Startujesz w publicznym przetargu? Uważaj. Jeśli zaproponujesz bardzo niską cenę, musisz udowodnić, że faktycznie za nią wykonasz zlecenie. Jeśli nie — zostaniesz wyrzucony z przetargu, a zamawiający może nawet zatrzymać twoje wadium.
![CENOWE PERTURBACJE:
UZP, któremu szefuje Jacek Sadowy, próbował opracować definicję rażąco niskiej ceny. Nie udało się. Teraz proponuje więc nowe rozwiązania, dzięki którym zamawiający będą mogli zweryfikować realność cen w ofertach.
[FOT. GK] CENOWE PERTURBACJE:
UZP, któremu szefuje Jacek Sadowy, próbował opracować definicję rażąco niskiej ceny. Nie udało się. Teraz proponuje więc nowe rozwiązania, dzięki którym zamawiający będą mogli zweryfikować realność cen w ofertach.
[FOT. GK]](http://images.pb.pl/filtered/53e0f706-0a78-420e-bb8b-b507e8f34bcf/7cccffbc-39d0-58f0-9c38-abe357dacad0_w_830.jpg)
Takie rozwiązania przewiduje najnowszy projekt nowelizacji prawa zamówień publicznych. Jego autorzy, pracownicy Urzędu Zamówień Publicznych (UZP), przewidują, że jeśli zamawiający będzie podejrzewał, że oferty w przetargu „zawierają nienormalnie niską cenę”, może zażądać wyjaśnień. Wówczas wykonawca będzie musiał podać składowe części oferty, nawet te, które stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa, np. wysokość wynagrodzeń.
Dwie pieczenie
Nowelizacja nie tylko wyeliminuje cenowe patologie z polskich przetargów, ale także ograniczy szarą strefę na rynku pracy.
„Brak aktywności wykonawcy w zakresie przedstawienia szczegółów dotyczących składowych elementów oferty i wyjaśnienia poziomu ceny może rodzić podejrzenie, że wykonawca złożył w postępowaniu ofertę „pozorną” (…) W powyższych okolicznościach projekt ustawy przewiduje wprowadzenie sankcji zatrzymania wadium. (…) Projektowana regulacja nie tylko będzie zabezpieczała prawidłowość przebiegu postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, ale również będzie przeciwdziałała zmowom wykonawców” — czytamy w uzasadnieniu do ustawy.
— To krok w dobrym kierunku. Zatrzymanie wadium to rzeczywiście realna groźba dla firm, zmuszająca do rzetelnego kalkulowania oferty. Jednak wszystko zależy od tego, jak przepisy będą stosowane w praktyce: czy faktycznie zamawiający będą dociekać, jak została skonstruowana oferta — mówi Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
— Pytanie też, czy zamawiający będą mieć specjalistów, którzy będą w stanie rzetelnie ocenić cenową realność oferty. Dotychczas zamawiający mogli prosić o wyjaśnienia, ale wygodniej było im stosować kryterium najniższej ceny, bo zwalnia ono z konieczności podejmowania decyzji i ponoszenia odpowiedzialności — wtóruje mu Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego.
— Kiedy zamawiający pytał o ofertę, dostawał zazwyczaj bardzo ogólne wyjaśnienia od wykonawców i już nie dopytywał o szczegóły. Przykład z mojej praktyki adwokackiej: przetarg na projekt — mój klient składa ofertę wartości 75 proc. kosztorysu. Jest drugi, bo oferta najniższa to 25 proc. kosztorysu.
Zaskarżamy przetarg w Krajowej Izbie Odwoławczej, uznając, że najtańsza oferta jest rażąco niska. Podczas rozprawy podmiot, który dał najniższą cenę, wyjaśnia jednak, że udzielił zamawiającemu dużej bonifikaty, i zostaje to przyjęte — opowiada Jan Styliński.
Obligatoryjne wyjaśnienia
Żądanie wyjaśnień przez zamawiających powinno być, jego zdaniem, obligatoryjne, jeśli na przykład najtańsza oferta nie przekracza 60 proc. kosztorysu. Jeśli zamawiający będzie mógł, a nie musiał żądać wyjaśnień, może się okazać, że woli zbyt wiele nie wiedzieć.
Coś w tym jest — teraz zamawiający zarzucają wykonawcom, że źle skalkulowali oferty, nie przewidując wzrostu cen materiałów. Budowlańcy bronią się, mówiąc, że go zakładali, ale towary podrożały dwukrotnie, a taką zwyżkę trudno przewidzieć. Jeśli już na etapie przetargu strony będą konsultować zawarte w ofercie prognozy, razem będą odpowiadać, jeśli one się nie sprawdzą.
OKIEM ANALITYKA
To dobry pomysł
WOJCIECH BYŚKINIEWICZ
właściciel firmy Byś przetwarzającej odpady
Zmiany w prawie zamówień publicznych, które mają wyeliminować rażąco niskie ceny, są dobrym pomysłem. Na pewno oznaczałyby duże problemy dla koncernów, które stosują dumpingowe ceny. Jeżeli od mojej firmy zamawiający zażądałby pokazania składowych oferty, to nie miałbym z tym żadnego problemu. Nie mam nic do ukrycia. Nie sądzę, by była to ingerencja w tajemnice firmy. Sęk w tym, że w przetargach, gdzie chodzi o ekologię, w ogóle nie powinno być kryterium najniższej ceny, bo w gospodarce odpadami ekologia jest na pierwszym miejscu. Względy ekologiczne są najważniejsze i zamawiający powinien się tego trzymać. W przypadku warszawskiego przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych kryterium najniższej ceny było decyzją polityczną i przykładem populizmu. Samorządowcy się cieszą, bo zaproponowali kryterium najniższej ceny i będą mieli większe szanse wygrać wybory.