Jean-Bernard Lévy, prezes francuskiego EDF, miał w piątek spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim, ministrami Piotrem Naimskim (strategiczna infrastruktura energetyczna) i Michałem Kurtyką (klimat i środowisko), a także przedstawicielami kancelarii prezydenta. Dwa dni wcześniej, zaskakując nieco branżowych obserwatorów, francuski koncern energetyczny złożył w resorcie klimatu wstępną i niewiążącą ofertę budowy od czterech do sześciu reaktorów EPR, o łącznej mocy od 6,6 do 9,9 GW w dwóch lub trzech lokalizacjach.
- Jesteśmy po prostu na to gotowi – mówi Jean-Bernard Lévy.
Atomowa cena skusi?
Pytany o najważniejsze liczby z oferty, szef EDF podaje jedną.
- Jesteśmy w stanie dostarczyć sześć reaktorów EPR, które będą produkować prąd w średniej cenie 57 EUR za MWh (260 zł). Przy czterech reaktorach byłby to koszt wyższy, bo działają tu oczywiście efekty skali – mówi Jean-Bernard Lévy.
Obecne ceny energii w Polsce są o wiele wyższe - średnia cena prądu na Towarowej Giełdzie Energii przekroczyła we wrześniu 460 zł za MWh. Wynika to z bijących rekordy cen gazu, który Polska importuje w większości ze Wschodu. Jean-Bernard Levy podkreśla, że o drogim prądzie rozmawiał z polskimi władzami.
- To dobry moment, by inwestować w energetykę zdekarbonizowaną, ze stałą ceną wytwarzania – uważa szef EDF.
O pozostałych liczbach z oferty napisał portal BusinessInsider. Podał, że budowa przez Francuzów czterech reaktorów kosztowałaby 33 mld EUR, czyli około 150 mld zł, a sześciu - 48,5 mld EUR, czyli około 222 mld zł.

Rozmowy o taksonomii
Tematem rozmów szefa EDF z polskimi władzami była również taksonomia, czyli europejskie dyskusje m.in. na temat tego, czy energia jądrowa powinna zostać uznana za źródło zielone i proklimatyczne, czy nie. To pierwsze pozwalałoby finansować jądrowe inwestycje na korzystniejszych warunkach.
- Bez znaczącego odwołania do atomu nie będzie można mówić o sukcesie w obszarze dekarbonizacji. Niektóre państwa nie podzielają tego poglądu i wolą import, który wiąże się z istotnymi kosztami i zależnością od krajów trzecich. Polska zaś wie, że należy ułatwiać obywatelom życie za pomocą niskich i stabilnych cen energii – uważa Jean-Bernard Lévy.
Państwo o innym poglądzie to przede wszystkim Niemcy, które z jednej strony realizują cel odejścia od atomu, a z drugiej strony wspierają rozwój rynku gazu, w sojuszu z rosyjskim Gazpromem.
Minister obiecuje pieniądze
Francuzi oferują, że wybudują w Polsce reaktory „pod klucz” i zajmą się wszystkimi aspektami technicznymi. Do tego, odpowiadając na polskie oczekiwania w zakresie finansów, do oferty dołączono list Brunona Le Maire’a, ministra gospodarki i finansów, który zapewnia, że Francja gotowa jest współfinansować inwestycję.
- Nasza oferta ma za zadanie uruchomić negocjacje, czyli szczegółowe rozmowy z polskim rządem, prowadzone w oparciu o grupy tematyczne. Chcemy, by doprowadziło nas to do opracowania oferty ostatecznej i wiążącej – twierdzi Jean-Bernard Lévy.
Pytany o ostateczny model finansowania tak potężnej inwestycji podkreśla, że oferta EDF mówi na razie jedynie o kosztach.
- To rząd ma stworzyć model przychodów. Jeśli uda się zaplanować równowagę pomiędzy kosztami i przychodami, to będzie można stworzyć model, który sprawdzi się przez 70, a nawet 100 lat – tłumaczy Jean-Bernard Lévy.
Amerykanie i Koreańczycy nie próżnują
Francja nie jest jedynym chętnym do budowania w Polsce atomu. W przygotowaniu jest oferta amerykańska, a także koreańska, o której ostatnio było ciszej.
„ KHNP (koreański dostawca technologii – red.) powołało doświadczoną grupę ekspercką Team Korea, której zadaniem jest przygotowanie propozycji dla polskiego projektu budowy nowej elektrowni jądrowej” – piszą nam przedstawiciele KHNP.
KHNP planuje przedstawić swoją propozycję w pierwszym kwartale 2022 r. lub wcześniej, a o ostatecznym terminie złożenia oferty „zadecydują rozmowy z polskim rządem”.