EL Bełchatów nie zerwie kontraktu
Gdyby niekorzystny kontrakt długoterminowy Elektrowni Bełchatów został rozwiązany, producent prądu generowałby roczne zyski w wysokości 1 mld zł.
— Po dwóch latach spółka stałaby się porównywalna ze szwedzkim Vattenfallem i mogłaby rozpocząć zakupy europejskich firm z branży — twierdzi Jan Buczkowski, wiceminister skarbu odpowiedzialny za prywatyzację energetyki.
Minister zapewnia jednak, że — wbrew pojawiającym się obawom — rozwiązanie kontraktu Bełchatowa w drodze prywatyzacji nie wchodzi w rachubę.
Taka operacja spowodowałaby kilkuprocentowy wzrost cen energii elektrycznej — bełchatowska spółka ma aż 20-proc. udział w rynku.
Kontrakt, na podstawie którego Bełchatów sprzedaje energię Polskim Sieciom Elektroenergetycznym po z góry ustalonej i najniższej w kraju cenie, zawarto — aby zrównoważyć inne drogie umowy między PSE a producentami. Tamte kontrakty miały z kolei zapewnić wytwórcom środki na spłatę kredytów inwestycyjnych.
W efekcie przez ostatnie dwa lata bełchatowski producent ponosił straty. Ten rok będzie pierwszym, w którym elektrowni uda się wygenerować niewielki zysk (25,8 mln zł). Wszystko dzięki nowej taryfie (która umożliwiła spółce podwyżkę cen energii z 75,8 do niespełna 85,7 zł za MWh). Sytuację firmy poprawi też możliwość sprzedaży 8 proc. energii poza kontraktem długoterminowym. W przyszłym roku elektrownia chciałaby dwukrotnie powiększyć wolumen „wolnej” energii.