Może nie tłumaczyć. Kupić i postawić przed faktem dokonanym, licząc, że linią, kolorem lub zapachem nowy nabytek przekona połowicę? Broń Boże! Każdy, kto karmenadle smaży we dwoje, wie, że w małżeństwie nie ma nic gorszego niż fakt dokonany. Zatem jak?
Z szacunkiem
Na wiosnę. W kwietniu. W końcu pierwszej połowy. Dokładnie 14 kwietnia 2012 r. we wszystkich salonach Porsche wystartuje sprzedaż najbardziej wiosennego auta tej marki. Boxstera w odsłonie trzeciej. Do godziny zero zostały zatem ponad dwa tygodnie. Dokładnie tyle potrzeba, by przygotować grunt. Ale uwaga — nie przygotowuj gruntu z katalogiem (nie daj Boże z ofertą dilera) w ręku. Większość żon uzna to za fakt dokonany. Czyli foch i nici z auta.
Najlepiej zasygnalizować połowicy chęć zakupu na etapie, na którym dopiero pomyślisz o ewentualnym rozważeniu możliwości przemyślenia zakupu auta. Jeśli zaczniesz rozmowę na nieco późniejszym etapie… fakt dokonany, czyli nici. Operacja skomplikowana, wymagająca neurochirurgicznej precyzji i odwagi sapera.
Jeden mały błąd, nieprzemyślany gest, zły ton i… fakt dokonany itd. Zanim jednak podejmiesz próbę, pozwól, że zastanowimy się wspólnie, czy warto na to pole minowe wkraczać. Słowem: czy nowy Boxster jest wart aż takich starań i pójścia na udry z kobietą twojego życia.
Kaszkiety z głów
Nowy Porsche Boxster to trzecia generacja tego modelu. Pierwszą (z 1996 r.) krytykowali zagorzali wielbiciele marki. Głównie za chłodzony cieczą i centralnie umieszczony silnik. Do posiadaczy pierwszego Boxstera szybko przylgnęła metka tych, których nie stać na 911. Ortodoksi nadal tak twierdzą, ale całą resztę Boxster przekonał do siebie doskonałym prowadzeniem (idealny rozkład masy właśnie dzięki centralnie umieszczonemu silnikowi) i stosunkowo małą awaryjnością.
No i ceną. Boxster był (i jest) najtańszym autem w ofercie Porsche. Marka stała się zatem bardziej dostępna i to prawdopodobnie był podstawowy powód rozeźlenia posiadaczy 911. Część klientów prychała też na sportowe Porsche (Boxstera) za połowę ceny sportowego Porsche (911).
Model 911 był najważniejszy dla firmy. Ale tylko do czasu, kiedy pojawił się SUV Cayenne. Nastąpił zwrot w postrzeganiu aut ze Stuttgartu. Zaczęto akceptować inne niż 911 modele, no i — co ważniejsze — oceniać je jako byty samodzielne, zamiast odnosić do 911. A Porsche w końcu udało się zdobyć serca zupełnie nowych klientów.
W 2004 r. pojawiła się w salonach druga generacja Boxstera. Odmłodzony roadster trafił do sprzedaży w zupełnie innych niż jego poprzednik realiach. Od dwóch lat był w ofercie Porsche w wersji SUV (Cayenne), a i do obecności „taniego” roadstera klientela zdążyła się przyzwyczaić.
Okazało się również, że nie taki Boxster straszny, jak go malują. Auto miało wyśmienite właściwości jezdne (co zawdzięczało doskonałemu rozkładowi masy, osiągniętemu przez centralne umieszczenie motoru). Według użytkowników zasłużyło też na miano najmniej awaryjnego roadstera na rynku. Nowa odsłona mogła być tylko lepsza. I była.
Sprzedaż skoczyła, a stereotypowe głosy ucichły. W marcu 2012 r. na wystawie samochodowej w Genewie pokazano więc nie tyle nową odsłonę Boxstera, która ma przekonać nowe rzesze klientów, co oczekiwaną modernizację — można zaryzykować stwierdzenie — lubianego modelu Porsche. Zatem kaszkiety z głów — to nie pochwała doskonałości, to raczej rada. Kaszkiety.
