Dłuższą pracą w ranny rynek

Marcel LesikMarcel Lesik
opublikowano: 2020-04-06 22:00

Minister rozwoju kopiuje dobre praktyki z Francji, by zminimalizować skalę prognozowanego przez analityków bezrobocia.

Przeczytaj i dowiedz się:

  • jakie zmiany w kodeksie pracy szykuje resort rozwoju
  • co się zmieni dla pracowników, a co dla pracodawców
  • jakiego rozwoju sytuacji na rynku pracy spodziewają się ekonomiści

 

W projekcie drugiej części tarczy antykryzysowej Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju oraz kandydatka na wicepremiera, zaproponowała zwiększenie uprawnień pracodawców wobec pracowników w sektorach uznanych przez władze za strategiczne. Jeśli projekt ustawy wejdzie w życie w niezmienionym kształcie, właściciele sklepów spożywczych, producenci żywności, banki, kopalnie, stacje paliw, przedsiębiorstwa transportowe i energetyczne będą mogli zmusić swoich pracowników do dyżurowania we wskazanym przez siebie miejscu w oczekiwaniu na ewentualne awaryjne podjęcie pracy.

Ponadto firmy z wyżej wymienionych branż będą mogły wskazać podwładnym miejsce, w którym ci będą realizować gwarantowany przepisami kodeksu pracy odpoczynek, jednak jego długość także została przez projektodawcę skrócona. Dotychczas pracownik miał prawo do przynajmniej 11 godzin na dobę nieprzerwanego odpoczynku od pracy — według planowanej zmiany ten okres zostanie skrócony do ośmiu godzin. W ujęciu tygodniowym dotychczas pracownikowi przysługiwało 35 godzin nieprzerwanego odpoczynku. Po wejściu w życie najnowszej ustawy także ten okres zostanie zredukowany — do 32 godzin.

Kopiujemy od Francuzów…

Rozwiązanie minister Emilewicz wydaje się kalką rozwiązania wcześniej przygotowanego nad Sekwaną. Kilka tygodni temu prezydent Francji Emmanuel Macron zaproponował pakiet działań uderzających w prawa pracownicze, tak ważne we francuskiej kulturze politycznej, by zapobiec ewentualnej fali zwolnień i zahamowaniu produkcji.

I tak pracodawcy w strategicznych branżach (jak energetyka, telekomunikacja, transport, rolnictwo, logistyka) przez kolejne trzy miesiące będą mogli pod rygorem zwolnienia z pracy zmusić pracowników do 60-godzinnego tygodnia pracy (zamiast zwyczajowych 35 godzin). Dodatkowo pracodawcy będą mogli zabrać tydzień płatnego urlopu każdemu pracownikowi, który w wyniku kwarantanny będzie musiał zostać w domu. Wprowadzenia tego ostatniego rozwiązania także w Polsce domagają się członkowie Rady Przedsiębiorczości.

…bo bezrobocie wybucha

Działania minister rozwoju zbiegają się w czasie z coraz bardziej pesymistycznymi prognozami dla polskiego rynku pracy. Wśród przyczyn takich prognoz jest m.in. chłodne przyjęcie przez pracodawców rozwiązań pomocowych zawartych w pierwszej edycji tarczy. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku zaznacza, że bezrobocie uderzy głównie w pracowników, których nie

obejmuje kodeks pracy, a także że stopa bezrobocia niebezpiecznie zbliżyć się może do 10 proc.

— Nasze oczekiwania co do rozwoju sytuacji na rynku pracy pogorszyły się w ciągu tygodnia. Widzimy coraz więcej czynników ryzyka, iż wzrost bezrobocia będzie szybszy i silniejszy niż nasze dotychczasowe oczekiwania, które zakładały skalę wzrostu bezrobocia nie większą niż w czasie kryzysu po upadku Lehman Brothers. Wzrostem bezrobocia najsilniej i najszybciej będą dotknięte usługi — gastronomia, hotele i turystyka, transport pasażerski, częściowo także handel. Ryzyko najszybszej utraty pracy dotyczy pracowników wykonujących zadania na podstawie umów cywilnych, umów o pracę na czas określony, a także samozatrudnionych. Analiza branż wskazuje, że skutkami koronawirusa dotkniętych może być bezpośrednio 25 proc. pracowników — przewiduje Grzegorz Maliszewski.

Dodaje, że mniejszy optymizm co do rozwoju sytuacji na rynku pracy wiąże się także ze spadkiem wiary w skuteczność działań podjętych w ramach tarczy antykryzysowej, które mogą nie być wystarczające, żeby powstrzymać wzrost bezrobocia.

— Tym bardziej że część propozycji w ramach pierwszej wersji tarczy antykryzysowej pomijała duże firmy. W rezultacie w naszym obecnym scenariuszu zakładamy wzrost bezrobocia na koniec tego roku do poziomu 8,5-9 proc. — zaznacza ekspert.

Szara strefa podbije wynik

Podobnego zdania co do skali nadchodzącego problemu jest Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, który podkreśla, że rynek pracy odda rzeczywistą skalę szkód dopiero po upływie trzymiesięcznych wypowiedzeń.

— Największy wzrost liczby nowych bezrobotnych z powodu COVID-19 zaobserwujemy najprawdopodobniej na koniec czerwca tego roku. Z uwagi na trwający okres wypowiedzenia czy też wstrzymywanie się firm z decyzjami z powodu panującej niepewności, statystyki za kwiecień i maj nie będą odzwierciedlały pełnej skali redukcji etatów. Ponadto obecnie obserwowana jest tendencja do masowego rejestrowania się Polaków (m.in. osób biernych zawodowo, pracujących w szarej strefie, czy też wykonujących pracę w ramach umowy o dzieło) w urzędach pracy jako osoby bezrobotne w celu uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego — zauważa Jakub Borowski.

Dodaje, że takie działanie jest neutralne z punktu widzenia zatrudnienia, ale przyczynia się do zwiększenia stopy bezrobocia.

— Uwzględniając powyższe czynniki, prognozujemy, że stopa bezrobocia rejestrowanego wyniesie 8,1 proc. na koniec kwietnia br. i wzrośnie do 9,4 proc. na koniec czerwca. Następnie zacznie się ona stopniowo obniżać, osiągając poziom 8,2 proc. na koniec 2020 r. i 6,1 proc. na koniec 2021 r. — prognozuje analityk.