W styczniu 2024 r. deweloperzy nie mogli narzekać na sprzedaż. Popyt był wysoki, gdyż dopinano ostatnie umowy w ramach Bezpiecznego kredytu 2 proc.
- Koniec minionego roku był znakomity i przeciągnęło się to na początek nowego roku. Luty był nieco spokojniejszy, ale to okres ferii – mówi Zbigniew Juroszek, prezes Atalu.
Jego zdaniem popyt powinien się utrzymywać w kolejnych miesiącach. Dlatego konieczne jest przyspieszenie po stronie podażowej, któremu mogłaby sprzyjać łagodna zima.
- Już nie ma lepszych niż sytuacja w budownictwie dowodów na to, że klimat się ocieplił. Jeszcze 10-20 lat temu przestoje na budowach trwały po kilka miesięcy. Dziś ich praktycznie nie ma, a jeśli już są, to wynikają z logistyki i trwają 3-4 dni. Nie zaburzają w żaden sposób ciągłości budowy – mówi Zbigniew Juroszek.
Łagodna zima nie wystarczy jednak, by deweloperzy ruszyli pełną parą.
- Kluczowe są tu inne czynniki. Przede wszystkim, procedury administracyjne, które się wydłużają. Opieszałość wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, urzędy w poszczególnych miastach mają różne oczekiwania i zasady. Tak nie powinno być, gdyż działamy w obrębie jednego prawa – mówi Zbigniew Juroszek.
Niskie wynagrodzenia i brak motywacji
Jego zdaniem, musi powstać katalog wymogów, jakie urząd może stawiać inwestorowi, ubiegającemu się o pozwolenie na budowę.
- To wszystko musi być opisane ustawowo. Nie może być tak, że stan, który jest wystarczający dla miasta A, kompletnie nie zadowala miasta B – przekonuje prezes Atalu.
Drugim powodem są mocno uszczuplone przez Polski Ład budżety gmin, które wpływają na pensje pracowników administracji.
- Problemem jest też to, że urzędników jest za mało i nie są w stanie zająć się wszystkimi sprawami. Oni nie mają żadnej motywacji i sami nam to często mówią - tłumaczy Zbigniew Juroszek.
Problemy płacowo-kadrowe przekładają się również na utrudnienia związane z dostępnością gruntów.
- Deficyt pracowników powoduje, że możliwości przygotowywania nowych planów miejscowych są mocno ograniczone. Inna kwestia jest taka, że poprzednia władza zablokowała wiele działek. Weźmy np. te należące do kolei, kopalni czy spółek energetycznych. One w ostatnich latach były martwe. Nie było zmian planów zagospodarowania przestrzennego, wyburzeń, porządkowania terenu. Tam nikt niczego nie robił, a są to tereny w dobrych lokalizacjach, idealne pod zabudowę mieszkaniową – mówi Zbigniew Juroszek.
Ma jednak nadzieję, że część gruntów należących do administracji zostanie już wkrótce uwolnionych.
- Proces zmian własnościowych w spółkach skarbu państwa postępuje. W ciągu kilku miesięcy powinny się pojawić na przetargach jakieś grunty – mówi Zbigniew Juroszek.
Sprawy urzędowe do poprawki
Na poważny problem deweloperów z administracją wskazują także wyniki ostatniego badania serwisu Dompress.pl.
– Proces uzyskania pozwolenia na budowę sukcesywnie się przedłuża, a szczególnie ma to miejsce w dużych miastach. Wynika to często z braku jednolitej praktyki w zakresie interpretacji skomplikowanych i często zmieniających się przepisów, a nieraz także z powodu braku odpowiedniej komunikacji pomiędzy różnymi działami tych samych urzędów. Mniejsze gminy działają z reguły szybciej, jednak może to wynikać także z tego, że w takich miejscach jest mniej uczestników rynku zainteresowanych inwestowaniem - mówi Damian Tomasik, prezes Alter Investment.
Podobne obserwacje ma Małgorzata Ostrowska, dyrektorka pionu marketingu i sprzedaży w J.W. Construction.
– Wydawanie pozwoleń na budowę to niestety wieloletni proces i na razie nie odczuwamy w tym temacie usprawnień. Temat wydłużających się procesów administracyjnych to zresztą jedna z największych zmor dla przedstawicieli naszej branży. Na pozwolenie na budowę najdłużej czeka się w największych ośrodkach, jak Warszawa czy Kraków. Z naszego doświadczenia wynika, że mniejsze miasta procedują jednak szybciej. Uzyskanie pozwolenia na budowę przebiegało dość sprawnie w Szczecinie czy w Chorzowie, gdzie mamy inwestycje - mówi Małgorzata Ostrowska.