— Jesteśmy kozłem ofiarnym czeskich targów — mówi Rafał Zarzecki, wiceprezes Citroneksu. Tak komentuje doniesienia agencji Associated Press (AP) o tym, że doświetlana szklarnia w Bogatyni przeszkadza m.in. mieszkańcom po czeskiej stronie (w odpoczynku i śnie), astronomom (w obserwowaniu nieba) i burmistrzowi miasteczka Frýdlant, które przyciąga pobliskim Izerskim Parkiem Ciemnego Nieba (ze względu na łunę światła z Polski już nie jest takie ciemne).

Szukanie argumentów
Znany z jednej z największych dojrzewalni bananów Citronex ma jeszcze m.in. stacje paliw, firmę transportową i spedycyjną, myjnie aut, hotele i restauracje. W 2014 r. wbił łopatę pod szklarnię w Bogatyni. — Szklarnia zaczęła świecić już poprzedniej zimy [pomidory potrzebują doświetlenia ze względu na zbyt małą ilość światła dziennego — red.] i wtedy nikomu to nie przeszkadzało. Są doświetlane od grudnia do kwietnia. W grudniu 2015 r. oraz w styczniu światło jeszcze nikomu nie przeszkadzało. Problem nagle rozpoczął się w lutym wraz z coraz głośniejszymi informacjami o tym, że właśnie w tych okolicach Czesi mają oddać Polsce sporne hektary — twierdzi Rafał Zarzecki. To powracająca co jakiś czas sprawa z 1958 r. zwrotu Polsce prawie 400 ha. Temat odżył w czeskich mediach w zeszłym roku.
— Moim zdaniem, Polacy upominają się o ziemię, a Czesi chcą mieć kartę przetargową. Padło na nas. Zdajemy sobie sprawę, że szklarnia mocno świeci. Są takie w Niemczech i Holandii, gdzie funkcjonują normalnie — dodaje Rafał Zarzecki. Wylicza kolejne rzeczy, które są nie w smak sąsiadom.
— Zajmujemy dziś w Bogatyni 10 ha i zatrudniamy 110 osób, które wcześniej jeździły pracować m.in. do Czech. Na przyszły rok mamy plan rozbudowy o 20 ha — nie wiemy jeszcze, ile z nich będzie doświetlane — co oznacza 25 mln EUR inwestycji i zatrudnienie 200 osób. Staramy się tak płacić pracownikom, żeby się im nie opłacało szukać pracy za granicą. To może się nie podobać — uważa wiceprezes Citroneksu.
Wystarczy zapytać
Jego zdaniem, Citronex konkuruje z Czechami nie tylko o pracowników.
— Z roku na rok zwiększamy eksport na ten rynek. W tym roku jego wartość wyniesie około 20 mln EUR, co też może się nie podobać lokalnym przedsiębiorcom — twierdzi Rafał Zarzecki.
Spór dotarł do kręgów rządowych. Ambasada RP w Pradze wie o sprawie, a zajmuje się nią Ministerstwo Środowiska (MŚ).
— Czesi poruszyli sprawę podczas zeszłotygodniowego spotkania ministrów środowiska. Minister Jan Szyszko przyznał, że słyszy o niej po raz pierwszy. Problem polega na tym, że nie ma u nas prawa, które określałoby kwestię doświetlania. To powiedzieliśmy Czechom i obiecaliśmy przyjrzeć się sprawie — mówi Jacek Krzemiński, rzecznik prasowy MŚ.
Citronex szuka technologii, która pozwoli na zacienienie dachu. Ciekawy jest komentarz dziennikarza „Mladá fronta dnes”, gazety należącej do Andreja Babisa, czeskiego miliardera, właściciela wielu spółek spożywczych, obecnie wicepremiera, który zasłynął z ataków na polską żywność (co nie przeszkodziło mu kupić w maju zeszłego roku Good Food, polskiego producenta m.in. wafli ryżowych). Bohumil Špaček napisał w komentarzu z 18 lutego, że szklarnia w Bogatyni jest „okrutna”, ale też, że Czechów boli zwłaszcza to, że nie powstała u nich, tylko u sąsiadów. Dziwi się poruszeniu wokół tej sprawy, bo wystarczyło zapytać i dowiedzieć się, że w marcu zakończy się doświetlanie szklarni, a ponadto zostanie ona zacieniona.
Czesko-słowacko-polskie potyczki
Konflikty zagranica versus polska firma bądź branża nie są czymś szczególnie rzadkim. Ostatnia głośna sprawa dotyczyła Muszynianki, która zainwestowała w źródło wody 1,5 km od swojego polskiego zakładu, jednak już po słowackiej stronie. Nim zdążyła popłynąć zbudowanym na ten cel rurociągiem, Słowacy zmienili zapisy w konstytucji, które nie zezwalają na eksport wody ze słowackich źródeł, jeśli nie jest rozlewana na terenie kraju. Wybudowanie rozlewni w tym miejscu jest niemożliwe. Ostatecznie Polacy poskarżyli się Komisji Europejskiej. Sprawa jest w toku. Słowakom i Czechom mocno nie po drodze w ostatnich latach było z wieloma spożywcami — czarny PR spotkał (gremialnie) przetwórców mięsa i słodyczy oraz ogólnie polską żywność określaną jako niskiej jakości.
Czesko-słowacko-polskie potyczki
Konflikty zagranica versus polska firma bądź branża nie są czymś szczególnie rzadkim. Ostatnia głośna sprawa dotyczyła Muszynianki, która zainwestowała w źródło wody 1,5 km od swojego polskiego zakładu, jednak już po słowackiej stronie. Nim zdążyła popłynąć zbudowanym na ten cel rurociągiem, Słowacy zmienili zapisy w konstytucji, które nie zezwalają na eksport wody ze słowackich źródeł, jeśli nie jest rozlewana na terenie kraju. Wybudowanie rozlewni w tym miejscu jest niemożliwe. Ostatecznie Polacy poskarżyli się Komisji Europejskiej. Sprawa jest w toku. Słowakom i Czechom mocno nie po drodze w ostatnich latach było z wieloma spożywcami — czarny PR spotkał (gremialnie) przetwórców mięsa i słodyczy oraz ogólnie polską żywność określaną jako niskiej jakości.