Chez Alexandre: polecam za rok
Chez Alexandre, położony w centrum Warszawy tuż przy rondzie ONZ, jest rzadko odwiedzany. Miałam wrażenie, że kilku gości przy barze to nudząca się z braku pracy załoga restauracji. Kuchnia średnia, obsługa na piątkę. Słowem restauracja na przerwę obiadową.
Wnętrze lokalu jest średnio eleganckie, dosyć przyjemne, ale niczym się nie wyróżnia. Zresztą miałam wrażenie, że osoba zajmująca się jego wystrojem i szef kuchni układający menu restauracji byli blisko spokrewnieni. Karta dań przypominała bowiem wystrój. Potrawy średnio wyszukane, stosunkowo niewielki wybór i tylko jedna pozycja kuchni francuskiej (nie licząc sosu truflowego), a chez Alexandre — to chyba po francusku?
U Aleksandra nie jest drogo, wydaje się więc dobrą propozycją dla pracowników pobliskich biurowców, chcących w przyzwoitych warunkach zjeść obiad. Przerwa obiadowa musi być jednak dosyć długa. Na danie główne trzeba czekać około 45 minut.
Chez Alexandre to nowy lokal, który dopiero kompletuje klientelę, ale dzięki wylewności, skądinąd bardzo miłej kelnerki, dowiedziałam się, że restauracji nie wiedzie się najlepiej. Sytuację ma poprawić niedawno zatrudniony nowy szef kuchni.
Jedzenie u Aleksandra nie jest nadzwyczajne, z kilku potraw, których spróbowałam, zaledwie trzy zasługują na pochwałę. Doskonała jest polędwica w sosie pieprzowym, wysmażana dokładnie według zamówienia. Srebrny medal dla sałatki greckiej. Nie mogę pochwalić suchej kaczki w pomarańczach i wygrillowanego na wiór łososia. Z niecierpliwością oczekiwałam chwili, kiedy będę mogła spróbować deseru (szef kuchni to cukiernik). Ekstrawagancko podany tort orzechowy w wiśniowej polewie zasługuje co najmniej na brązowy medal.
Podsumowując, Chez Alexandre dopiero się uczy sztuki karmienia. Myślę jednak, że warto dać mu szansę.
