ELEKTRIM: ZACHÓD CHCE ZMIAN W RN
Zagraniczni udziałowcy spółki nadal domagają się roszad we władzach spółki
TO NIE KONIEC: Pod naciskiem zachodnich udziałowców Elektrim wybierze bank inwestycyjny, który pomoże mu wybrać właściwą strategię rozwoju. Prezes Andrzej Skowroński nie ujawnił wczoraj, kto będzie tym doradcą. fot. ARC
W ciągu kilku dni znany będzie raport w sprawie kontrowersyjnej umowy Elektrimu z Kulczyk Holding. Tymczasem analitycy już teraz zastanawiają się, czy i do jakich zmian dojdzie w kierownictwie spółki.
Spotkania prezesów Elektrimu z inwestorami w Londynie w niewielkim stopniu poprawiły nadszarpnięty wizerunek polskiej spółki. Udziałowcy nadal uważają, że zarząd i rada nadzorcza spółki wprowadziły ich w błąd nie ujawniając umowy przewidującej sprzedaż części udziałów PTC na niekorzystnych warunkach.
Andrzej Skowroński, prezes Elektrimu, podtrzymał wczoraj zamiar renegocjowania umowy z Janem Kulczykiem. Zdaniem prezesa, zmienione warunki rynkowe (znacznie szybszy od przewidywanego rozwój sieci Era GSM prowadzonej przez PTC) uzasadniają zmianę zasad porozumienia.
Kto do zmiany
Analitycy jednak wątpią, by Elektrim osiągnął sukces w negocjacjach, bo Jan Kulczyk jest znany ze swojej skuteczności. Jeśli może wykorzystać atrakcyjne warunki stworzone mu przez Elektrim, to na pewno to zrobi.
Zastanawiają się też, czy członkowie trzyosobowego zarządu mają szansę utrzymać stanowiska. Nim dojdzie do zmian, konieczne będzie zwołanie walnego zgromadzenia (do tego dążą zachodni udziałowcy spółki) i prawdopodobnie dokonanie zmian w radzie nadzorczej Elektrimu.
Skostniały organizm
O te zmiany będzie o tyle łatwo, że rada spółki jest skostniałym ciałem. Z jej ośmiu członków, pięciu zasiada w składzie niezmiennie od 1990 r. Trzech pochodzi z firm, w których Elektrim bezpośrednio i pośrednio jest znaczącym udziałowcem. W radzie jest też reprezentant nie istniejącego już resortu, który kiedyś prowadził prywatyzację Elektrimu.
Jednym słowem, w odróżnieniu od wielu innych spółek, nie tylko giełdowych, rada Elektrimu w żadnym stopniu nie reprezentuje jego udziałowców.
Zgodnie z jej statutem, rada nadzorcza może maksymalnie liczyć dziewięciu członków. W wariancie minimalnym zachodni udziałowcy mogliby wprowadzić do rady dodatkowego członka. Mało kto jednak wierzy, by taki manewr mógł zadowolić fundusze inwestycyjne, które na krachu akcji Elektrimu straciły kilkaset milionów złotych.