orlen, zwiększające swą wartość po około 1,5 proc. Wielkiego ruchu na parkiecie jednak nie było. Wciąż widać było sporą niepewność po niedawnych spadkach. Rozpiętość zmian w przypadku wskaźnika największych firm sięgała zaledwie 20 punktów.
Ostatecznie WIG20 zyskał 1,25 proc., WIG wzrósł o 1,06 proc., wskaźnik średnich spółek zwiększył swoją wartość o 0,67 proc., a sWIG80 o 0,98 proc. Wartość obrotów wyniosła 1,3 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Bykom na Wall Street udało się wczoraj po raz kolejny wywinąć od wiszącej nad nimi korekty. Trzeba przyznać, że dokonały tego w wielkim stylu. W pierwszej części sesji indeksy traciły już po ponad 1 proc. S&P500 od środowego maksimum już w pierwszych minutach handlu zniżkował o 20 punktów. Do końca dnia stratę tę odrobił z łatwością i wdziękiem niemal w całości. Trudno powiedzieć, co na początku czwartkowej sesji tak zmartwiło amerykańskich inwestorów i co kilkadziesiąt minut później zmieniło te negatywne nastroje do tego stopnia, że wskaźniki zwyżkowały bez najmniejszego oporu ze strony podaży. Wypada chyba tylko poprzestać na stwierdzeniu, że zachowanie rynku nie zawsze da się racjonalnie wytłumaczyć. Najwidoczniej do korekty jeszcze nie dojrzał.
Na giełdach azjatyckich przeważały dziś kiepskie nastroje. Nikkei zniżkował o 0,3 proc., w Hong Kongu spadek sięgał prawie 1 proc. W Chinach sytuacja nie była jednoznaczna. Shanghai B-Share zwiększył swoją wartość o 0,22 proc., jednak Shanghai Coposite zniżkował o 0,53 proc.
Handel na głównych parkietach europejskich zaczął się bez nadmiernego
optymizmu. Paryski CAC40 nie bardzo mógł się zdecydować, w jakim kierunku
podążyć i do południa zwyżkował o zaledwie 0,4 proc. Nieco lepiej wystartowały
indeksy we Frankfurcie i Londynie, rosnąc początkowo o 0,3-0,5 proc. Ich
sytuacja szybko zaczęła się wyraźnie poprawiać. Około południa zyskiwały po
ponad 1 proc. Pomagały im dobre dane makroekonomiczne oraz zwyżkujące kontrakty
na amerykańskie indeksy. Po tym, jak Grecja zdecydowała się poprosić o pomoc
finansową, indeks ateńskiej giełdy skoczył o 4 proc. Na parkietach naszego
regionu nastroje były umiarkowanie dobre. Liderem był węgierski BUX, zwyżkujący
do południa o 1,5 proc. Indeksy w Bukareszcie i Moskwie rosły po 0,2-0,3 proc.
Na niewielkim minusie trzymał się wskaźnik w Sofii. Pod koniec dnia sytuacja w
Atenach powróciła do normy, czyli indeks zniżkował o ponad 1 proc.
Na
pozostałych parkietach nie robiło to już jednak żadnego wrażenia. Około godziny
16.00 indeksy we Frankfurcie i Londynie zyskiwały po 1,3 proc.
Waluty
Dziś rano mieliśmy ciąg dalszy ostrej przeceny wspólnej waluty. Po tym, jak w czwartek kurs euro spadł poniżej 1,33 dolara, pogłębił zniżkę, docierając do bariery 1,32 dolara, najniższego od ponad roku. Po informacji, że Grecja zwróciła się o uruchomienie pomocy finansowej, nieoczekiwanie nastąpiło silne odbicie i euro wróciło nad poziom 1,33 dolara. W najbliższym czasie można się spodziewać dalszych sporych wahań na światowym rynku walutowym.
Po wczorajszym zdecydowanym osłabieniu, dziś rano nasza waluta nadal traciła na wartości. Za dolara trzeba było początkowo płacić 2,94 zł - najwięcej od końca lutego. Zmiany na rynku światowym szybko spowodowały jednak odwrócenie się tej tendencji i nasza waluta odrobiła 4 grosze wobec „zielonego”. Kurs euro dotarł do poziomu 3,89 zł, ale w ciągu dnia trzymał się w okolicach 3,88 zł. Franka można było kupić za 2,7-2,71 zł.
Podsumowanie
Ostatnia sesja bardzo nerwowego tygodnia przyniosła uspokojenie nastrojów. Odreagowanie czwartkowego spadku, któremu towarzyszył spory wzrost obrotów, nie było jednak zbyt imponujące. Byki nie tryskały siłą i utrzymanie indeksu największych spółek powyżej poziomu 2500 punktów nie przychodziło łatwo. Osiągnięcie tego celu mogą zawdzięczać raczej temu, że podaż nie była zbyt agresywna. Na rozstrzygnięcia przyjdzie poczekać do przyszłego tygodnia.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold
Finance