Po uchwaleniu w miniony piątek przez Sejm 50-proc. stawki PIT od nadwyżki ponad 600 tys. zł rocznego dochodu, środowiska biznesowe zaczęły się zastanawiać, jakie są szanse na obalenie tego przepisu. Na lewicowy Senat nie ma co liczyć — dobrze będzie, jeśli nie obniży kwotowego progu... W tej sytuacji błagalny wzrok dotkniętych podatkową gilotyną kierowany jest tradycyjnie ku prezydentowi.
Czy nadzieje na zablokowanie przez Aleksandra Kwaśniewskiego 50-procentowej stawki PIT są zasadne? Pytanie jest retoryczne. Konstytucja, upoważniając prezydenta do zwracania ustaw Sejmowi z prośbą o ponowne rozpatrzenie (czyli do wetowania) lub do kierowania ich do Trybunału Konstytucyjnego, nic nie mówi o powodach takich decyzji. W ciągu dwóch kadencji prezydent Kwaśniewski wypracował pewne zasady, których stara się trzymać.
Jeśli chodzi o odmowę podpisania jakiejś ustawy, to kryterium absolutnie nadrzędnym jest dla głowy państwa ocena szans Sejmu na odbicie weta większością 3/5 głosów. W powszechnym przekonaniu weto stało się rozwiązaniem ostatecznym — a przecież to bzdura. Zupełnie inną kwestią są polityczne realia — w poprzedniej kadencji Sejmu uzbieranie przez stronę AWS-owską większości 3/5 głosów było praktycznie niemożliwe i czteroletni mecz na weta Aleksander Kwaśniewski wygrał miażdżąco 27:1. Ową jedyną porażkę (ustawa o IPN, do której uchwalenia dołożyło się PSL) przełknął jednak bardzo gorzko i zapamiętał! W tej kadencji prowadzi 2:0 (biopaliwa w pierwszej wersji oraz doświadczenia na zwierzętach). 50-procentową stawkę PIT uchwalono jednak 325:67 i jest jasne, że podobnym stosunkiem głosów zostałoby odrzucone weto. Tenisista Kwaśniewski na pewno takiego głupiego gema nie straci.
Ewentualne skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, które wstrzymałoby wejście nowelizacji przepisów o podatku dochodowym od osób fizycznych w życie, musi mieć podstawy prawne. Do ustawy można się przyczepić tylko z jednego powodu — że całkowicie nowy przepis o stawce 50-proc. został wprowadzony pod fałszywą nazwą „poprawka”, kuchennymi schodami. Takie praktyki Senatu już dawno zostały przez TK napiętnowane za niekonstytucyjność, jednak ingerencji w procedury wewnątrzsejmowe raczej nie należy się spodziewać.
Gdyby prezydent naprawdę sprzeciwiał się duchowo 50-proc. stawce PIT, to mógłby ją obalić w zupełnie inny sposób — przez... zaniechanie. Senat obraduje 3-5 listopada (środa-piątek) i zaczyna od podatków. Głosowania można spodziewać się w czwartek. Jeśli ustawa o PIT zostanie puszczona bez poprawek, to cały niniejszy wywód nie ma sensu. Jeśli jednak senatorowie zmienią choćby przecinek... Sejm obraduje również 3-5 listopada, a potem dopiero 17-19 listopada. Marszałek Józef Oleksy na pewno chciałby rozpatrzyć senackie poprawki natychmiast, jeszcze 5 listopada, za to przewodniczący komisji finansów Mieczysław Czerniawski (niezrzeszony) wcale się nie musi spieszyć — wszak głosował przeciw stawce 50 proc. I jeśli Sejm zdoła uchwalić ostateczną wersję PIT dopiero 17-19 listopada — prezydent NIE MUSI NIC ROBIĆ! Po prostu wykorzysta przysługujące mu 21 dni i usiądzie do podpisywania ustawy już po 1 grudnia, uniemożliwiając jej wejście w życie w roku 2005.
Najsłabszym punktem całego tego rozumowania jest niewiedza, co prezydent Aleksander Kwaśniewski naprawdę myśli o stawce 50 procent...