- Od kilkunastu miesięcy drożeją wszystkie podstawowe surowce i komponenty służące do produkcji mebli – mówi Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM).
Ceny surowców nawet dwa razy wyższe
Wymienia pianki tapicerskie, których cena w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła nawet o 130 proc., płyty drewnopochodne, będące podstawowym surowcem do produkcji mebli, a także m.in. drzwi wewnętrznych – o około 100 proc., oraz samo drewno – o 50-60 proc. Drożeją też okucia i inne elementy ze stali, tkaniny i materiały opakowaniowe.
Branży doskwiera nie tylko skala, ale też tempo wzrostu. Zrzeszający producentów stolarki otworowej Związek Polskie Okna i Drzwi (POiD) podaje, że od września 2020 r. do kwietnia 2021 r. cena płyt drewnopochodnych (czyli MDF) zwiększyła się o ponad 70 proc., a tylko w tym roku – o 50 proc.
Skutki wzrostu cen żywic, drewna i energii
W przypadku obu branż cena MDF może przesądzać o opłacalności produkcji. Koszt płyty to prawie połowa ogólnych kosztów wytworzenia wielu typów drzwi. Nie lepiej jest w meblarstwie.
- Zarówno w przypadku mebli tapicerowanych, jak i tzw. skrzyniowych cena samych surowców może stanowić nawet połowę ogólnych kosztów produkcji – szacuje Michał Strzelecki.
Jego zdaniem wytwórcy mogą próbować przenieść na klienta końcowego podwyżki cen surowców, jeśli sięgają one 5-7 proc., ale jeśli jest to kilkadziesiąt procent, nie ma takiej możliwości.

- Płyty drewnopochodne drożeją przede wszystkim dlatego, że rosną ceny żywic syntetycznych. Koszt ich zakupu ma czasami większy wpływ na ogólne koszty produkcji płyt niż koszt zakupu drewna – tłumaczy Jędrzej Kasprzak, prokurent firmy Swiss Krono i przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych (SPPD) w Polsce.
Wyjaśnia, że kolejnym czynnikiem powodującym obecną drożyznę jest wzrost kosztów energii. Nie bez znaczenia - szczególnie w ostatnim okresie - są także ceny drewna. Zdaniem Jędrzeja Kasprzaka ich zwyżkę świetnie obrazują trwające właśnie aukcje surowca z Lasów Państwowych. Ceny transakcyjne bywają o 25-30 proc. wyższe od wyjściowych, a w niektórych przypadkach nawet o ponad 60 proc.
- Sytuacja na rynku - i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie - jest niestabilna, co dla żadnej branży nie jest komfortowe – podkreśla szef SPPD.
Rekordy za oceanem, rekordy w Polsce
O tym, że problem jest globalny, świadczy cena drewna w notowaniach kontraktów futures LBS Nasdaq. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła ona o około 380 proc. To tempo, jakiego nie widziano nigdy wcześniej.

Przedstawiciele POiD tłumaczą, że europejscy producenci, chcąc skorzystać z wysokich marżc przekierowują sprzedaż do USA. W rezultacie na rodzimym podwórku sytuacja staje się analogiczna do tej za oceanem. Dostrzegają to kontrahenci Lasów Państwowych.
- Na bieżąco obserwuję trwające teraz aukcje. Jeszcze dwa miesiące temu 1 m sześc. drewna dębowego kosztował 550-580 zł. Teraz cena w tym samym nadleśnictwie dochodzi do 1 tys. zł, a wcale nierzadko i ten poziom jest przekraczany. Za świerk w marcu płacono 250-280 zł za 1 m sześc., teraz już prawie 600 zł. Dębina zawsze była poszukiwana i zdarzało się, że znacznie drożała, ale w przypadku drewna iglastego nigdy wcześniej nie było takiego wzrostu – mówi Rafał Szefer, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Jego zdaniem taki poziom cen jest absolutnie nie do przyjęcia dla polskich tartaków, bo oznaczałby deficytową produkcję. Mimo to kolejne transakcje są zawierane.
- Obecnie rynek drewna w Polsce jest zupełnie rozregulowany – uważa Rafał Szefer.
Nie dziwi go, że producenci mebli i stolarki otworowej coraz głośniej narzekają na ceny surowców. Ich rekordowo szybki wzrost to jednak tylko jeden z kluczowych problemów rodzimych wytwórców sof, szaf i drzwi wewnętrznych. Innym jest to, że towaru na rynku po prostu brakuje. POiD zakłócenia w łańcuchu dostaw surowców określa jako masowe. Meblarze nie mogą kupić nie tylko drewna czy MDF, ale także pianek.
Groźba utraty pozycji konkurencyjnej
Na sytuację w branży wpływ miały i mają nadal problemy ze sprzedażą, które z kolei wynikają z pandemicznych obostrzeń.
- Sklepy z wyposażeniem wnętrz ponownie otwarto w Polsce całkiem niedawno, a dla wielu małych i średnich producentów sprzedaż krajowa jest najważniejszym źródłem przychodów. Nie w pełni funkcjonuje wciąż sprzedaż w kluczowych dla naszych wytwórców mebli państwach, jak Wielka Brytania, Niemcy, Austria, Czechy i Słowacja – wymienia dyrektor biura OIGPM.
- Wobec tak radykalnych podwyżek może nastąpić presja na stosowanie materiałów niższej jakości: np. cieńsze i mniejszej gęstości płyty drewnopochodne. Ponadto możemy mieć do czynienia z problemami w zakresie finansowania rozwoju produktów, wzornictwa czy inwestycji w nowe technologie – uważa Michał Strzelecki.
Obawia się, że to może osłabić pozycję naszego kraju jako czołowego europejskiego eksportera mebli.
- Nie obawiałbym się konkurencji z Chin, bo z powodu trudności logistycznych Europa odwraca się od importu z Azji. Takie kraje jak Rumunia i Bułgaria są jednak na znacznie wyższym poziomie technologicznym niż kilka lat temu, a pod względem kosztów pracy są od nas atrakcyjniejsze. Dla części niemieckich czy francuskich odbiorców bardziej opłacalne, mimo wyższych kosztów transportu, może stać się sprowadzanie mebli z tych krajów – mówi szef biura OIGPM.
Także przedstawiciele POiD biją na alarm. Uważają, że obecna sytuacja może zagrozić konkurencyjności rodzimych producentów drzwi i pogorszyć ich kondycję finansową.