W ponad połowie miast liczących powyżej 100 tys. mieszkańców sprywatyzowano już przedsiębiorstwa ciepłownicze. Wciąż w dziewiętnastu z nich ten biznes pozostaje w rękach samorządów. Zdaniem ekspertów, mogłyby liczyć na łączne przychody rzędu 2-3 mld zł. Eksperci sugerują, że przekształcenia mogłyby się zacząć w Opolu, Radomiu, Lublinie, Bydgoszczy i Olsztynie.
— Widzimy, że miasta coraz wyraźniej wyrażają akceptację dla zmian własnościowych w przedsiębiorstwach samorządowych. Najbardziej zaawansowana jest prywatyzacja spółek ciepłowniczych, ale coraz częściej obejmuje także zakłady oczyszczania miasta czy transport publiczny — mówi Rafał Skowroński, dyrektor z BZ WBK, który doradzał warszawskiemu magistratowi przy sprzedaży Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (SPEC).
To właśnie sprzedaż SPEC była największą prywatyzacją w historii polskiego samorządu. Niedawno kupiła ją francuska Dalkia za 1,44 mld zł. Mało tego. Kupujący zobowiązał się do zainwestowania w spółkę w ciągu siedmiu lat kolejnego miliarda złotych. Prywatyzacyjny szlak wcześniej przecierały Poznań, Gorzów czy Bielsko-Biała.
— Korzyści z prywatyzacji są oczywiste. Samorządy otrzymują zastrzyk gotówki, np. na inwestycje oświatowe czy kulturalne, na które nie mogą mieć pieniędzy z innych źródeł — wskazuje Dariusz Giza, wiceprezes Inwest Consulting.
Eksperci wymieniają wśród zalet również zdobycie solidnego i odpowiedzialnego partnera, który zapewni długoterminowe bezpieczeństwo dostaw ciepła. Mieszkańcy mają zaś skorzystać na poprawie obsługi i zwiększeniupoziomu usług. Samo przedsiębiorstwo ciepłownicze zazwyczaj otrzymuje zastrzyk pieniędzy na dodatkowe inwestycje. Według Rafała Skowrońskiego, widać coraz większe przekonanie wśród gmin, mieszkańców i samych przedsiębiorstw do sprzedaży inwestorom.
— Część gmin początkowo sprzedawała mniejszy pakiet akcji, poniżej 50 proc., ale przekonały się, że nie ma żadnych konfliktów na linii inwestor — miasto, więc dokończyły prywatyzację i w 12 spółkach ostatecznie wszystkie akcje trafiły do inwestorów. Kiedyś pojawiały się opinie, że sieć w rękach miasta oznacza mało awarii, a jest wręcz odwrotnie — opowiada Rafał Skowroński. O nieuzasadnionych obawach mówi również Dariusz Giza.
— Prywatyzacja, wbrew hasłom głoszonym przez populistów, nie rodzi niebezpieczeństwa wzrostu cen. Tu nie ma znaczenia, czy firma jest państwowaczy prywatna, bo przecież spółki energetyczne należące co skarbu państwa co roku podnoszą ceny energii o kilka procent — twierdzi wiceprezes Inwest Consulting. Zainteresowanie ciepłowniczymi aktywami deklarują już nie tylko spółki energetyczne, ale też fundusze inwestycyjne.
— Widzą w branży ciepłowniczej okazję do zrównoważenia ryzyka podejmowanego w innych obszarach. Chociaż fundusze godzą się na niższą być może stopę zwrotu z inwestycji, niemniej jednak korzyścią jest dla nich stabilność biznesu ciepłowniczego w długim okresie — twierdzi Rafał Skowroński.
Jak dotąd, najbardziej aktywnie inwestował w ciepłownictwo branżowy Tauron, kupując zakłady ciepłownicze w Katowicach, Sosnowcu, Tychach, Dąbrowie Górniczej i Chorzowie. Do Dalkii, oprócz Warszawy, należą Łódź i Poznań, a Fortum zaangażowało się w ciepło częstochowskie, płockie i wrocławskie.