Da się żyć sztuką i ze sztuki

Ewa Tyszko
opublikowano: 2024-03-29 15:15

Ponad milion dolarów – tyle już zarobił na swoich obrazach łódzki artysta Piotr Czajkowski. Jego prace są w prywatnych kolekcjach w ponad 20 krajach. Obraz z cyklu Metro „Palace Royal Met ro” został sprzedany na aukcji charytatywnej Fundacji Omeny Mensah za 300 tys. zł.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Piotr Czajkowski ukończył łódzką Akademię Sztuk Pięknych w 1999 r., ale wciąż jest z nią związany jako wykładowca na stanowisku profesora. Posługuje się autorską metodą pracy ze studentami. Przekonuje ich, że wbrew popularnym poglądom, z działalności artystycznej można się utrzymać.

Wszystko jest po coś

Swoje prace sprzedawał już jako uczeń Liceum Plastycznego. Po latach okazało się, że jedna z jego szkolnych akwarel trafiła do zbiorów osoby, która kolekcjonowała jego dojrzałe prace. Nie wiedziała, że to on był jej autorem.

– Przez wiele lat szukałem swojego autorskiego języka. Na studiach zacząłem od rzeźby, później zająłem się grafiką, jednak to rysunek zawsze był podwaliną wszelkich poszukiwań wyrazu artystycznego – mówi artysta.

Przełomowy okazał się rok 2012, gdy zaczął powstawać cykl „Metro”

– To było potwierdzenie maksymy, że wszystko dzieje się po coś, choć zrozumienie tego zajęło dużo czasu. W Liceum Plastycznym uczyłem się przez dwa lata liternictwa, to była mordercza praca z bardzo wymagającym nauczycielem, którą doceniłem z wdzięcznością po latach. Kolejnym elementem zrozumienia wagi pewnych momentów w życiu był wyjazd tuż po studiach, w 2000 r., do Paryża, by pomagać w organizacji wystawy profesorowi Pawłowi Joczowi, bratu mojego promotora profesora Andrzeja Jocza. Podczas mojego dwutygodniowego pobytu tam zmarł Jerzy Giedroyć, wydawca paryskiej „Kultury”, ikonicznego magazynu, który kształtował pokolenia inteligentów. Miałem zaszczyt być autorem jego maski pośmiertnej. To był ogrom emocji dla młodego chłopaka wkraczającego w życie – wspomina Piotr Czajkowski.

Kolejne pobyty w Paryżu w 2012 r. połączone były z poznawaniem topografii miasta, jego historycznych i artystycznych kontekstów – również przez podróże metrem.

– Intensywne zwiedzałem, oglądałem Paryż z jego perspektywy. W nazwach stacji, których działa blisko działa ponad 300, jest właściwie zawarta cała kultura łacińska, historia Europy i świata – Alexandre Dumas, Bastille, Voltaire… – wymienia artysta.

Po tym wyjeździe zaczęły powstawać pierwsze prace cyklu metro. Ich idea jest wykorzystanie litery jako elementu budowania fraz znaczeniowych, które odwołują się do nazw stacji paryskiego metra. Dotąd powstało ponad 300 obrazów i rysunków. Pierwszy raz były eksponowane w 2013 r. w Ośrodku Alliance Francaise, później w Galerii Olimpus w Łodzi.

– To było pierwsze spotkanie z kolekcjonerami w galerii wymagającej, nastawionej na promocję sztuki współczesnej. Ta konfrontacja wypadła bardzo optymistycznie. Zaledwie rok po rozpoczęciu prac nad cyklem trafiłem do miejsca, o którym wcześniej mógłbym tylko marzyć – uważa Piotr Czajkowski.

Prace były wystawiane podczas Salon Des Beaux Arts w Carrousel du Louvre, Art Capital, Grand Palais, Salon des Artistes Independants Comparainsons w Paryżu.

To nie przypadek

Piotrowi Czajkowskiemu od początku towarzyszyła potrzeba dzielenia się swoją twórczością z publicznością.

– Bardzo nie lubię określenia udało mi się, bo jego bliskim sąsiadem jest słowo przypadek. Nie ma czegoś takiego jak udało się. Do odniesienia sukcesu niezbędny jest czas, determinacja, konsekwencja, praca. Owszem, potrzeba trochę szczęścia, ale trzeba po nie wyruszyć – w czymś się rozkochać, w coś uwierzyć i za czymś pójść. Wtedy pojawi się i szczęście, jakim jest też spotkanie mądrych ludzi, którzy pomagają w wyborze właściwego kierunku. Gdy patrzę wstecz, myślę, że mógłbym napisać książkę o tej drodze, wysiłku, nieudanych wyjazdach, próbach znalezienia miejsc do pokazania prac. Wcześniej lepiej nie wiedzieć, ile trzeba przejechać kilometrów, ile jeszcze razy trzeba się potknąć, upaść, podnieść, żeby dotknąć tego, o czym się marzy. Gdy sportowiec dostaje medal, widzimy maleńki złoty krążek, a pod nim kryje się cała prawda o człowieku, determinacji, woli, wysiłku, harcie ducha, o rodzinach, które też płacą cenę za sukces. Czas spędzony w pracowni to tylko niewielka część, może jedna piąta pracy, jaka trzeba wykonać – mówi artysta.

