e-Waterbus płynie po kapitał

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2021-03-18 20:00

Polski start-up produkujący łodzie elektryczne szuka inwestora i kilku milionów złotych na rozwój. Jego pierwszy projekt trafi wkrótce do klienta z Niemiec.

Z artykułu dowiesz się:

  • jaki pomysł na biznes ma polski startup
  • na co poszukuje kilki milionów złotych finansowania
  • czym chce przyciągnąć inwestorów

Kiedy klienci zaczęli pytać podwarszawską firmę Waterbus, produkującą house-boaty, o łódki elektryczne, ta postanowiła działać. W sierpniu 2019 r. powstała spółka e-Waterbus, która na początek dostała 1,5 mln zł, m.in. od funduszu Shape VC. Nowa spółka opracowała model e-jachtu oraz silnika z zestawem baterii i kończy już produkcję pierwszych egzemplarzy.

Czas na kolejną rundę finansowania. E-Waterbus chce teraz pozyskać kilka milionów złotych. Doradza jej Grant Thornton.

Klient chce eko.
Klient chce eko.
E-Waterbus, którego prezesem jest Jerzy Bajron, widzi trendy związane z elektromobilnością i rosnącym zainteresowaniem klientów ochroną środowiska. Ma na to łódkę.
Marek Wiśniewski

I inwestor, i NCBR

- Zaczynamy kontaktować się z inwestorami. Mamy nadzieję zamknąć tę rundę finansowania w połowie tego roku – mówi Michał Gołuszka z Grant Thorntona.

e-Waterbus będzie rozmawiać z funduszami venture capital inwestującymi w firmy na wczesnym etapie rozwoju, inwestorami indywidualnymi, a także obecnymi w Polsce firmami z branży jachtowej.

- Niektóre firmy z krajowego rynku są już wspierane przez kapitał zagraniczny. Tacy gracze, znający już lokalny rynek, są dla nas interesującymi rozmówcami – twierdzi Michał Gołuszka.

Wylicza, że pieniądze zostaną przeznaczone na: pełną komercjalizację prototypu jachtu i silnika o mocy 5 kW, działania sprzedażowe, zakup materiałów, zatrudnienie inżynierów oraz badania i rozwój.

Podkreśla, że równolegle e-Waterbus ubiega się o 7 mln zł dotacji z NCBR. Te pieniądze też chce przeznaczyć na zwiększenie skali biznesu.

Ładowanie na osiem godzin

Piotr Kiljańczyk, członek zarządu e-Waterbusa, podkreśla, że spółka ma już pierwszego klienta.

- To osoba indywidualna z Niemiec i jednocześnie nasz wieloletni klient, który ma już naszego houseboata. Teraz chciał coś mniejszego, elektrycznego – mówi Piotr Kiljańczyk.

To oznacza pierwsze przychody. Cenę łódki od e-Waterbusa można szacować na 500 tys. zł, a najdroższą jej częścią jest bateria. Szczęśliwie, baterie tanieją. Piotr Kiljańczyk wspomina, że jeszcze niedawno za 1 kWh należało zapłacić 600 EUR, dziś jest to już połowa tej ceny. Wraz z rozwojem elektromobilności koszt baterii będzie nadal malał.

- Na jednym ładowaniu łódka może pływać około ośmiu godzin z prędkością 9 km/h, a doładowanie możliwe jest ze zwykłego gniazdka w porcie. Na razie jest to często bezpłatna usługa, ale wraz z rozwojem rynku na pewno się to zmieni. Aby koszty eksploatacji jachtu były jak najniższe, w pierwszym produkcie zastosowaliśmy system doładowywania baterii z paneli fotowoltaicznych zamontowanych na jachcie – tłumaczy Piotr Kiljańczyk.

Elektryczna łódka e-Waterbusa zaprojektowana została z myślą o firmach czarterowych. Nie ma sypialni, ma za to kuchnię i toaletę, więc przeznaczona jest do wielogodzinnych wycieczek rekreacyjnych.

Czartery mają dobry czas

Michał Gołuszka przekonuje, że e-Waterbus dobrze się wpisuje w trendy związane z elektromobilnością i rosnącym zainteresowaniem klientów ochroną środowiska. Projektowi sprzyja też to, że Polska na jachtowym rynku jest potęgą.

W Polsce funkcjonuje około 150-170 stoczni. Grant Thornton powołuje się na dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wskazujące, że w 2018 r. Polska odpowiadała za 60 proc. unijnego eksportu jachtów. Na drugim miejscu była Finlandia, z udziałem na poziomie zaledwie 9,1 proc. Polska Izba Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych podaje z kolei, że około 90 proc. polskiej produkcji jachtów przeznaczane jest na eksport (dane z 2017 r.), a od 2009 r. coroczny wzrost produkcji to około 10 proc.

Już jesienią 2020 r. pisaliśmy w „PB”, że pandemia wprawdzie odcisnęła piętno na branży jachtowej, ale jednocześnie WHO uznało jachting za jedną z najbezpieczniejszych form rekreacji w czasach koronawirusa. W efekcie firmy czarterujące jachty nie narzekały na brak klientów, a nadchodzący sezon może być jednym z najlepszych w historii.

Niejedna stocznia szuka inwestora
Wojciech Nowicki
ekspert ds. branży jachtowej w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu

Warto pamiętać, że niejedna polska stocznia rozgląda się dziś za inwestorem. Coraz więcej producentów jachtów i łodzi romansuje z napędem elektrycznym, wiele polskich stoczni wprowadza już takie rozwiązania. Nie ma jeszcze jednak technologii, która dawałaby osiągi porównywalne z silnikami spalinowymi. Kiedy takie technologie się pojawią, klienci masowo będą na nie przechodzić.

Elektromobilność to niewątpliwie mocny trend, również w jednostkach pływających. Dla użytkowników i branży kluczowe powinno być jednak to, skąd jest ten prąd: ze źródeł odnawialnych czy sieci, czyli źródeł nieodnawialnych, jak węgiel. Bez wątpienia warto wspierać rozwój jednostek korzystających z OZE.