Ostatecznie na finiszu sesji indeks DJ IA tracił 0,41 proc. Wskaźnik S&P500 zniżkował o 0,47 proc. zaś Nasdaq spadał o 0,67 proc.
Początkowy entuzjazm wywołały dane makro. Dynamika PKB Stanów Zjednoczonych w czwartyn kwartale minionego roku w ujęciu anualizowanym wyniosła 3 proc. podczas gdy prognozy analityków mówiły o wartości rzędy 2,8 proc.
Kolejnym propopytowym impulsem był odczyt wskaźnika Chicago PMI, obrazującego koniunkturę wytwórczą w tym rejonie USA. Wzrósł on w lutym do 64 pkt, przy średniej prognoz na poziomie 61,5 pkt.
Potem nastroję tąpnęły w reakcji na wystąpienie Bena Bernanke, szefa Fed w Kongresie. Stwierdził on, że kondycja rynku pracy, choć poprawiła się w ostatnich miesiącach, nadal jest bardzo trudna. Co gorsze, nie należy oczekiwać utrzymania spadkowej tendencji odnośnie stopy bezrobocia w bieżącym roku. W jego opinii, bez dynamiczniejszego rozwoju gospodarki, nie ma co liczyć na zdecydowaną redukcję liczby osób pozostających bez pracy.
Swoje trzy grosze do negatywnej atmosfery dorzuciła opublikowana wieczorem Beżowa Księga Fed. Napisano w niej, że amerykańska gospodarka rozwija się niestety mało zadowalającym tempie.
W prestiżowej średniej Dow Jones, grupującej największe blue chipy najsłabiej prezentowały się walory Hewlett-Packard, które momentami zniżkowały o ponad 3,2 proc.
Na spadającym rynku Nasdaq dobrze z kolei prezentowały się akcje Apple, które w trakcie sesji osiągnęły kolejny historyczny szczyt intraday.