Dawni pracownicy wspominają WGI

Emil Górecki
opublikowano: 2014-05-22 07:04

Pięciu byłych pracowników Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI) miało złożyć zeznania przed sądem w sprawie przeciwko zarządowi spółki. Stawiło się dwóch.

Świadek Adam Ł., lat 36, menadżer. Pracował w WGI od 2005 r. do daty odebrania licencji. Był analitykiem. 

fot. Marek Wiśniewski
fot. Marek Wiśniewski
None
None

Część moich obowiązków to było pisanie analiz, komentarzy do gazet, reprezentowanie firmy na zewnątrz, występowanie w telewizji. Druga część to praca w dziale inwestycji i obowiązki związane z inwestycjami. Pracowałem z Józefem R., siedzieliśmy w jednym pomieszczeniu. Nie podejmowałem decyzji inwestycyjnych, moja praca to wsparcie działu, szczególnie w momencie wprowadzenia nowego systemu informatycznego MAP.

Z zeznań świadka z 2007 r.

Trafił do spółki z ogłoszenia, rekrutował go Piotr Kuczyński. Świadek pracował wcześniej w dzienniku "Parkiet" oraz z Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG). Sporządzał wystąpienia medialne do TV Biznes, "Parkietu" czy "Pulsu Biznesu". Dotyczyły one stanu rynków finansowych na świecie, nigdy nie był proszony o analizy potrzebne do działalności inwestycyjnej. Kiedy okazało się, że wdrożony system informatyczny nie potrafił przydzielać  poszczególnym klientom odpowiedniej liczby obligacji, został zaangażowany do weryfikacji tych danych. Jego zadanie to przydzielanie obligacji na podstawie danych otrzymywanych od Andrzeja S. Zdarzyło się, że Andrzej S. nakazał mu zaksięgować na koncie klienta obligacji o wartości większej niż wynika ze stanu zainwestowanych przez klienta pieniędzy. Kiedy świadek zwrócił na to uwagę, Andrzej S. mimo to nakazał zaksięgować te wartości.

Pod koniec marca 2006 r. Andrzej S. przekazał mu listę klientów, którym należało wypłacić całość zainwestowanych środków.

Transakcji walutowych dokonywał m.in. Maciej S. i dyrektor Józef R. 

Zbiorcza ilość obligacji WGI Consulting opiewały łącznie na około 100 mln zł. System MAP Groszyk mógł również podać wartość środków zainwestowanych przez klientów.

Wyceny obligacji dokonywał Maciej S., w mojej ocenie były to wyceny zawyżone.

Prokurator:

Jak często dokonywał pan przydziału obligacji na rachunkach klientów na podstawie ustnych poleceń?

- Wydaje mi się, że te polecenia były wydawane wtedy, gdy klienci wpłacali lub wypłacali środki. Wydaje się, że to było mniej więcej raz w miesiącu.

Czy to miało związek z błędami systemu informatycznego?

- Biznes WGI działał wcześniej, niż system MAP. Nie wiem, czy ten system oddawał faktyczny stan kont klientów, czy nie był wersją nieprodukcyjną beta, która nie działała jak powinien działać system domu maklerskiego. Ja się nie podpisywałem pod transakcjami dokonywanymi przez ten system nie podpisywałem.

Dlaczego ten system był nierzetelny?

- Był nieprofesjonalnie przygotowany, firma MAP uczyła się systemu finansowego, to był pierwszy ich taki duży klient, wcześniej planowali systemy oświetlenia drogowego. Wszyscy mieli świadomość, że to nie funkcjonuje dobrze - i zarząd, i pracownicy.

Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych

Wspomina pan, że informacja o stanie rachunków klientów byłą drukowana z systemu MAP. Jak to się działo?

- W zakresie informacji o wartości rachunków dla klientów była jeszcze jakaś ręczna ingerencja, wysłanie takich informacji generowanych przez system MAP spowodowałoby lawinę reklamacji, bo były np. ujemne wartości rachunków.

Kto wysyłał te informacje do klientów.

- Dział Tadeusza S. Nie pamiętam nazwisk pracowników jego działu. Nie pamiętam, jak technicznie te raporty drukowano.

Jakie były wzajemne kompetencje pana i pana Jana M. (poprzedniego świadka)?

Ilości obligacji na rachunkach klienta było funkcją tego, ile wpłacili lub wypłacili pieniędzy na konto. Nie było tu normalnej informacji inwestor-emitent: tu emitent emitował tyle obligacji, ile potrzebował inwestor. Z panem Janem M. wymienialiśmy informacje, współpracowaliśmy.

