PB: Od czego zacząć przygodę z inwestowaniem w whisky?
Szymon Fałkowski: Od przygotowania odpowiedniego portfela oczywiście. A zupełnie poważnie. Whisky jest na tyle wdzięcznym produktem inwestycyjnym, że można zacząć zarówno z niskiego poziomu inwestycji — mam tu na myśli 500 czy 1000 zł, jak również z bardzo wysokiego — inwestując setki tysięcy złotych. O wartości whisky decyduje na pewno jej wiek, renoma destylarni i jakość produktu. O skuteczności inwestycji decyduje jednak przede wszystkim wiedza. Warto zacząć od zebrania choćby podstawowych informacji, pogrzebać w danych, aby np. wiedzieć, czy destylarnia, której produktem jesteśmy zainteresowani, jeszcze istnieje. Istotna jest również liczba wypuszczonych butelek. Wiadomo, że im mniej butelek na rynku, tym ich cena wyższa. Idąc dalej, warto zwrócić uwagę na opakowanie, na oprawę produktu, na jego unikatowe cechy.
Butelki z whisky to inwestycja raczej długoterminowa?
Tak powinniśmy ją traktować. Dobrze przyjąć perspektywę około 10 lat. Oczywiście wiele zależy od tego, jaki produkt wybierzemy. Patrząc na oficjalne dane indeksu whisky — zarówno inwestycyjnych, jak też kolekcjonerskich — zobaczymy w tym okresie zwrot nawet na poziomie przekraczającym 300 proc. Podobnie jak w przypadku innych inwestycji, próbując zarobić na whisky, można wybrać jedną z dwóch dróg. Prostsza, czyli zwrócenie się do osób czy firm, które specjalizują się w tego typu inwestycjach i budują portfolio whisky. Trudniejsza, ale moim zdaniem ciekawsza, to eksploracja informacji na temat whisky, zgłębianie informacji na temat destylarni, rynkowych tendencji, obserwowanie aukcji. Ważny jest też kontakt z destylarniami, odwiedzanie ich. To jest trudniejsza ścieżka, ale znacznie bardziej ciekawa i dająca dużo większą niż zarobek satysfakcję.
Inwestycje alternatywne to oczywiście przede wszystkim inwestycje, ale emocje w takich transakcjach grają równie ważną rolę jak zarobek...
Czasami ważniejszą. Generalnie w inwestycjach alternatywnych emocje są kluczowe. Jest to tak zwana dywidenda emocjonalna właśnie — możemy mieć pewien produkt u siebie na półce, który z biegiem lat zyskuje na wartości. Już sama emocja stanowi dla inwestora, dla którego obiekt inwestycji jest jednocześnie obiektem pasji czy zainteresowań, sporą wartość.
Wróćmy do zarabiania. Mogę próbować kupić butelkę whisky i sprzedać ją po latach z zyskiem, a mogę kupić beczkę, czekać aż wlany do niej płyn nabierze odpowiednich cech i dopiero liczyć na zysk?
Oczywiście. To drugi sposób inwestowania. Można kupić beczkę zaraz po tym, jak whisky się w niej znalazła i rozpoczął się proces starzenia. Z upływem czasu wartość umieszczonego w beczce trunku będzie rosła. Oczywiście wymaga to o wiele większej inwestycji niż kupno butelki. Wymaga też wiele więcej zaangażowania — trzeba m.in znaleźć odpowiednie miejsce do przechowywanie beczki czy beczek. Później inwestor ma dwie możliwości: albo sprzedać beczkę w całości, albo rozlać jej zawartość do butelek. Oczywiście wtedy znowu dochodzi pewna komplikacja, bo jest kwestia akcyzy, podatku od sprowadzenia whisky do Polski, ale oczywiście jest to możliwe. Dla tych, którzy nie chcą się aż tak angażować, pozostają butelki. Pod tym względem nasz lokalny rynek zaczyna być coraz ciekawszy.
Ile może być wart?
Jeżeli chodzi o inwestycję w whisky, oficjalnych danych nie ma. Rynek dóbr luksusowych w Polsce jest już wart prawie 37 mld zł. Z naszych szacunków wynika, że rynek whisky to już około 1 mld zł. Jesteśmy natomiast na początku drogi, jeżeli chodzi o inwestycje. Czołowymi rynkami, gdzie historycznie kolekcjonowanie whisky i inwestowanie jest dobrze rozwinięte, są na pewno Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Ostatnio do tej grupy dołączyły kraje z Azji — Chiny, Japonia i Tajwan.
Jakie ceny na zagranicznych aukcjach osiągają najdroższe butelki?
Chodzi o bardzo duże kwoty. Jedna z najdrożej sprzedanych butelek whisky na świecie osiągnęła wartość 6,2 mln USD, natomiast generalnie whisky o wartości 500-600 tys. zł przy okazji butelek kolekcjonerskich to jest pewna norma. W Polsce też mamy swoje rekordy. Niedawno wprowadziliśmy na rynek butelkę whisky The Balvenie 60. Była wyprodukowana ze specjalnej okazji, a mianowicie celebrowała sześćdziesięciolecie jednego z pracowników, malt mastera Davida Stewarta. W tym momencie kosztuje 800 tys. zł.
Czy bez ugruntowanej wiedzy na temat whisky jestem w stanie rozpoznać potencjał inwestycyjny jakiejś butelki?
To będzie bardziej loteria niż inwestycja. W takiej sytuacji warto posilić się wiedzą ekspercką osoby, która w takim specjalistycznym miejscu, sklepie, pracuje. Czy butelka jest z destylarni, która jeszcze operuje czy nie? Czy jest to element jakiejś szerszej kolekcji? Ile butelek zostało wypuszczonych na rynek w Polsce i globalnie? Takie pytania pozwolą nam podjąć bardziej racjonalną decyzję.
Jakiś przykład — ile mogę zarobić, jeśli wygram na tej loterii?
W 2011 r. wypuściliśmy na rynek whisky Glenfiddich Snow Phoenix. Butelka w tamtym czasie kosztowała około 300 zł. Obecnie na aukcjach jej cena dochodzi do 5 tys. zł. W momencie jej debiutu na rynku pewnie nikt nie pomyślał, że to może być whisky inwestycyjna.
Rozmawiał Marcin Bołtryk
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub w Twojej ulubionej aplikacji.
dziś: „Płynne inwestycje”
goście: Szymon Fałkowski - William Grant & Sons, Dawid Kulkiewicz - DESA Unicum, Przemysław Barankiewicz - Finax


