Informatyczna spółka planuje przejęcie za 10-20 mln EUR — w Europie Zachodniej lub Stanach Zjednoczonych.
Wydaje się, że Comarch, jeden z liderów rynku informatycznego, najtrudniejsze ma za sobą. W ocenie prezesa Janusza Filipiaka w 2008 r. spółce łatwiej będzie prowadzić interesy. Jednym z powodów jest oczekiwany spadek tempa wzrostu płac, które ostatnio goniły poziom zachodnioeuropejski.
— W prowadzeniu polityki płacowej priorytetem dla nas było zatrzymanie w firmie najlepszych fachowców, nawet kosztem zmniejszenia zysku operacyjnego — mówi prezes Filipiak.
W trzecim kwartale fundusz wynagrodzeń w Comarchu skoczył o 35 proc. (bez spółek zagranicznych), przy czym 21 proc. wynikało ze zwiększenia zatrudnienia, a 14 proc. — płac. W minionym kwartale przychody firmy wyniosły 140,44 mln zł, co oznacza wzrost 15-procentowy. Wynik EBIT wyniósł 9,84 mln zł wobec 8,86 mln zł przed rokiem. Zysk netto minimalnie wzrósł do 6,84 mln zł z 6,79 mln zł.
Janusz Filipiak podtrzymał szacunki, według których przychody przekroczą w tym roku 600 mln zł. Zdaniem prezesa, w przyszłym spółka powinna utrzymać tempo wzrostu na poziomie 20 proc. Dynamikę wyników mogłaby poprawić akwizycja. Spółka chce na nią przeznaczyć 36-72 mln zł (10-20 mln EUR), które mogłyby pochodzić ze środków własnych.
— Wcześniej informowaliśmy, że nie interesują nas przejęcia, teraz nie wykluczamy akwizycji niewielkiej, dobrej spółki, najlepiej w Europie Zachodniej lub Stanach Zjednoczonych — uważa Janusz Filipiak.