Drugie okrążenie jest bardziej wyczerpujące
PO OWOCACH POZNACIE: Integracja z UE wydaje się jednak cięższym zadaniem dla prezydenta i całej Polski niż wstąpienie do NATO. fot. Małgorzata Pstrągowska
Przekładając wynik wyborów na terminologię sportową — Aleksander Kwaśniewski wystartował początkowo na 400 metrów, a okazało się, że sędziowie przedłużyli mu dystans do 800. 23 grudnia usłyszy dzwonek na drugie okrążenie stadionu.
JEDNYM z ciekawszych wątków kampanii wyborczej było czytanie Konstytucji pod kątem, co prezydent naprawdę może zdziałać — poza przyznawaniem, otwieraniem i wręczaniem. Wyszło na to, że w pojedynkę ma niewielkie moce konstruktywne, natomiast sprawdza się w działaniach destruktywnych.
W PIERWSZEJ KADENCJI Aleksander Kwaśniewski przekazał Sejmowi do ponownego rozpatrzenia dziewięć ustaw, z tego skutecznie zablokował siedem. Parlament odbił weto tylko raz, a najnowsze rozpatrzy na najbliższym posiedzeniu. Kilka wet miało strategiczne znaczenie dla gospodarki i całego państwa. Gdyby jednak prezydent wykonywał zamówienia wszystkich lobby — wet byłoby nie dziewięć, lecz sto dziewięć.
SEJM zrewanżował się przetrzymaniem przez całą kadencję trzech prezydenckich projektów ustaw — o stanie klęski żywiołowej, o stanie wyjątkowym oraz o stanie wojennym. Wszystkie formalnie uzyskały pozytywną opinię rządu. I co z tego — zostały zepchnięte do kolejki, w której czekają już 1079 dni. Na tym przykładzie widać, jak puste były obietnice kandydatów -— ja zmienię, ja wprowadzę... Kluczem do realizacji programu jest ułożenie sobie przez głowę państwa stosunków z parlamentem.
NAJWAŻNIEJSZYM strategicznym zadaniem dla prezydenta kadencji 2000-2005 jest oczywiście wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej. Wyniki z 8 października pozwalają oczekiwać z całkowitym spokojem na referendum unijne — tym bardziej że Aleksander Kwaśniewski ma dar przekonywania wahającego się elektoratu. W roku 1997 dzięki swemu osobistemu zaangażowaniu wygrał znacznie trudniejsze referendum — konstytucyjne.
NA RAZIE to Bruksela nas nie chce. Przełamanie terminowej obstrukcji przywódców państw unijnych jawi się jako największe pole do popisu dla znającego ich mentalność starego/nowego prezydenta RP. Jego druga kadencja kończy się dokładnie 23 grudnia 2005 r. Nie chciałby chyba, aby Polska weszła do UE dopiero... 1 stycznia 2006 r.