Piłkarze polskich klubów w lipcu rozpoczęli przygodę z europejskimi pucharami w takim stylu, że już wkrótce będą mogli skupić się na rozgrywkach krajowych. Ekstraklasa, która wystartowała 20 lipca, ma jednak powody do świętowania. W ubiegłym tygodniu w asyście premiera Mateusza Morawieckiego celebrowała pozyskanie nowego „partnera głównego”, którym został PKO BP. Dla klubów oznacza to powiększenie puli pieniędzy od sponsorów, wśród których w ubiegłym sezonie prym wiódł — jako sponsor tytularny — Totalizator Sportowy.

— Trójstronne porozumienie z Totalizatorem Sportowym i PKO BP oraz współpraca z tymi spółkami to bardzo dobra wiadomość dla Ekstraklasy i klubów. W rozpoczynającym się sezonie wpływy z umów sponsorskich i partnerskich będą dwukrotnie wyższe niż rok wcześniej, na jeden klub z tego tytułu przypadną prawie 2 mln zł — mówi Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy.
Przetargowa karuzela
Przychody ze sponsoringu i umów partnerskich to tylko mały wycinek finansowego tortu Ekstraklasy. Najważniejsze są pieniądze, które nadawcy płacą za transmisje meczów. Obowiązujące od 2015 r. umowy wygasają po tym sezonie, a zarządzająca rozgrywkami spółka szykuje się do nowych przetargów.
— W grę wchodzą dwa scenariusze. Możemy, jak poprzednio, rozpisać przetargi na czteroletnie prawa do pokazywania rozgrywek, skrótów meczów itp. Rozważamy też sprzedaż praw na dwa lata, a potem rozpisanie kolejnego przetargu, tym razem już na cztery lata. Ten drugi scenariusz jest o tyle korzystniejszy, że wiedzielibyśmy dokładnie, co sprzedajemy — na mocy obowiązujących umów mamy pewność, że co najmniej do końca sezonu 2020/2021 Ekstraklasa będzie działała w obecnej formule i w sezonie rozgrywanych będzie 296 spotkań — mówi Marcin Animucki.
Niepewność, według prezesa Ekstraklasy, wynika z tego, że nieznany jest terminarz rozgrywek międzynarodowych po 2021 r., obejmujący Ligę Mistrzów, Ligę Europy oraz Ligę Narodów. Bardzo duży wpływ mają mieć też startujące w listopadzie 2022 r. Mistrzostwa Świata w Katarze.
— Do podpisania mamy także wciąż umowę z PZPN na zarządzanie rozgrywkami od sezonu 2021/2022 — mówi Marcin Animucki.
O dwa lata dłużej niż kontrakty z nadawcami obowiązuje też Ekstraklasę umowa z agencją MP & Silva, która doradza przy sprzedaży praw krajowych i zarządza prawami międzynarodowymi. Przy okazji poprzedniego przetargu agencja zagwarantowała Ekstraklasie minimalne wpływy w wysokości 1 mld zł w ciągu sześciu lat, a wszystkim, co udało się wynegocjować powyżej tego progu, dzieli się ze spółką. Tego, jak współpraca z agencją miałaby układać się w zależności od formuły przetargu, prezes nie ujawnia.
— Decyzja w sprawie tego, który scenariusz będzie realizowany, zapadnie w ciągu kilku tygodni. Jeśli zdecydujemy się na formułę 2+4, to do końca roku zrealizujemy pierwszy etap, a 12-18 miesięcy później kolejny — mówi Marcin Animucki.
Wiadomo już, że do wzięcia będzie więcej pakietów niż wcześniej. Najcenniejsze są prawa do pokazywania wszystkich meczów w kanałach płatnych, które obecnie należą do platformy nc+. Należąca do francuskiej grupy Vivendi platforma bez wątpienia będzie zainteresowana ich utrzymaniem, ale do walki z nią na pewno stanie grupa Zygmunta Solorza, która w tym roku powiększyła się o kanały sportowe Eleven. Miliarder w rozmowie z „PB” powiedział, że zmienił ostatnio podejście do trasmisji sportowych.
