W takich sytuacjach, jak niekontrolowana niewypłacalność Grecji, kapitał wraca do macierzystych portów. Tymczasem GPW i rynek obligacji w dużej mierze opierają się na zagranicy. W przypadku dalszego pogorszenia sytuacji możliwy jest gwałtowny odpływ. To może wywołać tąpnięcie na rynku obligacji.
W przypadku akcji sytuacja jest bardziej skomplikowana. Do kłopotów Grecji dochodzi kwestia fazy cyklu koniunkturalnego, w której jesteśmy. Moim zdaniem szczyt koniunktury w gospodarce już minął. Może nas czekać poważniejsza korekta, a Grecja może ją tylko przyspieszyć. Poprzednia bessa zakończyła się w środku recesji. Jednak szukanie dna to ryzykowna strategia.
Na baczności powinni się mieć posiadacze kredytów walutowych. Ci, którzy zapożyczyli się w euro, mogą czuć się w miarę bezpieczni. Jednak kredytobiorcy frankowi powinni skupić się nie tylko na wysokości raty. Ta z powodu wystrzału franka może wzrosnąć nieznacznie, problemem może stać się natomiast możliwy wzrost zobowiązania powyżej wartości nieruchomości. Banki mogą wezwać klientów do dodatkowego zabezpieczenia.
Należy jednak pamiętać, że polski wzrost gospodarczy opiera się na
solidnych podstawach, więc zawirowania wokół Grecji nie powinny doprowadzić do
długotrwałych problemów.