Element zastępczy chce być pełnowartościowy

Jacek Zalewski
opublikowano: 2002-07-11 00:00

Kraj cały i zagranica zastygły w oczekiwaniu na głos Grzegorza Witolda Kołodki (w amerykańskim skrócie — GWK). Wypada wszystkich uspokoić — wicepremier naprawdę go nie stracił i jak już zabierze, to ZABIERZE! Media nie będą się w stanie od niego opędzić. W jego chwilowym milczeniu ogromne znaczenie odgrywa nie ogólnie podejrzewany wątek taktyczno-polityczno-ekonomiczny, lecz psychologiczny.

W sobotę profesor odbierał w Pałacu Prezydenckim nominację w image’u jeszcze urlopowym. Jednak sytuacja z każdym dniem się normalizuje. Wicepremier ostrzygł się, wyeleganciał i nabrał wartości. Jeszcze niedawno archiwalne egzemplarze jego „Strategii dla Polski” (wyd. Poltext 1994) trafiały się na ulicznych straganach po 1 zł/sztuka, od kilku zaś dni nie uświadczysz na ladach ani jednego. Potwierdza to, że i w przyrodzie, i w ekonomii musi istnieć stan równowagi — jak złoty w dół, to Kołodko w górę.

Osoby publiczne bardzo różnią się podejściem do komunikacji społecznej. Tylko niektóre umieją „niknąć” w mediach — na przykład prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego przecież pełno, ale który jest całkowicie nieinwazyjny, czemu widzowie i słuchacze dają wyraz na kartce wyborczej. Na drugim biegunie sytuuje się tłum osobników zadufanych — reprezentujących najróżniejsze profesje i opcje — z których powietrze nie uchodzi nigdy. Każdy ma w tej dziedzinie swoich „faworytów”. Rzućmy kilka przykładowych nazwisk — prezydent Lech Wałęsa, generał Tadeusz Wilecki, prałat Henryk Jankowski, etc., etc. Na samym szczycie medialnego narcyzmu sytuuje się także GWK. Komu zatarł się już w pamięci okres 1994-97, niech sobie kliknie http://kolodko.tiger.edu.pl — i wszystko jasne.

Jego największy życiowy kompleks nazywa się Leszek Balcerowicz i datuje się jeszcze z prehistorycznych czasów SGPiS-owskich, kiedy obu zantagonizowanym teoretykom dopiero śniły się posady państwowych decydentów. Kołodko nie mógł, nie może i nigdy nie będzie w stanie ścierpieć sytuacji, iż przez cały ekonomiczny świat wciąż jest porównywany i przymierzany do Balcerowicza, traktowanego niczym wzorzec metra z Sevres.

O ile wspomniany wieloletni kompleks wypada nazywać już strukturalnym, o tyle drugi problem GWK ma charakter funkcjonalny. Profesor już dwukrotnie okazał się elementem zastępczym. Ani premier Waldemar Pawlak w roku 1993, ani premier Leszek Miller w roku 2001 nie zaprosili go do konstruowanej po wyborach rządowej drużyny. Stanowisko wicepremiera i ministra finansów — w obu koalicjach przypisane SLD — za pierwszym razem objął Marek Borowski, a za drugim Marek Belka. Grzegorz Kołodko ściągany był po pewnym czasie z rezerwy, i to bynajmniej nie z ławki, ale z trybun. Naturalną postawą piłkarza, który wchodzi na boisko w trakcie meczu, jest pragnienie zyskania poklasku publiczności i udowodnienia, iż jest się lepszym od gracza zmienionego. Do rzadkości należy jednak sytuacja, gdy ten z teoretycznie świeżymi siłami okazuje się za słaby i zachodzi konieczność wymiany także jego! A tak właśnie zszedł z rządowego boiska GWK w lutym 1997 r., pół roku przed czasem.

Odchodząc jako zużyty element zastępczy doczekał się upragnionego Orderu Odrodzenia Polski, i to aż w randze Krzyża Komandorskiego. Można przypuszczać, że gdyby prezydent miał czas na wysłuchanie Marka Belki, porządkującego finanse publiczne po GWK, to wyceniłby wicepremiera ze dwa oczka niżej.