Dr Witt sponsoruje nie tylko konie
OSTATNIA PRZESZKODA: W czasie krosu konie miały do pokonania 18 przeszkód terenowych. Konie widziały je po raz pierwszy. Jeździec musiał więc być zdecydowany, a koń odważny. Ten zimny prysznic na zakończenie niekiedy sprawiał koniom widoczną przyjemność.
Z INNEJ POZYCJI: Cała nasza rodzina jeździ konno. My dziś już nie wygralibyśmy w żadnych zawodach, ale w ubiegłym roku po raz pierwszy zagrałem na wyścigach, podczas podobnej imprezy zorganizowanej z okazji rocznicy firmy Dr Irena Eris i wygrałem 200 zł — mówi Andrzej Wójcicki, który przybył tu wraz z żoną Katarzyną. Razem prowadzą firmę Idea 25.
TRWAŁE ZWIĄZKI: Zaprzyjaźniliśmy się przez konie. Ja w tej chwili nie mogę jeździć, ale patrzę i zazdroszczę. Niebawem sobie odbiję ten przymusowy bezruch — mówi Katarzyna Dowbor (na zdjęciu z Andrzejem Wojdą).
WIERNY: W czasie studiów jeździłem w Stadninie Ogierów w Białce. Ogiery dla początkującego to nie był dobry pomysł, ale i tak kocham konie do dziś i chyba jest to uczucie wzajemne — zapewnia Tomasz Stockinger.
W Starej Miłosnej pod Warszawą rozegrano Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego Dr Witt Cup. Długi majowy weekend sprzyjał raczej wyjazdom niż przyglądaniu się zawodom jeździeckim. Mimo to na hipodromie Legii nie zabrakło wielbicieli koni.
WKKW ma tradycję sięgającą czasów przedwojennych. Zawody trwały trzy dni. Konie i jeźdźcy poddawani byli kolejnym próbom. Najtrudniejszy był kros — próba terenowa z 18 przeszkodami. Nie obyła się bez przygód.
Pod patronatem firmy Dr Witt zawody odbywały się po raz drugi. Andrzej Wojda, prezes firmy, jeździ konno od kilku lat. To jego osobistej pasji należy zawdzięczać, że zawody mogą odbywać się bez problemów, przynajmniej finansowych. Zainwestował w imprezę zresztą nie tylko swoje pieniądze. WKKW zawdzięcza mu także organizatora imprezy, Mariana Nowickiego, który na co dzień trenuje dwa konie sponsora iÉ jego samego. Jak mówią postronni, bez niego tych zawodów by nie było.
— Ludzie, którzy aktywnie uczestniczą w życiu sportowym, mają jakieś pasje, przejawiają zwykle więcej inicjatywy, łatwiej sobie radzą w życiu — przekonuje Andrzej Wojda.
Szef firmy Dr Witt broni się przed wizerunkiem biznesmena zza biurka. Nie zawsze jest to jednak dobrze widziane w środowisku.
— Znam wielu ludzi ze świata biznesu, którzy zarzucają mi, że nie oddaję się bez reszty zarabianiu pieniędzy, że korzystam z życia. Ja tymczasem nie potrafiłbym zrezygnować z biznesu dla koni ani odwrotnie. Pieniądze są rzeczą cenną. Od czasu, kiedy je wymyślili Fenicjanie, ludzie starają się je gromadzić. To dobrze, pod warunkiem, że służą realizacji innych celów — opowiada Andrzej Wojda.
Wszechstronne Zawody Konia Wierzchowego to nie jedyna „końska” impreza, której patronuje szef firmy Dr Witt. Sponsoruje także zawody dla środowisk twórczych w Zakrzewie. Stąd jego przyjaźń z Katarzyną Dowbor i Tomaszem Stockingerem. Razem jeżdżą konno, wspólnie przeżywają emocje związane z zawodami.
— Andrzej ma jeszcze inną pasję, mało komu znaną. On w ogóle lubi się dzielić. Karmi dzieci z jednej ze szkół w Bieszczadach. Co roku organizuje Wigilię w coraz to innym domu dziecka — zdradza Katarzyna Dowbor.
— Ja nie lubię rozgłosu przy okazji akcji charytatywnych. Jeśli daje się po cichu, to z potrzeby serca, a nie dla poklasku. Mam też swoje nagrody. Ostatnio byłem na Wigilii w domu dziecka w Górach Świętokrzyskich. Jadłem razem z dziećmi, odwiedzałem je w pokojach. Jeden z najstarszych wychowanków, zwierzył się, że takiego święta nie miał jeszcze nigdy w życiu. To zachęca, by robić to nadal — mówi Andrzej Wojda.
— Ludzie niekiedy zapominają, że sztuką jest nie gonitwa za tylko jednym celem w życiu, ale takie połączenie różnych podejmowanych działań, które zapewnia harmonię, równowagę — dodaje Tomasz Stockinger.