Znane z wołowiny restauracje Ed Red ruszyły ze zbiórką pieniędzy w crowdfundingu na kolejny rok inwestycji. Już myślą o kolejnej emisji i giełdzie. I bardzo ciągnie je za granicę.

Za Ed Redem stoi współtwórca ogólnopolskiej sieci pizzerii — Fabryka Pizzy (kupionej w tym roku w całości przez Sfinksa) Grzegorz Kłos. Pierwszy Ed Red powstał w Krakowie cztery lata temu, drugi w Warszawie w 2016 r. W ciągu najbliższych trzech lat mają przybyć kolejne 24 lokale, ale w innych formatach — cztery mniejsze wersje Ed Redów — z mniejszym menu opartym na stekach i bez tak rozbudowanego zaplecza kuchennego jak obecne restauracje, oraz 20 Targowych — barów z alkoholami i produktami wędliniarskimi własnej produkcji. Ma to pozwolić spółce zwiększyć obroty z obecnych 10 mln zł do 30 mln zł w 2021 r.
Kluczowa niezależność
— Kolejne placówki chcemy otwierać w systemie operatorskim, w ramach którego nasz potencjalny partner będzie inwestował część z potrzebnej kwoty do uruchomienia takiego miejsca, resztę dołożymy my. On będzie zarządzał i pilnował lokalu i będziemy dzielić się zyskami — mówi Grzegorz Kłos.
Część tych planów chce sfinansować dzięki crowdfundingowi. Spółka zbiera właśnie 1 mln zł na nowy, większy lokal w Krakowie i otwarcie Targowego w tym samym mieście.
— Długo zastanawialiśmy się nad tym, jak pozyskać finansowanie. Dla mnie jako przedsiębiorcy, który od 18 lat działa w branży, kluczowy jest aspekt niezależności. Dlatego nie chciałem wiązać się z funduszem inwestycyjnym, ani z jednym indywidualnym inwestorem, który byłby dominujący. Dodatkowo crowdfunding pozwala zbudować solidną grupę ambasadorów marki — akcjonariusze, zależnie od liczby zakupionych akcji, otrzymują karty rabatowe. Naturalnie więc będą do nas przychodzić i zabierać tu znajomych — mówi Grzegorz Kłos.
Pozyskanie 1 mln zł zabezpiecza plany restauratora na rok.
— Potem pomyślimy o kolejnej emisji — dodaje prezes Ed Redu.
Kilkadziesiąt zamiast kilku
Pieniędzy spółka będzie potrzebowała m.in. na debiut u naszych zachodnich sąsiadów.
— Rynek niemiecki jest atrakcyjny z kilku powodów. Przy tym samym koszcie surowców, bo będziemy je wysyłać z Polski, ceny są o 30-40 proc. wyższe. Niemcy mają znacznie większą siłę nabywczą i są przyzwyczajeni do ciągłego jedzenia poza domem. W efekcie więc tak jak w Polsce możemy otworzyć łącznie pewnie nie więcej niż 7 restauracji, tak w Niemczech mogłoby ich być 30. I jak tylko sprawdzimy się w Berlinie, ruszymy do kolejnych niemieckich miast — twierdzi Grzegorz Kłos.
Berliński debiut planowany jest na 2022 r. Na ten rok spółka planuje też inny debiut — giełdowy.
— To jedna z opcji, którą chcemy dać akcjonariuszom na wyjście z inwestycji. Oczywiście nic nie jest jeszcze przesądzone — zaznacza Grzegorz Kłos. © Ⓟ
Długie próby
Polska gastronomia od lat chce wyjść za granicę, ale nie sposób wskazać restauratorów, którzy osiągnęliby większy sukces. Poza kraj wyglądają najwięksi gracze sieciowi — najczęściej przywoływany jest przykład Sphinksa, który próbował sił na Węgrzech i Rumunii, ale nic z tego nie wyszło. Teraz po latach deklaruje, że jest zainteresowany nową zagraniczną przygodą. Dwie lodziarnie w Czechach ma Grycan, jedną pizzerię na Słowacji — DaGrasso. Lokali pod restauracje w Wielkiej Brytanii szukał North Fish. Ponad 20 punktów — łącznie w Niemczech, Wielkiej Brytanii i na Słowacji ma Sweet Gallery, sieć przyczep z lodami i kołaczami.
OKIEM EKSPERTA
Nowoczesne podejście
AGNIESZKA GÓRNICKA, prezes firmy badawczej Inquiry
Gastronomia nie korzystała do tej pory szerzej z crowdfundingu, chociaż to ciekawy sposób pozyskania funduszy — być może jest jeszcze zbyt nowy, a na pewno wymaga nowoczesnego podejścia, którego restauratorom nieraz bardzo brakuje. Gastronomia ma bardzo duży potencjał w Polsce — trend jadania na mieście, jako sposób spędzania czasu i organizowania spotkań, staje się coraz mocniejszy. Oczywiście w przypadku specjalizacji w wołowinie, a więc mięsie niepopularnym w Polsce m.in. ze względu na barierę cenową, nie sposób będzie zbudować ogromną sieć, ale jako koncept premium się jak najbardziej sprawdzi. Nieporównywalnie większy rynek dla takiego pomysłu jest właśnie w Niemczech — przy ekspansji trzeba jednak pamiętać, że tam klient ma inne wymagania i zwyczaje.