— Myślę, że nie warto o nie walczyć tak, jak dawniej, warto natomiast się podzielić: tak, by widzowie mogli oglądać sport wszędzie, a nadawcy wspólnie ponosili koszty — uważa Zygmunt Solorz.
W gronie zainteresowanych są też Eurosport i TVP.
— Poprzednio sprzedawaliśmy sześć pakietów, teraz będzie ich około dziesięciu. Chcemy rozszerzyć ofertę m.in. o krótkie klipy wideo z najciekawszymi akcjami, które będzie można np. pokazywać niemal od razu w aplikacji mobilnej. Myślimy też o formule rozgrywek e-sportowych, w tej sprawie będziemy musieli jednak wypracować formułę z EA Sports, właścicielem gry „FIFA” — mówi Marcin Animucki.
Wyższe oczekiwania
Potencjalnie największą rewolucję na rynku może wywołać nowy pakiet dla szeroko dostępnego kanału otwartego.
— Rozważamy zaoferowanie takiego pakietu w dużo szerszej formule niż dotychczas — mogłoby chodzić na przykład o jeden mecz w każdej kolejce — mówi Marcin Animucki.
Prezes Ekstraklasy spodziewa się, że ze sprzedaży praw w nowym rozdaniu spółka uzyska znacznie więcej pieniędzy niż poprzednio.
— Chcemy wskoczyć do pierwszej dziesiątki lig europejskich, pod tym względem doganiając Belgię i Holandię. Ostatnie przetargi w innych krajach, np. w Niemczech, pokazały, że nadawcy są gotowi niemal podwoić kwotę płaconą klubom. Kwota uzyskiwana przez Ekstraklasę ze sprzedaży praw telewizyjnych w tym roku zbliży się do 160 mln zł. Uważam, że już za kilka sezonów możemy zrównać się z krajami Beneluksu osiągając poziom 80-90 mln EUR, a może nawet przekroczyć 100 mln EUR rocznie — mówi Marcin Animucki.
Ekstraklasa ma też w planach inwestycje.
— Nasza spółka Ekstraklasa Live Park, która zajmuje się produkcją sygnału telewizyjnego, kupuje wóz transmisyjny 4K. Od przyszłego sezonu chcemy co najmniej 90 meczów pokazywać w tej technologii. Inwestujemy też w rozwój dobrze ocenianej aplikacji mobilnej Ekstraklasy. Toczy się również dyskusja nad modyfikacją zasad podziału pieniędzy między kluby. Obecnie 12 mln zł rocznie przekazujemy na szkolenie młodzieży — i te pieniądze trafiają do wszystkich klubów po równo. Wypracowujemy aktualnie program, na mocy którego więcej pieniędzy trafiałoby do drużyn, które faktycznie wystawiają w pierwszych składach młodych zawodników — mówi Marcin Animucki.
OKIEM EKSPERTA
Będzie popyt na Ekstraklasę
MICHAŁ GRADZIK, partner zarządzający w agencji Sponsoring Insight
Na nowy przetarg na prawa telewizyjne do Ekstraklasy trzeba patrzeć w kontekście europejskim. Ceny takich praw na całym kontynencie systematycznie i znacząco drożeją, a w przypadku Niemiec czy Anglii wzrost jest wręcz skokowy. Tego samego można się spodziewać w Polsce. Podstawowy powód jest prosty: przy rosnącej konkurencji ze strony serwisów VOD, takich jak Netflix czy Showmax, a w przyszłości zapewne Amazon Prime, nadawcy telewizyjni nie są w stanie zbudować przewagi na nielinearnym kontencie, czyli na czymś, co można równie dobrze obejrzeć w opcji „na żądanie”. Przewagę budują transmisje sportowe na żywo, które stają się bardzo łakomym kąskiem. W dodatku polski rynek się konsoliduje, Polsat umacnia pozycję, a TVP coraz mocniej interesuje się sportem i była zadowolona z wyników oglądalności oraz wpływów reklamowych podczas piłkarskich mistrzostw świata. To wszystko sprawia, że popyt na prawa telewizyjne do Ekstraklasy i walka konkurencyjna o nie mogą być znacznie większe niż w poprzednich latach, a wizja skokowego wzrostu przychodów ligi z tego tytułu jest realna.