Uważa, że swoją sztukę przekuł na sukces finansowy m.in. dzięki konsekwencji i determinacji w podążaniu własną drogą. Wymyślił twórczą formułę, której pozostaje wierny.

– Pracuję, posługując się różnymi technikami i formatami, maluję obrazy, tworzę rysunki, kolaże. Obrazy z tego samego cyklu są bardzo zróżnicowane, dlatego „Metro” okazało się strzałem w dziesiątkę, formatem o globalnym zasięgu – ma odbiorców w Polsce, na Karaibach, w Chinach czy Japonii. Kiedy widzisz, że rezultat twojej pracy wywołuje emocje, błysk w oku i cieszy ludzi – czujesz radość tworzenia. Mam jednak prace, których zdecydowałem się nie sprzedawać, choć było wielu chętnych. Artysta musi mieć pewien zasób swoich prac. Zrozumiałem to, kiedy dwukrotnie musiałem odmówić zorganizowania wystawy, bo nie miałem czego pokazać, wszystko sprzedałem. Odbierałem telefony, szczególnie często w czasie pandemii, z prośbami o przesłanie oferty dostępnych prac, a prac nie było… To mi dało do myślenia, że trzeba zachować część obrazów właśnie po to, by móc je pokazać choćby gościom w pracowni – mówi Piotr Czajkowski.

Artysta uczestnikiem rynku finansowego

Sprzedając własne prace, zauważył szczególne mechanizmy, którymi obecnie rządzi się rynek sztuki.

– Rynek obrotu sztuką, w szczególności współczesną, jest jednym z najbardziej spekulacyjnych rynków kapitałowych. Artysta będący jego częścią zawsze staje przed ogromnym wyzwaniem: jak wycenić własne prace. Naturalne jest, że aukcyjne ceny dzieł sztuki zawsze są wyższe niż ich wartość fundamentalna. Różnica między ceną racjonalną, którą wynika np. z użytych materiałów, nakładów godzinowych pracy, a ceną efektywną, która powstaje w procesie licytacji i transakcji, jest wartością niezwykle trudną do zdefiniowania. A to już pole do powstawania tzw. bańki spekulacyjnej. Zdecydowanie sprawdza się tu maksyma, że wartość sztuki leży poza nią samą – mówi Piotr Czajkowski.

Zdaniem artysty nabywcy cenią sobie przede wszystkim odporność inwestycji w dzieła sztuki na inflację.

Twórca spełniony

Uważa się za artystę spełnionego dzięki sztuce również materialnie.

– Dziesięć lat temu można było kupić mój obraz za 2,5-3 tys. zł. Teraz obraz z cyklu „Roads” został sprzedany za 68 tys. Z okazji dziesięciolecia cyklu „Metro” powstało dziesięć obrazów „Gold” – jeden z nich został sprzedany aukcji charytatywnej w Pałacu w Wilanowie za 300 tys. zł – wymienia Piotr Czajkowski.

Dochód ze sprzedaży został w całości przeznaczony na pomoc podopiecznym z domów dziecka i rodzin zastępczych. Artysta kilka razy w roku przekazuje swoje prace na aukcje pomocowe.

– To, że dzięki mojej pracy można komuś pomóc, ma dla mnie bardzo duże znaczenie i nadaje jej dodatkową wartość. Staram się w miarę możliwości i zauważanych potrzeb pomagać konkretnym podopiecznym. Podarowanie tabletu lub biletu do Londynu dzieciom, spędzającym dużą część swojego dzieciństwa w szpitalach czy ośrodkach, może im rozjaśnić ten trudny czas – mówi Piotr Czajkowski.

Uważa, że zawsze towarzyszyła mu intuicyjna potrzeba cieszenia się teraźniejszością, a powtarzający się w jego twórczości motyw czasu i drogi to ilustracja jego podejścia życiowego.

– Niczego nie żałuję, patrząc wstecz. Podejmowany wysiłek wiązał się z ogromną przyjemnością, nawet jeśli coś się nie udało, to zawsze była przygoda, spotkanie z ludźmi, a to nadaje sens życiu. Bo jak długo można się cieszyć kupionym samochodem, mieszkaniem, biżuterią? Zachwyt trwa chwilę. I co dalej? Gdzie będziesz lokować swoje emocje? Jeśli nie umiesz się cieszyć małą rzeczą, dzisiejszym dniem, to nie będziesz się cieszyć tym, co przyniesie ci jutro. Bo to jutro, za chwilę okaże się dniem dzisiejszym. Jak mówił Krzysztof Kieślowski – ważne, żeby iść, najważniejsza jest droga – puentuje Piotr Czajkowski.