Zamówienia w niemieckim przemyśle gwałtownie skoczyły w czerwcu, odbijając się względem majowych wyników aż o 27,9 proc. Te dane zaskoczyły nawet największych rynkowych optymistów, bowiem mediana prognoz ekspertów zakładała wzrost jedynie o 10 proc. To rysujące się w kształcie litery V odbicie w przemyśle jest wynikiem zniesienia koronawirusowych restrykcji i realizacji odłożonych na czas lockdownu zleceń. Czerwcowy wynik wciąż jednak kształtuje się wyraźnie poniżej rzeczywistości sprzed wybuchu pandemii — w ujęciu rok do roku oznacza bowiem spadek o 11,3 proc., podobnie jak porównanie czerwca do ostatniego miesiąca przed pandemią, a więc do lutego.

Popyt w górę
Tak dobry wynik napędzany był głównie krajowym popytem, mimo że sektor przemysłowy u naszych zachodnich sąsiadów jest z zasady nastawiony na eksport — zamówienia w Niemczech wzrosły o 35,3 proc., podczas gdy te zagraniczne jedynie o 22 proc. To sygnalizuje, że zerwane podczas pandemii globalne łańcuchydostaw potrzebują więcej czasu, by powrócić do dawnej świetności. Co ciekawe, to dobra inwestycyjne zanotowały największy skok popytu — urósł o 45,7 proc. m/m. Tymczasem nowe zamówienia na dobra konsumpcyjne wzrosły o jedyne 1,1, po wzroście o 4,3 proc. w maju.
Częściowo wynika to z tego, że popyt gospodarstw domowych spadł nieco mniej w okresie lockdownu niż sektora produkcyjnego, który niejako siłowo został zahamowany. Z drugiej strony konsumenci nie wydają zbyt dużo, martwiąc się o zatrudnienie w kolejnych miesiącach. Jak zauważa jednak Claus Vistesen, główny ekonomista Pantheon Macroeconomics, sektor dóbr pośrednich ma nieco większe znaczenie dla kolejnych odczytów: „Zamówienia na dobra pośrednie wzrosły o 10,6 proc. Odbicie popytu na dobra pośrednie jest zachęcające z dwóch powodów. Po pierwsze w maju był on praktycznie niezmienny. Po drugie trend wzrostowy w tym subindeksie często prowadzi do wzrostu pozostałych głównych komponentów” — zaznacza analityk think tanku.
Lepsze nastroje nad Wisłą
Carsten Brzeski, główny makroekonomista Banku ING, z radością przyniósł pozytywną czwartkową niespodziankę z największej unijnej gospodarki, zastrzegając jednak, że niemiecki przemysł oprócz koronawirusa musi się w końcu zmierzyć z bardziej strukturalnymi wyzwaniami, by powrócić solidnie na ścieżkę wzrostu: „Po zniesieniu lockdownu w kwietniu gwałtownie wzrosła w Niemczech głównie konsumpcja prywatna. Działalność przemysłowa wciąż pozostawała w tyle. Obecnie szersza działalność krajowa powróciła do poziomów ponad 90 proc. sprzed kryzysu, a przy dzisiejszych liczbach księgi zamówień przemysłowych również powróciły do poziomów 90 proc. sprzed kryzysu. Jedynym czynnikiem ograniczającym dalszy wzrost zamówień jest fakt, że konsekwentnie spadały one już od dwóch lat, a więc na długo przed kryzysem. Trudno więc będzie teraz notować istotne wzrosty. Te problemy strukturalne nie znikną z dnia na dzień, ale dzisiejsze dane wskazują, że branża może nadrobić zaległości w pozostałej części gospodarki” — zaznacza ekspert holenderskiego banku.
Takie wyniki niemieckiej gospodarki to dobry znak dla polskich producentów — wiele firm przemysłowych w Polsce to poddostawcy dla niemieckiego przemysłu, w związku z tym kiedy zwiększa się popyt na niemieckie produkty, rosną zamówienia i polepszają się nastroje nad Wisłą. W piątek opublikowane zostaną dane za czerwcową produkcję przemysłową, które w świetle czwartkowych danych zapewne również okażą się pozytywną niespodzianką.