Badanie techniczne samochodu osobowego kosztuje dziś 97 zł, a jeśli jest wyposażony w instalację LPG, z kieszeni trzeba wyjąć 162 zł. Przegląd okresowy motocykla to 62 zł, a ciężarówki 153 zł. Do tego doliczany jest 1 zł opłaty ewidencyjnej. Sęk w tym, że wysokość tych stawek określono w… 2004 r. Od tamtej pory nie były waloryzowane.
Na konieczność urealnienia opłat co jakiś czas zwraca uwagę Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP). Na razie bez skutku.
Galopująca inflacja, dynamicznie rosnące koszty paliw i energii spotęgowały problem. PISKP ostrzega, że przedsiębiorcy prowadzący Stacje Kontroli Pojazdów (SKP) działają na granicy rentowności, a co trzeci rozważa zamknięcie biznesu.
Od 2004 r. przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 241 proc. W motoryzacji podrożało dosłownie wszytko: auta, ubezpieczenia, paliwa, ceny usług. Ostatnio przedsiębiorcom we znaki dają się też znaczne podwyżki cen energii. Słowem, podrożało wszystko z wyjątkiem opłaty za badanie techniczne pojazdu.
– Przedsiębiorcy prowadzący stacje kontroli pojazdów znaleźli się w dramatycznym położeniu. Wszyscy przerzucają wzrost kosztów na klientów końcowych i tylko właściciele SKP, przywiązani do urzędowych stawek za wykonanie usługi, muszą dokładać z własnej kieszeni. Niemal 20 lat temu przedsiębiorcy, którzy zainwestowali w stacje, umówili się z państwem, że za określoną stawkę będą w jego imieniu wykonywać badania pojazdów, od których bezpośrednio zależy bezpieczeństwo na drogach. Lata minęły, a realna wartość tej kwoty drastycznie w tym czasie spadła. W efekcie aż 35 proc. właścicieli SKP rozważa dziś rezygnację z prowadzenia działalności – mówi Marcin Barankiewicz, prezes PISKP
W jego opinii stacje kontroli pojazdów utrzymują się na rynku w zasadzie tylko siłą rozpędu. Właściciele zainwestowali w nie kiedyś, wyposażając w kosztowne oprzyrządowanie. Sprzęt się jednak zużywa i z czasem wymaga wymiany, by stacje spełniały rygorystyczne wymagania techniczne. Jeśli wysokość opłaty pozostanie niezmieniona, przedsiębiorcy dojdą do wniosku, że kolejne inwestycje nie mają ekonomicznego uzasadnienia, i stacji będzie ubywać.
– Warto przy tej okazji rozprawić się z nieprawdziwą tezą, że stacji kontroli pojazdów jest za dużo. W ubiegłym roku niespełna 5,4 tys. SKP wykonało ponad 18,9 mln badań, zatem na jedną stację przypadało dziennie ponad 11 pojazdów. W przeliczeniu na 8-godzinny dzień roboczy daje to średnio jeden zbadany pojazd na 42 minuty. To niezbicie dowodzi, że stacje mają co robić i są potrzebne – mówi Marcin Barankiewicz.
System kontroli technicznej trapią rozmaite patologie, a jedną z nich jest ogromna liczba aut poruszających się po drogach bez ważnych badań. Z porównania liczby zarejestrowanych pojazdów i kontroli przeprowadzonych rocznie przez SKP wynika, że są ich aż 3 mln.
– Te dane powinny zatrważać zarówno uczestników ruchu drogowego, jak i decydentów odpowiedzialnych za egzekwowanie przepisów. Sito obowiązkowych badań technicznych musi skutecznie eliminować z dróg niesprawne pojazdy. Kontrola stanu technicznego pełni ważną funkcję dla całego społeczeństwa, bo przecież wszyscy jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego. SKP nie mogą więc być skazane na działanie na granicy rentowności. Urealnienie wysokości opłaty za badanie jest niezbędne i leży w interesie wszystkich – zaznacza Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.