Czas zacząć inwestować w śmieci

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2021-06-01 20:00

Polska jest jednym z krajów najmniej wydających na gospodarkę odpadami. MKiŚ szacuje potrzeby inwestycyjne do 2034 na ponad 26 mld zł. W ich zaspokojeniu pomoże ROP.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakich inwestycji wymaga gospodarka odpadami
  • jak należy zorganizować system, żeby wystarczyło na nie pieniędzy
  • co zmieni rozszerzona odpowiedzialność producentów za opakowania
  • jakie błędy popełnił resort klimatu, projektując wstępne założenia do ustawy

Niespełna 22 zł na osobę wynoszą w Polsce – według ostatnich danych GUS - roczne wydatki inwestycyjne na gospodarkę odpadami. Z raportu przygotowanego dla Związku Pracodawców Przemysłu Opakowań i Produktów w Opakowaniach Eko-Pak wynika, że np. w Czechach są trzykrotnie wyższe.

Wkrótce jednak nakłady powinny wzrosnąć. Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) określiło potrzeby – w ramach tzw. luki inwestycyjnej – na ponad 18 mld zł do 2029 r. i ponad 26 mld zł do 2034 r. Inwestycje dotyczą m.in. budowy i modernizacji punktów selektywnej zbiórki odpadów, sortowni, papierni czy zakładów recyklingu tworzyw sztucznych. Z raportu Eko-Paku wynika, że dodatkowe 9 mld zł może pochłonąć budowa spalarni. Część zadań będzie finansowana z funduszy unijnych, a część komercyjnie.

Producenci chcą zarządzać systemem opłat

Efektywna realizacja inwestycji zależy od tego, kto będzie zarządzać systemem odpadowym. Jeśli będą to samorządy, muszą mieć wkład własny do inwestycji dofinansowywanych przez Komisję Europejską. W raporcie Eko-Paku oszacowano jego wysokość na 5-6 mld zł, a po uwzględnieniu inwestycji w spalarnie kwota może być nawet dwa razy wyższa.

- Oprócz systemu odpadowego samorządy muszą finansować inne inwestycje, w drogi, szkoły itp. Tymczasem ich dochody spadają. Po wdrożeniu Polskiego Ładu mogą być sporo niższe niż obecnie. Ograniczy to – już teraz niski – potencjał finansowy samorządów – twierdzi Marek Lachowicz, autor raportu.

Zwraca także uwagę, że lokalnym władzom trudno będzie zapewnić pięcioletni tzw. okres trwałości projektów, wymagany przez Komisję Europejską. Problem ten wynika z krótkich terminów umów z zakładami gospodarki odpadowej (nie więcej niż trzy lata) oraz z systemu przetargowego, niedającego zleceniobiorcom gwarancji, że po wygaśnięciu kontraktów podpiszą kolejne. Podmioty odbierające odpady od mieszkańców muszą także wskazać instalację komunalną, do której je przekażą, konkurując zazwyczaj niską ceną, a nie jakością sortowania.

„Ww. wady systemu zamówień publicznych sprawiają, że zarówno rozbudowane, jak i nowo powstające sortownie (…), zakłady uzdatniania czy recyklingu nie będą miały żadnej gwarancji utrzymania dostaw odpadów, niezbędnych do prowadzenia działalności, co z kolei zagraża wypełnieniu wymogów trwałości inwestycji” – czytamy w raporcie.

Problem może rozwiązać wdrożenie systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) za wprowadzanie na rynek opakowań i ich utylizację, wymaganego w dyrektywach unijnych i planowanego przez resort klimatu. Zdaniem ekspertów Eko-Paku będzie on efektywny, jeśli odpowiedzialność za jego stworzenie przejmą prywatne organizacje producenckie. Mogą przejąć obowiązek selektywnej zbiórki i dalszego zagospodarowania opadów z tworzyw sztucznych, szkła, metali oraz papieru i kartonu. Nie muszą stosować procedury zamówień publicznych, mogą zawierać długoterminowe umowy z recyklerami i sortowniami na podstawie Kodeksu cywilnego. W tym modelu samorządy musiałyby wykonać jedynie inwestycje o wartości 10 mld zł i pozyskać 2-2,5 mld zł wkładu własnego, głównie na punkty selektywnej zbiórki czy kompostownie, a organizacje ROP zabezpieczyłyby 16,5 mld zł, np. na sortownie i zakłady recyklingu.

