Deflacja towarzyszyła nam przez 28 miesięcy.
Jej koniec przypadł na listopad 2016 r., a później co miesiąc ceny towarów i usług zaskakiwały wzrostem. Z szacunków GUS wynika, że w lutym inflacja wyniosła 2,2 proc. r/r — to najwyższy wzrost cen od grudnia 2012 r. Zdaniem ekonomistów, na razie nie ma się jednak czym niepokoić.
— Głównym powodem był wzrost cen żywności, w tym warzyw i owoców. Wpłynął na to m.in. droższy importem z Hiszpanii, spowodowany złymi warunkami atmosferycznymi na początku roku. Do inflacji przyczynił się także wzrost cen paliw w ślad za notowaniami ropy naftowej na świecie — wyjaśnia Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego. Przypomina, że wskaźnik wzrostu cen podbija także niska baza z poprzedniego roku.
Blisko celu
Eksperci zwracają szczególną uwagę na szybkie zbliżanie się inflacji do celu NBP. Bank centralny ma za zadanie utrzymywać roczny wskaźnik cen konsumpcyjnych w pobliżu 2,5 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 pkt proc. w górę lub w dół.
Z najnowszych prognoz NBP wynika jednak, że w tym i przyszłym roku inflacja średnioroczna wyniesie 2 proc., a w 2019 r. nieco przyspieszy — do 2,3 proc. Ekonomiści są jednak przekonani, że już w najbliższych miesiącach cel inflacyjny NBP może zostać osiągnięty, chociaż przejściowo.
— Dane sygnalizują, że w kolejnych miesiącach w kierunku wzrostu inflacji oddziaływać będzie przede wszystkim wyższa dynamika cen żywności. Oczekujemy, że w drugiej połowie roku inflacja obniży się ze względu na oddziaływanie efektów wysokiej bazy — prognozuje Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.
Inny obraz procesów cenowych i wyższe odczyty inflacji będą możliwe, jeśli nasili się presja płacowa napędzana problemami z zapełnieniem wakatów w firmach. Zdecydowana większość uczestników rynku uważa, że nastawienie Rady Polityki Pieniężnej (RPP) jest dzisiaj na tyle gołębie, że o wyższym koszcie pieniądza w tym roku nie ma co myśleć. Zapowiada to zresztą wyraźnie Adam Glapiński, prezes NBP, który wyobraża sobie nawet, że stopy procentowe nie wzrosną w przyszłym roku. Inflacyjne niespodzianki rodzą jednak pytania, czy władze monetarne nie zdecydują się jednak na reakcję.
— W scenariuszu bazowym zakładamy, że RPP podwyższy stopy procentowe w listopadzie o 25 pb. Jeśli w najbliższych miesiącach będą narastać problemy kadrowe w przedsiębiorstwach, powodujące narastanie presji płacowej, to nie wykluczamy, że do rozpoczęcia podwyżek stóp NBP mogłoby dojść już w lipcu. Bardziej prawdopodobne wydaje nam się jednak, że członkowie rady będą opóźniać decyzje, niż że będą działać wyprzedzająco — mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Jego opinia jest obecnie odosobniona, chociaż rośnie odsetek ekspertów przewidujących coraz więcej głosów w RPP o konieczności zaostrzenia kursu polityki pieniężnej.
— W przypadku odczytów inflacji wyraźnie wyższych od sugerowanych w projekcji NBP rada może sygnalizować gotowość podwyżki stóp przed końcem 2017 r. Obecnie jednak jest to scenariusz ryzyka — uważa Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao. Stopniowo będzie rosła też inflacja bazowa, czyli skorygowana o wzrost cen żywności i energii. Zdaniem ekspertów banku centralnego, nie przekroczy jednak 1,5 proc. w horyzoncie 2019 r.
Nowy koszyk
Tradycyjnie już w marcu statystycy GUS na nowo przeliczyli tzw. koszyk inflacyjny, który obrazuje strukturę wydatków gospodarstw domowych za poprzedni rok. W 2016 r. zmniejszył się udział wydatków Kowalskiego m.in. na napoje alkoholowe, transport, użytkowanie mieszkania i nośniki energii.
— Gospodarstwa domowe mniej pieniędzy musiały przeznaczać na ich zakup. Wzrósł natomiast w budżetach domowych udział wydatków na żywność, ale także na odzież i obuwie, wyposażenie mieszkań, zdrowie, rekreację i kulturę, co świadczy o bogaceniu się polskiego społeczeństwa — zwraca uwagę Monika Kurtek. Jest to zgodne z obserwowanymi od dłuższego czasu trendami.