Elektrobudowa nie chce likwidacji

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2020-05-18 22:00

Zarząd giełdowej spółki uważa, że układ i wejście inwestora będą lepsze niż bankructwo — i dla firmy, i dla akcjonariuszy. Eksperci obawiają się lawiny upadłości

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • kiedy nowy zarząd Elektrobudowy przedstawi plan naprawczy
  • jakie opcje uratowania spółki bierze pod uwagę
  • dlaczego wejście na rynek energetyczny zaszkodziło Elektrobudowie

Elektrobudowa liczy na nowe otwarcie. Sąd ogłosił niedawno upadłość likwidacyjną spółki, a syndyk wydzierżawił jej majątek firmie Zarmen. Zbiegło się to z powołaniem nowych członków rady nadzorczej oraz zarządu, którego prezesem został Maciej Lucjan Giżyński. Jego zdaniem bankructwo grupy zostało ogłoszone nazbyt pośpiesznie. Uważa, że upadłość likwidacyjna nie jest najlepszym rozwiązaniem ani dla spółki, ani dla akcjonariuszy. Ich nowi reprezentanci w radzie nadzorczej poprosili więc zarząd Elektrobudowy o opracowanie alternatywnych rozwiązań.

GENEZA PROBLEMU:
GENEZA PROBLEMU:
Maciej Lucjan Giżyński, prezes Elektrobudowy, uważa, że osłabienie pozycji i upadłość spółki były skutkiem m.in. braku silnego właściciela, który zadbałby o równomierny i bezpieczny rozwój spółki. Chce to naprawić.
Fot. WM

— Przedstawimy je w ciągu kilku tygodni — zapewnia Maciej Lucjan Giżyński.

Marcin Ferdyn, syndyk giełdowej spółki, nie chciał rozmawiać na temat ewentualnych zmian w organizacji i zasadach funkcjonowania firmy. Z informacji „PB” wynika, że jego relacje z menedżmentem układają się kiepsko.

Czas na inwestora

Maciej Lucjan Giżyński informuje, że analizowane będą różne warianty restrukturyzacyjne — np. realizacja postępowania układowego w upadłości. Równocześnie jednak spółka powinna przygotować się do wejścia inwestora, ponieważ — jak podkreśla prezes — bez kapitału nie da się przeprowadzić restrukturyzacji i prowadzić działalności. Konieczne będzie również opracowanie ścieżki jego pozyskania — w ramach emisji akcji, obligacji albo innych rynkowych instrumentów.

— Kiedyś roczne przychody oscylowały wokół 1 mld zł, a kapitalizacja Elektrobudowy prekraczała tę kwotę. Obecnie wartość akcji na giełdzie wynosi około 16 mln zł, spółka jest więc bardzo atrakcyjna cenowo dla potencjalnych inwestorów — mówi Maciej Lucjan Giżyński.

Na korzyść Elektrobudowy mogą działać zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw spowodowane pandemią COVID-19. Klienci będą chętniej kupować towary na europejskim rynku, dzięki czemu spółka może zyskać więcej zamówień, np. na urządzenia elektroenergetyczne, w których produkcji ma duże doświadczenie.

Trudna współpraca

Do obecnych problemów przyczyniło się wejście Elektrobudowy na rynek wykonawstwa obiektów energetycznych, realizowanych m.in. w ramach zamówień publicznych. Maciej Lucjan Giżyński uważa, że warto przeanalizować przepisy i praktyki stosowane przez zamawiających i zmienić je na bardziej partnerskie, by nie osłabiały tak mocno pozycji wykonawców. Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB), przyznaje, że produkcja urządzeń jest znacznie bardziej rentowna i perspektywiczna niż realizacja inwestycji na potrzeby firm energetycznych. Twierdzi, że coraz więcej wykonawców mających kontrakty w tym segmencie budownictwa wpada w kłopoty finansowe.

— Współpraca z zamawiającymi realizującymi publiczne inwestycje drogowe i kolejowe znacznie się poprawiła w okresie pandemii, a z podmiotami energetycznymi nadal jest kiepska. Nie zawsze stosują one procedurę zamówień publicznych, choć większość finansowanych przez nie zadań spełnia publiczne cele. W odróżnieniu od innych tego typu zamawiających firmy energetyczne zazwyczaj nie wypłacają zaliczek, a płatności uzależniają od osiągnięcia tzw. kamieni milowych. Zdarza się np., że rozliczenie płatności za trzeci kamień jest uzależnione od efektów prac, które będą wykonywane dopiero w ramach ósmego — tłumaczy Jan Styliński.

To znacznie osłabia płynność wykonawców realizujących inwestycje dla energetyki.

— W niektórych kontraktach inwestorzy wycofują się też, z powodu pandemii, z planowanego wyłączenia linii na czas remontu i nie wpuszczają wybranych wykonawców na plac budowy, a jednocześnie wymagają od nich pozostania w gotowości, by w każdej chwili mogli rozpocząć prace. Wykonawca musi więc ponosić koszty utrzymania potencjału, mimo że nie otrzymuje wynagrodzenia za kontrakt, bo nie może go realizować — podkreśla Jan Styliński.

Jak drogowcy i kolejarze

Komitet Energetyczny działający przy PZPB, skupiający 70 proc. potencjału branży, poprosił o interwencję Jadwigę Emilewicz, minister rozwoju, Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, oraz Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Jeśli jej nie podejmą, bankrutów może przybyć.

Branżowi eksperci przestrzegają rząd przed lawiną upadłości, spowodowaną m.in. przesuwaniem inwestycji przez podmioty należące do skarbu państwa oraz żądaniem przedpłat przez dostawców materiałów budowlanych. Wykonawcy współpracujący z firmami energetycznymi apelują też o cykliczne wideokonferencje. Podobne spotkania odbywają się z udziałem Ministerstwa Infrastruktury, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP Polskie Linie Kolejowe. Dzięki nim inwestycje na drogach i torach przebiegają bez większych zakłóceń.