Oszczędny jak Porsche
Wzornictwo nowego Boxstera jest nowoczesne, ale nowoczesne w stylu Porsche. Czyli zero stylistycznych eksperymentów. Mnóstwo nawiązań i zaczerpnięć z przebogatej historii marki. Boczne wloty powietrza do silnika, obecne w każdej poprzedniej wersji, to ukłon w stronę modelu 550 Spyder z lat 50. Kształt reflektorów — coś jakby sttutgarckie wyścigówki z lat 70.
Tył — wyraz szacunku dla modelu 718 RS 60 Spyder z lat 60. Wszystko połączone XXI-wiecznym podejściem do motoryzacji. Rezultat? Bardzo dynamiczny. Przy praktycznie niezmienionej długości auta powiększono o 60 mm rozstaw osi (podobnie jak w nowej 911) i zmniejszono jego wagę, co może tylko korzystnie wpłynąć na prowadzenie, osiągi i zużycie paliwa.
To ostatnie może nie jest najważniejsze w takich samochodach, ale Porsche chwali się, że to oszczędne auto i zadowoli się 8 litrami czystej bezołowiowej. Na uwagę (i narażenie się na ciche dni) zasługuje tylny spojler. W pozycji „schowany” jest piękny. Stylistycznie zlewa się ze światłami. Powyżej 120 km/h przechodzi do pozycji „otwarty” i… jest przepiękny. Jego środkowa część wysuwa się, poprawiając stabilność auta. Całość jest naprawdę w dechę!
Niech moc będzie z wami!
Ale czy jest „do dechy”? Po wciśnięciu prawego pedału do końca setka na liczniku pojawi się po 5,7 s. I to w wersji z małym, sześciocylindrowym, 265-konnym silnikiem (mały = 2,7 l pojemności). Wersja Boxster S, czyli z dużym, również sześciocylindrowym silnikiem (duży = 3,4 l), dysponuje 315 rumakami.
Takie stadko rozbuja Boxstera do setki w 5 sekund. Nie tylko prawy pedał zasługuje na uwagę. Całości ideologicznie znacznie bliżej do modelu 911 niż poprzednio. Na dodatek producent zastosował całkiem nowy układ kierowniczy, który — jak chwalą się w Porsche — dopracowano do perfekcji. Swoją drogą, ciekawe, co napiszą przy kolejnym wcieleniu Boxstera? Że jest hiperperfekcyjny?
Nowego Boxstera można podrasować, dokupując pakiet Sport Chrono, który w połączeniu z układem aktywnych amortyzatorów Porsche Active Suspension Management (PASM) przeistacza auto w jeszcze dziksze zwierzę, zwiększając sztywność zawieszenia, przyspieszając reakcję na naciśnięcie pedału gazu i wyostrzając układ kierowniczy.
A jeżeli dodatkowo mamy skrzynię PDK, będziemy mogli skorzystać z funkcji Launch Control, przy której sam Boxster zadba o jak najlepsze przyspieszenie, odpowiednio sterując silnikiem i skrzynią biegów. Za dodatkowe 38 tys. zł można kupić ceramiczne (tak naprawdę wyczynowe!) hamulce. Stop! Wracamy do żony.
O co ci chodzi?
Fakty. Boxster 2012 to świetne auto, które przy odpowiedniej konfiguracji sprawi, że poczujesz się jak w Formule 1. To, że jest najtańszy w ofercie, niczego mu nie ujmuje. Radość z jazdy — nieziemska. Emocje — po dach (a że dachu nie ma, to po niebo). Praktyczność? Cóż, zabiera dwie osoby i paczkę żwiru. Rozsądek — a skądże!
Odpowiedzialność — no chyba żartujesz! Boxster jest jak cięte tulipany. Daje wyłącznie radość. Sprawi, że poczujesz się lepiej. Kupisz go sercem, co on sercem odpłaci. Różnica? W cenie. Kosztuje tyle, ile szklarnia tulipanów (od około 255 tys. zł). Sporo jak na „tanie” auto. Żona zrozumie moje potrzeby?
Nie wiem, ale widząc zatroskaną mą minę, spytała: — O czym myślisz, kochanie? Zebrałem się w sobie, chciałem podjąć próbę, ale wydusiłem tylko: — O niczym, ale za to jak intensywnie!