Coś z niczego
Coś z niczego
System gospodarki odpadami wymaga inwestycji, dzięki którym dla wielu przedsiębiorców nie będą one bezużytecznymi śmieciami, lecz cennymi odpadami.
Bloomberg Creative Photos

Resort klimatu ma własne pomysły na ROP

W jaki sposób system ROP zostanie zbudowany w Polsce, okaże się za kilka lat. Resort klimatu planuje na przełomie III-IV kwartału 2021 r. przedstawić projekt ustawy dotyczący jego wdrożenia. Na razie opublikował wstępne założenia, w których przedstawił zarys funkcjonowania systemu gospodarki odpadami, mającego obowiązywać od stycznia 2023 r. Trudno jednak na podstawie wstępnych założeń prognozować, jak nowy system przełoży się na finansowanie inwestycji.

Wynika z nich jedynie, że przedsiębiorcy wprowadzający produkty w opakowaniach przeznaczonych dla gospodarstw domowych będą płacić opłatę opakowaniową, której stawki zostaną określone w rozporządzeniu. Na razie MKiŚ, bazując na systemie czeskim, określiło ją wstępnie na 50 gr za kilogram, co przyniesie około 1,5 mld zł wpływów do kasy marszałków województw. Od podmiotów wprowadzających na rynek towary w opakowaniach będzie też pobierana opłata produktowa - jako sankcja za opakowania, których nie uda się zebrać i przetworzyć.

M.in. z opłaty opakowaniowej będą wypłacane wynagrodzenia dla organizacji odpowiedzialności producentów, w które przekształcone zostaną organizacje odzysku opakowań. Będą musiały mieć kapitał zakładowy na poziomie przynajmniej 5 mln zł. Ich prognozowane wynagrodzenie wyniesie w pierwszym roku wdrożenia przepisów 145 mln zł z wpłat za opakowania produktów dla gospodarstw domowych i 663 mln zł od pozostałych. Resort nie określił jednak w założeniach ich zadań.

Pomysł wprowadzenia organizacji odpowiedzialności producentów jest pozytywnie oceniany przez przedsiębiorców, ale ich ostateczna opinia zależy od szczegółowych zapisów projektu ustawy. Już niektóre wstępne założenia budzą wątpliwości biznesu. Chodzi np. o plan powierzenia Instytutowi Ochrony Środowiska – Państwowemu Instytutowi Badawczemu (IOŚ-PIB) zadań nadzorczych i analitycznych związanych z systemem. Instytut będzie miał np. prawo nieodpłatnego przydzielania organizacjom odpowiedzialności producentów masy odpadów opakowaniowych poddanych recyklingowi. Krzysztof Baczyński, prezes Eko-Paku, uważa, że wprowadzanie limitów może być niekorzystne, bo np. niektóre podmioty będą mia ły większy potencjał przerobowy, a odgórne ustalenie poziomu nie pozwoli na efektywne wykorzystanie odpadów.

Anna Sapota, wiceprezes ds. relacji rządowych w Europie Północno-Wschodniej w grupie Tomra, pozytywnie ocenia powierzenie nadzoru instytutowi. Jest natomiast krytyczna wobec planowanego doszczelnienia systemu wystawiania dokumentów DPR i EDPR, potwierdzających recykling i wewnątrzwspólnotową dostawę odpadów opakowaniowych. Mają być wystawiane przez IOŚ-PIB na wniosek recyklera, eksportera lub wewnątrzwspólnotowego dostawcy odpadów opakowaniowych).

- Nie tu tkwi sedno problemu. Powinniśmy zmienić nadzór nad obiegiem odpadów i lepiej kontrolować proces ich recyklingu, a nie wskazywać nowe podmioty wystawiające dokumenty – uważa Anna Sapota.

Zwraca również uwagę, że resort w założeniach pominął system kaucyjny. Wprowadza wprawdzie obowiązek selektywnej zbiórki butelek PET do 3 l, ale nie mówi, czy będą objęte kaucją, której wprowadzenie zaleca wiele branżowych podmiotów i która dobrze sprawdziła się za granicą.

- To najlepszy sposób, by osiągnąć wysoki poziom selektywnej zbiórki opakowań plastikowych po napojach, którego wymaga od nas UE – odpowiednio 77 proc. w 2025 r. i 90 proc. w 2029 r. – twierdzi Anna Sapota.

Podobny wniosek wynika z raportu Eko-Paku. Wprawdzie wdrożenie modelu kaucyjnego także wymaga inwestycji, np. w urządzenia do selektywnej zbiórki opakowań, ale równocześnie zapewnia operatorom systemu stabilny dostęp do strumienia odpadów do przetworzenia, co warunkuje trwałość inwestycji.