Straty wywołane trzęsieniem ziemi w Japonii giną w skali zadłużenia. Na rynki trafiła już gotówka, która je pokrywa.
Szacowanie strat po piątkowym trzęsieniu ziemi w Japonii trwało już od weekendu. Pojawiały się różne kwoty, a jedną z najwyższych podał wczoraj japoński rząd.
— Obawiam się, że straty związane z ostatnimi wydarzeniami mogą przekroczyć 20 bln JPY (245 mld USD) —stwierdził Kaoru Yosano, japoński minister finansów. Czy to dużo? Nominalnie na pewno tak. Dla wielu osób to kwota wręcz nie do ogarnięcia. Niemniej, w porównaniu do skali japońskiej gospodarki nie jest to szczególnie wysoka wartość — jedynie 0,0045 proc. nominalnego PKB. Nie ulega jednak wątpliwości, że mimo to będzie to wartość mocno odczuwalna. Gdyby zachować skalę wobec Polski, chodziłoby o ponad 60 mld zł. To o jedną trzecią więcej niż zeszłoroczny deficyt budżetowy naszego kraju i o połowę więcej niż planowana na ten rok nadwyżka wydatków budżetowych nad przychodami. Jednocześnie koszty odbudowy stanowiłyby około 8 proc. obecnego długu publicznego Polski.
W Japonii deficyt budżetowy i dług publiczny są dużo większe. Podczas gdy w Polsce dług publiczny stanowi około 55 proc. PKB, a w Grecji ma wynieść w tym roku 140 proc., o tyle w Japonii przekracza już 220 proc.! W rezultacie szacowane obecnie straty wywołane przez trzęsienie ziemi i tsunami to niewielki ułamek zadłużenia Japonii. Gdy odniesiemy go do długu Polski, to chodziłoby o mniej niż 500 mln zł. Tymczasem pojedyncze aukcje naszych papierów dłużnych opiewają na miliardy złotych. Potencjalna skala zwyżki zadłużenia byłaby więc mało znacząca. Tym bardziej, że dotychczas innowacyjność japońskiej gospodarki i siła tamtejszych firm stanowiły dla rynków wystarczającą rękojmię wypłacalności kraju w przyszłości, pomimo olbrzymiego zadłużenia i stagnacji w gospodarce. Teraz może być tylko lepiej, bo perspektywa odbudowy zniszczeń może wyraźnie pomóc japońskiej gospodarce w wejściu na ścieżkę wzrostu.
Zagrożenie krótkoterminowymi zawirowaniami na rynku walutowym i pożyczkowym było jednak duże. Aby zrównoważyć siłę ewentualnego ataku spekulacyjnego na jena i złagodzić możliwy skok kosztu finansowania, japoński bank centralny wpompował wczoraj z rana w system finansowy 15 bln JPY (183 mld USD). Podwoił również wartość skupu aktywów do 10 bln JPY (122 mld USD). Cel został osiągnięty. Warto jednak zauważyć, że wczoraj na rynki finansowe trafiło z Banku Centralnego Japonii tyle nieplanowanej wcześniej gotówki, że wystarczyłoby to na pokrycie strat wywołanych przez piątkowy kataklizm.