Mimo że w niektórych miastach średnie ceny mieszkań były wyższe w drugim kwartale niż w pierwszym, to w najświeższych ogłoszeniach zwyżka nie jest już zauważalna.

— Obecnie trudno jeszcze ocenić, czy obserwowana stabilizacja to początek końca boomu na rynku nieruchomości, czy tylko chwilowa zadyszka. Na rozstrzygnięcie musimy zaczekać przynajmniej do jesieni, bo wakacje to zwykle okres spowolnienia na rynku — zastrzega Anton Bubiel z Rentier.io.
Stawki ofertowe zastygły na dość wysokim poziomie. W większości miast bowiem są o ponad 10 proc. wyższe niż przed rokiem. W drugim kwartale w Warszawie za m kw. mieszkania o średniej wielkości należało zapłacić przeciętnie 9,6 tys. zł, czyli o 271 zł więcej niż w na początku roku. Najmocniej „średniaki” podrożały w Katowicach (z 5,5 tys. do 6 tys. zł za m kw.) i Sosnowcu (z 3,4 tys. zł do 3,8 tys. zł/m kw.). Najmniejszą zwyżkę, bo jedynie o 50 zł, odnotowała Gdynia. Cena ofertowa za m kw. mieszkania wynosiła tam 7,5 tys. zł.
W raporcie Rentiera i Expandera odnotowano, że w drugim kwartale spadła dostępna kwota kredytu hipotecznego. Dla przykładu, trzyosobowa rodzina z dochodem wynoszącym łącznie 5 tys. zł netto może liczyć średnio na 310 tys. zł. To najmniej od początku 2013 r., czyli od momentu, gdy firmy gromadzą dane na ten temat.
— Przyczyn spadku dostępności kredytów jest kilka. W przeszłości były to głównie podwyżki marż i zalecenia KNF dotyczące szacowania przez banki kosztów utrzymania kredytobiorców. Ostatnie zmiany również mogą wynikać z podwyżek marż, które są szczególnie widoczne w przypadku kredytów z najniższym, 10-procentowym wkładem własnym. Ich średnie oprocentowanie wzrosło do 4,14 proc., czyli najwyższego poziomu od 2014 r. — tłumaczy Jarosław Sadowski z Expandera.