To dobry czas na stopniowe budowanie zaangażowania w akcje spółek o wysokiej jakości biznesu, a równocześnie korzystających z globalnych makrotrendów w nadchodzącej dekadzie, uważa ekspert towarzystwa. Jak tłumaczy, w obliczu historycznie niskich stóp procentowych i braku realnych możliwości zarobku na lokatach i obligacjach skarbowych, inwestorzy zwiększyli tolerancję na ryzyko i będą kupować aktywa o relatywnie większym ryzyku - przede wszystkim akcje, ale także obligacje wysokodochodowe (ang. high yield).
– W obecnej sytuacji trzeba zmienić dogmat myślenia i przekonać się do tego, że nie da się pobić inflacji bez zmienności, jaka jest związana z akcjami czy bardziej ryzykownymi obligacjami - mówi Tomasz Bursa.
Przeczytaj także prognozy innych ekspertów w specjalnym serwisie dla subskrybentów “PB”>>
Jego zdaniem, akcje mają dobre perspektywy zarówno w krótkim terminie, jak i w dłuższym - w perspektywie całej dekady.
– W bliższym terminie oczekujemy zwyżek skoncentrowanych geograficznie (Europa, rynki wschodzące) i sektorowo (spółki cykliczne, spółki finansowe) napędzanych głównie odblokowywaniem gospodarek (efekt szczepionki). Nawet jeśli miałoby się to wydarzyć dopiero w 2022 r., będzie przez inwestorów antycypowany już w roku 2021. Zakładamy, że w przypadku poprawy sytuacji makro rynek będzie przechodził przyspieszona rotację aktywów, na której mogą krótkoterminowo ucierpieć spółki technologiczne, telco i farmaceutyczne, a tym samym szeroki rynek akcji może nie zanotować istotnych wzrostów w pierwszej połowie roku (z ryzykiem wahań) - mówi ekspert OPTI TFI.

Zysk po nowemu
Jak zaznacza Tomasz Bursa, nie należy przywiązywać się jednak do idei wielkiej rotacji od spółek wzrostowych do określanych mianem value.
– Kluczem jest zrozumienie tego, że musi się zmienić sytuacja biznesowa spółek starej gospodarki, by mógł one odrobić poniesione straty. Warto zwrócić uwagę, że np. producenci ropy naftowej przechodzą transformację i stają się koncernami multienergetycznymi. Za jakiś czas 1 dolar ich zysku będzie bardziej powtarzalny, bo będzie pochodził z wielu źródeł, a rezultaty nie będą tak zależne od fazy cyklu koniunkturalnego i ceny ropy. Podobnie może być z bankami, które w USA mają inny model biznesowy niż europejskie - w ich wyniku więcej waży bankowość inwestycyjna - dodaje Tomasz Bursa.
W dłuższym horyzoncie za hossą na akcjach przemawia jego zdaniem pięć czynników.
Po ponad 20 latach latach świat wreszcie dostaje silny impuls technologiczno-rozwojowy związany głównie z transformacją cyfrową (5G/IoT/chmura) oraz z rewolucją energetyczną (odnawialne źródła energii, elektromobilność). Duże pakiety fiskalne będą wspierać politykę monetarną i zapewniają podstawę finansowania inwestycji w nowe technologie i energetykę, oraz finansowanie infrastruktury i służby zdrowia. Do tego zerowe rentowności bezpiecznych instrumentów zachęcają do większego ryzyka inwestycyjnego, a choć na razie niewidoczny to jednak nadal obecny nawis oczekiwań inflacyjnych będzie zachęcał do posiadania akcji kosztem instrumentów dłużnych. Wreszcie - świat wychodzi z bardzo poważnego spowolnienia gospodarczego, więc oczekiwania raczej nie są wysokie, co może przynosić pozytywne zaskoczenia.
Model, opracowany przez Opti TFI wskazuje, że w ciągu tej dekady najwyższe stopy zwrotu przyniosą akcje spółek technologicznych (między 7 a 12 proc. średniorocznie, dzięki dwucyfrowym zyskom na akcję), akcje spółek z USA (5,5-9,5 proc.) oraz z rynków wschodzących (3,5-10 proc.). Natomiast obligacje korporacyjne high yield oraz obligacje skarbowe emerging markets dadzą 3,5-5 proc. rocznie, przy relatywnie niskiej zmienności).
