EP WYMUSZA NA PKP ODDANIE DŁUGÓW

Ryszard Gromadzki
opublikowano: 2000-08-21 00:00

EP WYMUSZA NA PKP ODDANIE DŁUGÓW

Energetyka Poznańska traci cierpliwość do swojego najzagorzalszego dłużnika

NIE BYŁO INNEGO WYJŚCIA: Według Jarosława Błotnego z EP, Energetyka Poznańska musiała odciąć PKP dostawy prądu na trasie Warszawa-Poznań-Berlin, aby zmusić kolej do spłaty długów. fot. Michał Krzemiński

Energetyka Poznańska wstrzymała pod koniec ubiegłego tygodnia dostawy prądu do trzech podstacji trakcyjnych na newralgicznej trasie kolejowej Warszawa-Poznań-Berlin. W ten sposób EP chciała zmusić swojego najbardziej zatwardziałego dłużnika do spłaty dawnych długów.

Przerwa w dostawach prądu do trzech podstacji trakcyjnych w Nowym Tomyślu, Rudniczach i Wojnowicach trwała pięć godzin i odniosła pożądany przez Energetykę Poznańską skutek. Kolej spłaciła kolejne 2 mln zł z 6,7 mln zł swoich długów wobec EP.

Dobra wola

— Do tej pory robiliśmy wszystko, aby działania, do których zmusza nas PKP, nie powodowały żadnych utrudnień pasażerom pociągów, niestety zarówno negocjacje z Polskimi Kolejami Państwowymi, a nawet wstrzymanie dostaw energii elektrycznej do obiektów kolejowych do stacji Poznań Franowo, nie przyniosły żadnych rezultatów, dlatego musieliśmy się uciec do tak drastycznych kroków — mówi Jarosław Błotny z Energetyki Poznańskiej.

PKP są największym dłużnikiem EP, ich zobowiązania wobec tej firmy sięgały 10 milionów złotych. Do rana 17 sierpnia PKP miały spłacić z tej kwoty 6 milionów złotych.

—10 sierpnia kolej spłaciła 3,3 miliona złotych, do wyznaczonego terminu nie wpłynęła ani jedna złotówka. W tej sytuacji musieliśmy podjąć wielokrotnie odkładane działania represyjne. Dopiero to pomogło, bo kolej spłaciła kolejne 2 miliony złotych — relacjonuje Arkadiusz Dobień z Energetyki Poznańskiej.

Wszyscy milczą

Nie udało nam się skontaktować z szefostwem Zachodniej Dyrekcji PKP w Poznaniu. Wiadomo jednak, że w trakcie kryzysu z 17 sierpnia między kierownictwami obydwu firm cały czas utrzymywana była „gorąca linia”. Opóźnienia pociągów przyjeżdżających do Poznania tego dnia sięgały kilkudziesięciu minut, a PKP musiały podstawiać do wielu składów lokomotywy spalinowe zamiast elektrowozów.

Nie udało nam się ustalić, jakie straty finansowe poniosła kolej wskutek akcji Energetyki Poznańskiej.

Według Arkadiusza Dobienia, PKP nie są oczywiście jedynym dłużnikiem EP, jednak są zdecydowanie dłużnikiem największym i najbardziej uciążliwym.

— Z naszymi pozostałymi dłużnikami jakoś się dogadujemy, w następstwie czego regulują oni stopniowo swoje zobowiązania finansowe. Ze względów na tajemnicę handlową i nasze wzajemne ustalenia nie chciałbym wymieniać tych firm — mówi Arkadiusz Dobień.

Konieczność pręgierza

Według Arkadiusza Dobienia, upublicznienie sprawy długów PKP było konieczne ze względu na to, że nawarstwiły się one do niebezpiecznych rozmiarów.

— Wielokrotnie wychodziliśmy naprzeciw przedstawianym przez Polskie Koleje Państwowe problemom, rozumiejąc trudną sytuację tej firmy. Prolongowaliśmy kolejne terminy spłat kolejnych rat długu PKP. Nie możemy tego jednak robić w nieskończoność — podsumowuje Jarosław Błotny.