Emerytalna wojna zmierza do krainy absurdu
Wczoraj związkowcy wylegli na ulice Warszawy, na dziś strajk zapowiadają kolejarze — wszystko w obronie wcześniejszych emerytur. Opozycja zarzuca rządowi arogancję. Skądinąd słusznie: arogancją jest to, że chociaż dziesięć lat temu było wiadomo, że wcześniejsze emerytury są nie do utrzymania, dopiero teraz zmierzono się z tym problemem. Nie bez winy jest też obecny gabinet, który przeszedł do władzy z pustymi szu-
fladami i do problemu wziął się wówczas, kiedy nie miał innego wyjścia.
Dyskusja o emeryturach pomostowych, jak większość polskich dyskusji, zmierza w krainę absurdu. Związkowcy demonstrują na ulicach tylko po to, aby rząd prowadził dialog ze społeczeństwem, bo negocjacje za zamkniętymi drzwiami komisji trójstronnej warunków takiego dialogu nie spełniają. Minister z kancelarii prezydenta, uzasadniając w Sejmie prezydencki projekt, przyznaje bez skrupułów, że większość wcześniejszych emerytów podejmuje jakąś pracę — bo emerytury są za małe.
Przypomnijmy zatem definicję emerytury — to świadczenie dla osób, które ze względu na wiek nie są zdolne do pracy. O tej podstawowej definicji, jakkolwiek by była ona okrutna — większość dyskutantów dziś zapomniało.
© ℗Podpis: Adam Sofuł