Poruszył pan wątek wypłaty kwot z obligacji pod koniec istnienia WGI DM. Kto do pana przyszedł i to nakazał. Mówił pan, że  kwoty na rachunku nie korespondowały z kwotami przeznaczonymi do wypłaty.

Sędzia odczytuje ten fragment zeznań "W tym zakresie pamiętam przypadek, że Andrzej S, wydał polecenie przydzielenie ilości obligacji niektórym klientom przekraczające stan ich środków finansowych na rachunkach. Zwróciłem na to uwagę, ale Andrzej S. nakazał nie zwracać na to uwagę, ale usłyszałem, że mam się tym nie kierować.

- Nie pamiętam by ktoś inny przychodził z takimi poleceniami. Nie pamiętam, by salda klientów netto uwzględniając wartość obligacji były ujemne, poza jakimiś błędami o wartości kilkaset złotych.

Obrona: Mówił pan o wielu niedociągnięciach systemu MAP Groszyk, czy pracownicy tej firmy byli gośćmi waszymi? Jakie były niedociągnięcia tego systemu?

- Byli bardzo często, siedzieli dniami i nocami w momencie wdrożenia systemu. O tym że system działał źle to była też opinia Iwony B, odpowiedzialnej za przydział obligacji dla klientów.

Powiedział pan, że raz w miesiącu dostawał pan dyspozycje wypłat. Czy zdarzało się, że któryś z klientów po umorzeniu obligacji przychodził i oznajmiał, że wypłacono mu za mało pieniędzy?

- Nie pamiętam, mogły być reklamacje.

Powiedział pan, że wyceny obligacji dokonywał Maciej S. i że w pana opinii były to wyceny zawyżone. Czy jakaś firma audytorska dokonywała oceny dokumentów spółki?

- Nie mam takiej wiedzy.

Czy brał pan udział w posiedzeniach zarządu, rady nadzorczej, dyrektorów którejś ze spółek z grupy?

- Nie.

Pełnomocnik oskarżycieli.

Czym pan się kierował, mówiąc o tym, że ocenia pan wycenę obligacji dokonywanych przez Macieja S. były zawyżone?

- To była moja opinia, wynika z oceny zyskowności transakcji dokonywanych przez dilerów walutowych. Pracownikom mówiono, że te zyski pochodzą z inwestycji w dom maklerski Wachovia, a lokalne transakcje nie mają na to większego wpływu.

Z jakiego systemu pochodziła informacja o stanie rachunków dla KPWiG?

- Nie pamiętam.

Jaka była kwota globalna wartości obligacji WGI Consulting.

- Spod grubego palca: 100-200 mln zł, bliżej 200 mln zł, ale upłynęło 9 lat.

Oskarżycielka posiłkowa: Czy technicznie jest możliwe, że z tego samego systemu można było drukować różne raporty?

- Nie mam takiej wiedzy.

Obrona Czy transakcje walutowe wchodziły w skład wyceny obligacji WGI Consulting?

- Wydaje się, że tak, ale te transakcje księgował pan G. i S.

Sędzia czyta dalsze zeznania świadka

"Przy wprowadzaniu danych do systemu DM moje zadanie to była  weryfikacja danych w programie excel, na podstawie bieżącego rachunku klientów wyliczałem liczbę obligacji przypadających na każdego klienta."

"Kiedy zobaczyłem, jak działa emitowanie, umarzanie obligacji i przyznawanie obligacji klientom, wiedziałem, że długo tam nie popracuję."

"Nie wiem, skąd pochodziły dane o wpłatach i wypłatach klientów, nie pochodziły one z systemu MAP, ani poprzedniego Symphonia. Musiały pochodzić skąd indziej."

"My, pracownicy śmieliśmy się ze sposobu wyceny obligacji. Nie jest możliwe, by kiedy za obligacjami stoją akcje i opcje walutowe, ich wartość ciągle rosła z minimalnymi wahaniami rzędu 1 proc. Niedługo przez upadłością widziałem wycenę aktywów z Wachovii, gdzie główną wartością były akcje CEDC. Prezes tej spółki pan Carey był przyjacielem Macieja S."

Pytania prokurator: Skąd odczucie, że jak pan zobaczył konstrukcję obligacji, to pan pomyślał, że nie będzie tu długo pracował?

