Vera Italia często przewijała się w podsłuchanych rozmowach smakoszy. Postanowiliśmy odwiedzić. Nie było łatwo. Restauracja tak się zlokalizowała, że omal GPS się nie zaciął. Budynek mało atrakcyjny, wnętrze też. Coś w ulubionym stylu towarzysza Wiesława. Poprosiliśmy o stolik z widokiem na morze. Radośnie wyglądaliśmy na garaże. Zaczęliśmy wczytywać się w menu. I od razu szok. Dań kilkadziesiąt i w przyzwoitych cenach (wina również). Były też grillowane warzywa dla jaroszy.
Najdroższa chyba pozycja to dorada na parze z wina (60 zł). Z tym że świeże ryby i małże są od czwartku. My akurat wpadliśmy w środę. Dodatkowo psychicznie nastawieni czosnkowo i kluchowo. Kontrolnie zamówiliśmy pizzę Margheritę (14 zł). Wizualnie niczym nie przypominała tej z Neapolu. Ale smakowo zupełnie całkiem. Oblizywaliśmy się na myśl o zamówionym daniu głównym: spaghetti aglio olio peperoncino (16 zł). W końcu obiecująco zaszeleściło na papierowym obrusie. Buchnęło czosnkiem. Przyrządzone tak jak trzeba: al dente i z papryczką. Sypnęliśmy parmezanem. Po prostu pyszne. Mimo że same talerze przywędrowały chyba z okolic lodówki. Tak jak i wino: Soave Classico, 2006, Pasqua (375 ml 25 zł). Razem kombinacja godna polecenia. Na pewno wrócimy lub zamówimy coś na wynos.
Restauracja Vera Italia
ul. Sąchocka 5
Warszawa
Stanisław J. Majcherczyk