Atrakcyjne kierunki
Rok 2021 może być szczególnie udany dla rynków wschodzących zarówno jeśli chodzi o zyski z akcji, jak i obligacji korporacyjnych.
– Te pierwsze są dosyć atrakcyjnie wycenione (MSCI EM Index ma wskaźnik C/Z na poziomie 15 i stopę dywidendy w wysokości 2,3 proc.) i oferują możliwość wzrostu wyników zarówno w krótkim, jak i długim okresie. Rynki wschodzące reagują dosyć dobrze na cykliczne ożywienie w krajach rozwijających się, słaby dolar pomaga im utrzymywać zadłużenie pod kontrolą, jak również mogą stać się beneficjentem wzrostu cen surowców. Ponadto należy zauważyć relatywnie niski poziom zadłużenia do PKB i sporą dyscyplinę budżetową w niektórych krajach, co powinno zwiększać stabilność gospodarczą - tłumaczy ekspert OPTI TFI.
W cenie powinny być też jego zdaniem akcje europejskie, które będą lepszą inwestycją niż amerykańskie w warunkach odbicia gospodarczego.
Odbicie to będzie również wspierać notowania surowców przemysłowych. Impulsem dla wybranych (jak miedź, lit, kobalt) jest oczekiwany rozwój elektromobilności oraz rozwój inwestycji w Chinach (głównie ruda żelaza).
– Dla ropy zakładamy natomiast stabilizację cen w przedziale 50-55 USD za baryłkę. Te poziomy cenowe wydają się wygodne dla wszystkich uczestników rynku – z jednej strony pozwalają one na generowanie istotnych przepływów pieniężnych do sfinansowania transformacji biznesowej, równocześnie nie zachęcając części producentów do powrotu na rynek i zwiększania podaży - mówi Tomasz Bursa.
Inflacyjna zmienność
Wiceprezes OPTI TFI zakłada wzrost inflacji w tym roku, m.in. wskutek niskiej bazy cen surowców, a także nowych podatków w Polsce i wzrostu opłat administracyjnych.
– Inflacja może wzrosnąć na przełomie drugiego i trzeciego kwartału do około 4 proc. Nie wiemy przy tym, jak zachowają się ceny po “uwolnieniu” gospodarki. Czy popyt rzuci się na wybrane dobra i czy producenci czy usługodawcy będą chcieli sobie skompensować wcześniejsze straty. Nie sądzę jednak, by taki podwyższony przez jakiś czas poziom inflacji skłonił banki centralne do podjęcia jakichś działań. Zapewne bankierzy uznają, że to efekty przejściowe i że trzeba poczekać na rozwój sytuacji - prognozuje Tomasz Bursa.
Specjalista nie ma jednak wątpliwości, że długoterminowe tendencje, związane z ekspansją nowych technologii i stabilizacją cen poprzez efektywne łańcuchy dostaw zepchną inflację w dół.
Tak czy owak w obliczeniu rosnącego zadłużenia rządowego oraz ryzyka zaskoczeń inflacyjnych in plus (przy obecnym konsensusie niskiej inflacji w najbliższych latach) inwestowanie w obligacje rządowe większości emitentów jest zdaniem Tomasza Bursy obarczone dużym ryzykiem, szczególnie dla obligacji długoterminowych.
– W perspektywie najbliższych kilku miesięcy nie oczekujemy jednak skokowego wzrostu rentowności, gdyż będą one „hibernowane” przez działania banków centralnych - zaznacza ekspert.
Za atrakcyjny instrument dłużny uważa natomiast obligacje korporacyjne, w szczególności obligacje subinvestment grade i high yield zarówno z USA, jak i Europy oraz z ratingiem inwestycyjnym z Azji i Afryki.
Wśród walut OPTI TFI zakłada osłabienie dolara spowodowane utrzymywaniem się niskiej premii rentowności względem obligacji europejskich i japońskich. Argumentów za dolarem nie dostarcza także rosnąca nierównowaga w handlu USA oraz ogromne zadłużenie.