- Chaos, który tu panował i mechanizm emitowania i umarzania obligacji nie mógł długo funkcjonować. Takie miałem odczucia.

Pełnomocnik Dlaczego kwestionowaliście sposób wyceny obligacji? Czy zgłaszaliście zastrzeżenia do zarządu?

- To była opinia powszechna w moim odczuciu. Moim przełożonym był pan R. i on o tym wiedział. Ja bezpośrednio o informacji o naszych wątpliwościach nie przekazywałem. Mieliśmy świadomość, że w Wachovii są aktywa stanowiące pokrycie wpłat klientów.

O którego pana S. chodziło w zeznaniach o tym, że zna się z prezesem Careyem?

- O ojca Macieja S. To informacja z googla, panowie razem grają w golfa.

Z czego wynika opinia, że pan R. wiedział o zastrzeżeniach do wyceny?

- Siedziałem z nim 8 godzin dziennie, to był jeden z tematów rozmów. Na zewnątrz ta opinia się nie przedostawała.

Oskarżycielka: Co działo się z ujemnymi saldami klientów, które się pojawiały w systemie MAP Groszyk?

- Ja się tym nie zajmowałem, tylko Andrzej S., któremu to przekazywałem.

Obrońca

Do czego służyła ręczna ingerencja w system MAP Groszyk?

- Według mnie z konieczności poprawiania błędów generowanych przez system.

Pełnomocnik oskarżycieli

Czy główna księgowa korzystała z tego systemu?

- Raczej korzystała z Symphonii. To księgowa starej daty, nie traktowała systemu MAP jako księgowy, ale jako analityczny.  Nie wiem, czy mogła mieć wiedzę o wartości zapisanych w tym systemie. Nie pamiętam, czy dział księgowości miał udział w raportowaniu dla klientów.

 Koniec zeznań świadka.

Zeznaje Jan M., lat 62, makler papierów wartościowych.

Byłem pracownikiem WGI od marca 2005 do czerwca 2006 r. Zajmowałem się porządkowaniem dokumentacji w czasie, gdy WGI przekształcała się w dom maklerski. Potem sporządzałem wykazy osób, które zainwestowały w WGI i przekazywałem te dane do WGI Consulting. Poza tym występowałem w mediach, jak TV Biznes, były krótkie wystąpienia wideo zamieszczane na stronie internetowej WGI, ze dwa razy byłem w telewizji, napisałem też kilka artykułów, np. do miesięcznika "Bank". Wszystko to dotyczyło sytuacji makroekonomicznej Polski, miało na celu pozycjonowanie marki WGI w mediach. Firma WGI była aktywna w mediach, w ten sposób wykorzystywano moją wiedzę i doświadczenie. Napisałem też kilka artykułów do magazynu wydawanego przez WGI "Inwestor Finansowy".

Sąd ujawnia zeznania świadka z 2007 r.:

Pracę w WGI dostał dzięki znajomości z Richardem Mbewe, został koordynatorem ds. organizacji biura WGI. Wówczas działanie biura było już dość dobrze przygotowane, świadek tylko usprawniał procedury. Nie miał dostępu do dokumentów finansowych i nie wie, jak były przydzielane ilości i wartości obligacji WGI Consulting dla poszczególnych klientów WGI DM. To była decyzja Andrzeja S., odpowiadał za to cały zarząd. Członek zarządu Andrzej S, poprzez świadka Adama Ł. dostarczał Janowi M. listę klientów z przyporządkowanymi im ilościami obligacji. Zdarzało się, że Andrzej S. nakazywał  wstrzymanie drukowania listy, żeby wprowadzić poprawki do liczby obligacji zapisanych na konto danego klienta.  Jan M. jest wierzycielem WGI DM na kwotę około 6 tys. zł brutto, ale swoje roszczenia szacuje na 16 tys. zł.

Według jego rozeznania, obligacje WGI Consulting powinny stanowić jedynie część instrumentów przydzielonych na rzecz klientów WGI, stanowiły w portfelu klientów 60-80 proc. wartości. Skąd różnica między zgłoszonymi wierzytelnościami ponad 300 mln zł oraz wartością około 100 mln zł obligacji? Przypuszcza, że istniał jeszcze inny kanał prowadzenia inwestycji, o którym nie miał wiedzy.

Pytania prokurator:

 Czy sytuacje,  kiedy Andrzej S. przedstawiał panu listę z nakreśloną większą liczbą obligacji dla danego klienta były częste?

