Na rynku paliw już nikt nie ma złudzeń, że wojna na Bliskim Wschodzie jest nieunikniona. Wysokie ceny i zapowiedzi dalszego ich wzrostu wskazują, iż działania zbrojne wybuchną lada moment. Wczoraj ceny ropy przekroczyły poziom 31,5 USD za baryłkę. Po południu protesty przeciwników wybuchu wojny doprowadziły do zamknięcia londyńskiego parkietu.
W chwili wybuchu wojny najpoważniejszym zagrożeniem dla sektora naftowego jest podpalenie szybów przez irackiego dyktatora. Zagraniczni fachowcy obawiają się, że doprowadzi to do zachwiania podaży na wyjątkową skalę. Obecnie Irak jest drugą potęgą naftową w świecie i jedynym krajem, który może zastąpić Arabię Saudyjską w roli eksportera ropy. Specjaliści przypuszczają, że za kilka lat kraj ten będzie w stanie eksportować 8 mln baryłek dziennie.
Jeśli doszłoby do komplikacji związanych z wybuchem wojny, ceny ropy szybko mogą przekroczyć 40 USD za baryłkę. Wzrost cen na świecie powinien oznaczać podwyżkę na krajowym rynku. Ceny benzyn mogą przekroczyć poziom 4 zł za litr.