Dyplom MBA otwiera nowe drzwi, ale czy każdy absolwent zdaje sobie sprawę z tego, jak może wyglądać jego życie za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Trochę światła rzucają na to badania przeprowadzone na Harvard Business School (HBS). W 1986 r. MBA w HBS skończyło niecałe 800 osób. W 2011 r. podczas spotkania absolwentów na 25-lecie uzyskania dyplomu (mieli wtedy 53-55 lat) 271 z nich wypełniło anonimowo ankietę dotyczącą ich życia. Do wyników dotarł amerykański portal Poets&Quants.

Studia i kariera
A wyniki w pewnym stopniu potwierdzają, że dyplom MBA daje szansę na rozpędzenie kariery. Prawie połowa (48 proc.) ankietowanych uznała podjęcie tych studiów za najlepszą decyzję swego życia, dla 34 proc. był to ważny element kariery.
Tylko 13 proc. stwierdziło, że był to ruch zawodowo ważny, ale nie miał wielkiego wpływu na ich życie. Co było najbardziej wartościowe w studiach MBA na Harvardzie? 28 proc. wskazało zawodowe referencje, 22 proc. — ulokowanie się na rynku pracy po uzyskaniu dyplomu, a 21 proc. — po prostu edukację. Niektórzy przyznali jednak żartobliwe, że wykształcenie to coś, czym można się pochwalić podczas rozmowy na przyjęciu. Ciekawe, że po latach absolwenci wybierali raczej własną działalność gospodarczą niż pracę w korporacji.
Tylko 14 proc. pracowało jako dyrektorzy w firmie z listy 1000 magazynu „Fortune”. A około 36 proc. stworzyło firmę i zatrudnia 25 lub więcej pracowników. Okazało się też, że prestiżowe MBA nie chroni przed zwolnieniem. Prawie połowa absolwentów z 1986 r. (47 proc.) co najmniej raz straciła posadę. Dwukrotnie stanowisko traciło 13 proc., a trzykrotnie 4 proc.
Kilka kilogramów MBA
Mimo kryzysu (dane dotyczyły 2010 r.; badany rocznik do tego czasu przeżył trzy recesje) absolwenci radzili sobie dobrze. Mediana ich rocznego przychodu wyniosła 350 tys. dolarów. Ponad jedna czwarta wskazała milion, a 8 proc. ponad 5 milionów. Tylko 5 proc. zarabiało 100 tys. dolarów lub mniej.
Z kolei mediana wartości netto majątku ankietowanych wyniosła 6 mln dolarów. Prawie jedna piąta wskazała na 20-100 mln, a 4 proc. na ponad 100 milionów. Około 8 proc. oceniło ten wskaźnik poniżej miliona, a tylko 3 proc. na mniej niż 400 tys. dolarów. Jeśli mowa o majątku: ponad trzy czwarte badanych miało dwa samochody, 42 proc. wakacyjny domek, jedna czwarta łódź, a 10 proc. prywatny samolot lub udziały w samolocie.
Czy recesja po 2008 r. spowodowała, że zaczęli oszczędzać lub inaczej wpłynęła na ich życie? Tylko 18 proc. odpowiedziało: „tak, znacząco”. Około 41 proc. stwierdziło, że „tak, w jakiś sposób”, a 40 proc., że nie miała żadnego wpływu. Niektórym nie udało się też uciec od prywatnych problemów — 14 proc. się rozwiodło, 3 proc. żyło w separacji, a 5 proc. po rozwodzie ponownie wzięło ślub. Aż 43 proc. absolwentów zatrudniało osobistego coacha, 41 proc. terapeutę, a 7 proc. korzystało z usług chirurga plastycznego. Poza majątkiem wzrosła też waga części absolwentów. Jedna czwarta przez ćwierć wieku przytyła o 5-9 kg, 15 proc. o 10-14 kg, a 5 proc. o 15-22 kg.
— Ostatnio wyszło w Polsce bardzo ciekawe studium „Ciszej proszę, siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać”. Autorka, Susan Cain, stawia tezę, że Harvard tworzy kulturę wybitnie ekstrawertywną i „statusową” — bardziej niż inne ośrodki sprzyja koncentracji na fasadowych atrybutach kariery, relacji i trudnej do poskromieniapotrzeby sukcesów i zewnętrznych osiągnięć (tzw. efekt kasyna). Te hipotezy częściowo wyjaśniałyby wyniki badania — komentuje Jacek Santorski, psycholog biznesu, współwłaściciel grupy firm doradczych Values i Laboratorium Psychologii Zdrowia.
Rady dla młodszych
Absolwentów z rocznika 1986 zapytano także, jakie rady daliby młodszym kolegom. Najczęściej pojawiały się formułki w rodzaju: „podążaj za swoją pasją”, „rób to, co kochasz”, „zajmij się tym, co sprawia ci najwięcej frajdy”. Kolejna grupa brzmiała zupełnie odwrotnie: „skup się wcześniej na zarabianiu pieniędzy”, „zignoruj realizowanie swoich pasji”.
Jeszcze inni radzili: „ostrożniej wybieraj współmałżonka”, „weź ślub z kimś innym… schrzanione małżeństwo chrzani wszystko inne”. „Jeśli wygląda na kretyna, jest kretynem” — stwierdziła jedna z absolwentek, a inna napisała: „rozwiedź się teraz”. Byli też tacy, którzy radzili bardziej ryzykować: „zaufaj instynktowi”, „podejmij jakieś ryzyko zawodowe”, „najlepszego momentu nie ma nigdy” — podpowiadali.
Jacek Santorski uważa, że ciekawe byłoby porównanie wyników badania na Harvardzie z badaniami innych środowisk akademicko-biznesowych w USA i Europie.
— A co do Polski: u nas MBA — poza narodowymi korporacjami — mniej się liczy. Przedsiębiorców bardziej interesuje, co kandydat na menedżera zdziałał niż to, jakie ma dyplomy — konkluduje psycholog biznesu.