- Nie. Myślę, że mogło to wynikać z nieumyślnych błędów.

Pełnomocnik oskarżycieli:

Gdzie przekazywał pan efekt swej pracy, czyli raport dotyczący obligacji?

- Do WGI Consulting, najczęściej osobiście, pani Agacie, nie pamiętam nazwiska, była tam główną księgową.

Mówił pan, że pion inwestycji dzielił się na trzy komórki: inwestycyjną, dilerską i analiz. Czy były jakoś dalej podzielone?

- Według mojej wiedzy, nie było dalszego podziału.

A gdzie było pańskie stanowisko umiejscowione?

- Nie przypominam sobie, to chyba była komórka inwestycji.

Kto z panem pracował?

- Józef R. i Adam Ł. Pracowaliśmy w jednym pokoju, nie wiem, czy był tam ktoś jeszcze.

Komu pan bezpośrednio podlegał?

- Józefowi R, a potem Andrzejowi S. Nie pamiętam, kiedy nastąpiła zmiana.

Czy o wynikach swojej pracy informował pan Józefa R.?

- Na początku tylko koordynowaliśmy te dane, pisaliśmy regulaminy, poprawialiśmy je. To trwało miesiąc, czy nawet dłużej.

Po tym okresie kogo pan informował?

- Bezpośrednio pracowałem z Andrzejem S., a roboczo z panem Adamem Ł.

Kto w dziale inwestycji zajmował się sporządzaniem raportów do klientów?

- Nie wiem.

Czy potrafi pan opisać sposób generowania wyników przez dział inwestycyjny?

- Nie wiem, kto zajmował się raportowaniem wyników z inwestycji w obligacje do klientów.

Czy istniała jakaś komórka, stanowisko, gdzie zbierano wszystkie wyniki z inwestycji całej firmy?

- Nie wiem, czy była taka komórka.

W jakie jeszcze instrumenty finansowe inwestowano, oprócz obligacji WGI Consulting?

- Sporo inwestowano na rynku forex, niezwykle ryzykownym. Poza tym inwestowano w akcje polskiej spółki, bodajże Polmos Lublin, myślę, że również w inne akcje, ale nie miałem wiedzy o tym. Nie miałem prawa, bo obowiązywały nas ścisłe restrykcje dotyczące informacji, to było zgodne z ustawą o obrocie papierami wartościowymi.

Czy wie pan gdzie technicznie drukowane były raporty dla klientów?

- Nie wiem, nie spotkałem się z taką działalnością, nie miałem do tego prawa.

Obrońca:

Powiedział pan że na początku pracy uczestniczył pan w przekształcaniu WGI w dom maklerski. To był proces prosty?

- Bardzo trudny, bo należało sporządzić bardzo dużo regulacji, specyficznych, bo to rynek finansowy o dużym ryzyku. Musieliśmy je sporządzić, by spełniać wymogi ustawowe. Trzeba było też uporządkować bazy danych klientów WGI z okresu, kiedy jeszcze nie posiadała zezwolenia na działalność maklerską.

Czy słyszał pan, by przed rozpoczęciem funkcjonowania DM WGI miała problemy z realizacją wypłat czy raportowaniem do klientów?

- Nie.

Czy w ogóle słyszał pan, by WGI przed rozpoczęciem działalności maklerskiej miała jakiekolwiek istotne problemy?

- Nie.

Pełnomocnik oskarżycieli: Jakie kwoty globalnie były inwestowane w obligacji WGI Consulting?

Obserwowałem, jak wzrastała ta kwota w czasie. Jak powiedziałem wcześniej, było to około 90 mln zł, trend był wzrostowy, co utwierdzało mnie, że sprawy idą w dobrym kierunku.

Koniec zeznań świadka, obrona wnioskuje o 5 minut przerwy. Sędzia zarządza przerwę około półgodzinną.

 

 

Wezwani byli m.in. Adam Ł. - analityk finansowy (potem m.in. członek rady nadzorczej KGHM czy DnB Nord), Jan M. - ekonomista (dziś ekspert Business Center Club), Tadeusz S. – były szef działu obsługi klienta.

Grupa WGI działała do 2006 r. Proces jej zarządu ruszył po siedmiu latach śledztwa. Prokuratorzy oskarżają Macieja S., Łukasza K. i Andrzeja S. o nadużycie uprawnień i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach. Łącznie blisko 1,2 tys. poszkodowanych uwzględnionych w akcie oskarżenia straciło 248 mln zł.