DEFICYT: FIRMY NIE UCIERPIĄ

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2000-02-01 00:00

DEFICYT: FIRMY NIE UCIERPIĄ

W 1999 r. wartość polskiego eksportu przestała rosnąć

LEPIEJ ZA 4-5 LAT: Na złagodzenie deficytu handlowego możemy liczyć dopiero za 4-5 lat — uważa Rafał Antczak, ekonomista Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. fot. Grzegorz Kawecki

Dzisiaj Narodowy Bank Polski poda oficjalne dane o wysokości deficytu handlowego w 1999 roku. Ze wstępnych szacunków Ministerstwa Gospodarki wynika, że wyniesie on około 14,2 mld USD (ponad 58 mld zł). Ekonomiści twierdzą, że deficyt nie powinien uderzyć w krajowe firmy.

W 1999 r. import do Polski miał wartość około 40,7 mld USD i był mniejszy niż rok wcześniej o 8,7 proc. W tym samym czasie eksport spadł aż o 12,3 proc. i wyniósł około 26,5 mln zł. Po raz pierwszy od kilku lat jego wartość była niższa niż w roku poprzednim.

— Wpływy z eksportu spadły niemal dwukrotnie w porównaniu z wydatkami na import. Widoczne w 1999 r. osłabienie złotego nie spowodowało dużego spadku importu ani wzrostu eksportu. Wynika z tego, że kondycja polskiego handlu zagranicznego nie zależy od wahań kursu złotego, ale od koniunktury u naszych najważniejszych partnerów — twierdzi Rafał Antczak, ekonomista Centrum Analiz Społeczno- -Ekonomicznych (CASE).

Mało atrakcyjny

Kłopoty naszego eksportu nie są jednak spowodowane wyłącznie dekoniunkturą na Zachodzie i kryzysem na Wschodzie.

— Polscy eksporterzy nie oferują towarów najbardziej poszukiwanych przez zagranicznych importerów. Nie dostarczają też produktów na najbardziej dynamiczne rynki zagraniczne (np. do państw azjatyckich). Nie liczymy się zupełnie na rynku zaawansowanej technologii. Nawet w dziedzinach, w których jakoś istniejemy, tracimy pozycję — uważa Krzysztof Marczewski, wicedyrektor Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego.

Zdaniem specjalistów, wysoki deficyt na razie nie zagraża polskiej gospodarce.

Na razie bezpiecznie

— Dla samych przedsiębiorstw wysoki deficyt nie stanowi jeszcze zagrożenia. Struktura naszego importu jest zdrowa. Tylko 20 proc. zakupów przeznaczane jest na konsumpcję. Reszta to inwestycje w przedsiębiorstwa — mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Ekonomiści nie demonizują też wysokiego deficytu obrotów bieżących.

— Deficyt handlowy jest jedną z głównych przyczyn 7-proc. deficytu bilansu płatniczego. Na szczęście jest on finansowany bezpiecznymi, długoterminowymi inwestycjami zagranicznymi. Wiele państw, które notują szybki rozwój gospodarczy, ma również problemy z deficytem płatniczym — uspokaja Rafał Antczak.

— Istotne jest to, że mimo wysokiego deficytu nie zmniejszają się rezerwy dewizowe. Jest to ważny sygnał dla zagranicznych inwestorów — dodaje Bohdan Wyżnikiewicz.

Kontrolować import

Kłopoty handlu zagranicznego wymusiły na Ministerstwie Finansów ograniczenie popytu wewnętrznego, który jest przyczyną nakręcania importu.

— Ograniczono deficyt budżetowy o jeden punkt procentowy, zapisano też mniejszy niż rok wcześniej wzrost płac realnych. Bank centralny podniósł stopy procentowe i obniży je zapewne dopiero w drugiej połowie roku — wylicza Rafał Antczak.

Działania rządu mają spowodować, że zmniejszy się import konsumpcyjny na rzecz półproduktów i zaawansowanej technologii.

Pobudzić eksport

Janusz Steinhoff, minister gospodarki, już od jesieni zapowiada zwiększenie nakładów na promocję polskiego eksportu. W budżecie na 2000 rok zapisano na ten cel 42 mln zł — o 10 mln więcej niż w 1999 roku.

— Rządowych programów wspierania eksportu było już wiele, a tylko niektóre ich elementy były i są realizowane. Rząd stara się unikać instrumentów bezpośrednio promujących eksport, zgodnie z koncepcją, że to ogólny klimat gospodarczy ma wystarczyć do rozwoju handlu zagranicznego. Obawiam się, że takie podejście jest niewystarczające — uważa Krzysztof Marczewski.