Ekonomiści chcą uprościć podatki
Likwidacja podatku dochodowego od firm, wprowadzenie liniowego i obrotowego, rezygnacja ze środkowej stawki — to tylko niektóre pomysły polskich ekonomistów i biznesmenów na uzdrowienie systemu podatkowego.
Projekty ustaw podatkowych leżą w Sejmie. Rząd nie jest jednak przekonany, czy reperowanie podatków jest teraz kwestią priorytetową. Jarosław Bauc, minister finansów, uważa nawet, że reforma PIT jest fetyszyzowana.
Tymczasem wielu ekonomistów i biznesmenów ma własne pomysły na uzdrowienie systemu.
Teraz płacimy podatki wg skali 19, 30 i 40 proc. W projekcie nowelizacji zaplanowano rezygnację w 2003 r. ze stawki górnej. Bogusław Grabowski, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej, proponuje, by zrezygnować ze stawki środkowej (30 proc.) i ze wspólnego opodatkowania małżonków.
— Prawo wspólnego rozliczenia jest największą ulgą systemową. Ponadto absurdalną, bo oznaczającą transfer środków budżetowych do małżeństw, w których jedna osoba ma dochody znacznie przekraczające przeciętną. Ta ulga powinna zniknąć jako pierwsza. W dalszej kolejności należy zlikwidować pozostałe przywileje i jednocześnie podwyższyć poziom dochodów, od którego obowiązywałaby stawka 40 proc. W ten sposób polski system podatkowy efektywnie zmierzałby ku liniowemu — tłumaczy Bogusław Grabowski.
Eksperci z Centrum im. Adama Smitha uważają, że należy od razu przejść do podatku liniowego w wysokości 15 proc. Jednocześnie miałyby zniknąć wszystkie ulgi, wyłączenia i kwoty wolne od podatku.
— Kiedy jedni korzystają z ulg, inni płacą więcej. Bilans musi wyjść na zero — tłumaczy Robert Gwiazdowski z centrum.
Inną propozycją jest rezygnacja z podatku dochodowego od firm. Przedsiębiorstwa byłyby obciążone w inny sposób — płaciłyby podatek obrotowy w wysokości 2 proc. Tymczasem firmy, które prowadzą rachunkowość w pełnym zakresie, płaciłyby 2-proc. podatek od wartości środków trwałych.
Business Centre Club optuje za obniżeniem podatków przede wszystkim osobom prawnym.
— Nasze firmy mają większe potrzeby inwestycyjne niż ich zachodni konkurenci. Jednocześnie niezwykle rzadko bazują na kredycie, bo mają do niego utrudniony dostęp. Przede wszystkim dlatego, że jest zbyt drogi, ale też dlatego, że wiele firm nie ma odpowiednich zabezpieczeń. Inwestycji dokonuje się z tego, co zostanie po zapłaceniu podatku — mówi Jeremi Mordasewicz, wiceprezes BCC.