Era węgla przeminęła z wiatrem i słońcem

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-09-06 10:00

W Polsce energia z paneli słonecznych kosztuje dziś 42 proc. mniej niż pięć lat temu, a z farm wiatrowych 69 proc. mniej niż ponad dekadę temu. To nie ideologia napędza transformację energetyczną, lecz trendy kosztowe i technologiczne.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W ostatnich kilkunastu latach byliśmy świadkami jednej z najbardziej spektakularnych zmian kosztowych w historii. Energia elektryczna wytwarzana ze źródeł odnawialnych (tzw. OZE) w wielu państwach potaniała o kilkadziesiąt procent. Dziś budowa nowej farmy wiatrowej kosztuje mniej niż uruchomienie nowej elektrowni węglowej. Siłą rzeczy transformacja energetyczna w kierunku OZE stała się nieunikniona – ale nie dlatego, że wymusza to na nas surowa polityka klimatyczna, lecz dlatego, że to się po prostu opłaca. Technologie rozwijają się niemal w tempie wykładniczym. Z jednej strony jakość ekoinnowacji rośnie, z drugiej ich cena gwałtownie spada, przez co stają się coraz bardziej dostępne i konkurencyjne kosztowo.

Żeby zrozumieć skalę tej zmiany, trzeba spojrzeć na LCOE, czyli wskaźnik uśrednionego kosztu energii elektrycznej. To miara, która bierze pod uwagę wszystkie koszty związane z wytwarzaniem energii z danego źródła: budowę elektrowni, finansowanie, eksploatację, paliwo oraz likwidację – i dzieli je przez całą energię wyprodukowaną przez dekady funkcjonowania. To jak porównanie całkowitego kosztu posiadania samochodu na przejechany kilometr. I te liczby pokazują, że energia odnawialna szybko tanieje. Całkowity koszt wytworzenia energii z paneli słonecznych skurczył się na rynku światowym w latach 2010-24 o 90 proc. W 2010 r. wynosił 0,4 USD za kilowatogodzinę, dziś to 0,04 USD. Podobnie farmy wiatrowe na lądzie potaniały o 70 proc. (z 0,1 do 0,03 USD/kWh), a na morzu o 62 proc. (z 0,2 do 0,08 USD/kWh).

W ostatnich kilku latach nieco wzrosły koszty energii elektrycznej pochodzącej z wiatru z powodu rosnących cen turbin wiatrowych, co było związane z problemem wąskich gardeł w łańcuchu dostaw. Aczkolwiek, seria dużych szoków podażowych minęła, a postęp technologiczny trwa, więc najbliższe lata powinny przynieść ponowny spadek kosztów wytwórczych.

W rezultacie energia odnawialna już jest tańsza niż konwencjonalna pochodząca z paliw kopalnych. W 2024 r. 91 proc. nowo uruchomionych wielkoskalowych projektów OZE dostarczało energię elektryczną po niższych kosztach niż najtańsza nowa alternatywa z paliw kopalnych. Lazard – amerykański bank inwestycyjny publikujący co roku szczegółową analizę kosztów energii – pokazuje przedziały kosztów wytwórczych w zależności od różnych parametrów: kosztu kapitału, poziomu nasłonecznienia, warunków lokalnych. Co się okazuje? Minimalny koszt wytworzenia energii z paneli słonecznych wynosi obecnie 38 USD za megawatogodzinę, maksymalny – 78 USD. Energia wiatrowa na lądzie to odpowiednio 37-86 USD/MWh. Dla porównania - prąd z elektrowni gazowych kosztuje 48-109 USD/MWh, a z węglowych aż 71-173 USD/MWh.

Lazard te dane puentuje tak: „Odnawialne źródła energii pozostają najbardziej konkurencyjną kosztowo formą wytwarzania energii. Jest to szczególnie prawdziwe w obecnym środowisku wysokiego zapotrzebowania na energię, gdzie OZE wyróżniają się jako najtańsze i najszybsze w implementacji zasoby wytwórcze".

Dla nas najważniejsze jest to, że Polska uczestniczy w tej awangardzie i korzysta ze spadku kosztu energii z OZE. Co więcej, niektóre trendy są nawet silniejsze niż średnio na innych rynkach. Koszt wytworzenia energii z farm wiatrowych spadł w Polsce w ostatnich kilkunastu latach o 69 proc. – to jeden z najwyższych wskaźników w porównaniu do innych analizowanych państw, co pokazane jest na wykresie. Dla porównania - w USA to 66 proc., we Włoszech 63 proc., a w Szwecji 55 proc. Szybko maleją też koszty fotowoltaiki – w ostatnich pięciu latach zmniejszyły się w naszym kraju o 42 proc., co również stanowi istotny spadek na tle innych rynków.

Wprawdzie same koszty wytwórcze energii z OZE są u nas wciąż wyższe niż w Hiszpanii, Niemczech czy Wielkiej Brytanii, ale zmiany są na tyle dynamiczne, że dystans szybko się zmniejsza. Co więcej, energia wiatrowa jest już u nas tańsza niż w Szwecji, we Włoszech czy Francji.

Bezpośrednią konsekwencją tych trendów kosztowych jest zmiana polskiego miksu energetycznego. W 2024 r. udział OZE (49,7 proc.) w produkcji energii elektrycznej niemal zrównał się z paliwami kopalnymi (50,3 proc.). To historyczny moment, do którego by nie doszło, gdyby źródła odnawialne nie były konkurencyjne kosztowo. Po prostu. W 2024 r. z paneli słonecznych pochodziło już 30,1 proc. produkcji energii, z farm wiatrowych 15,4 proc. Dla porównania - węgiel odpowiadał za 42,7 proc., a gaz za 7,6 proc. A jeszcze dekadę temu paliwa kopalne generowały ponad 84 proc. polskiej energii.

Pytanie brzmi oczywiście, jaką ścieżką ten miks energeytczny powinien dalej podążać. Każda obiecuje konkretne kompromisy między ceną, niezawodnością i tempem transformacji.

Można argumentować, że najbardziej pragmatyczny będzie miks sensu stricto: wiatr i słońce wsparte bateriami oraz systemami magazynowania, w połączeniu z energią jądrową jako stabilizatorem i gazem jako paliwem przejściowym, przy stopniowym wycofywaniu węgla. Zyskujemy dzięki temu pewną stabilność dostaw, ale kosztem potencjalnie większych wahań cen i uzależnienia od importu gazu.

Z drugiej strony można forsować scenariusz radykalny: jak najszybsza rezygnacja z paliw kopalnych i postawienie na duet OZE plus energia jądrowa. Problem w tym, że pierwszy blok jądrowy powstanie dopiero około 2035 r., a do tego czasu system musi jakoś funkcjonować. Zapewne będziemy kroczyć gdzieś między pierwszą a drugą ścieżką.

Na pewno na naszą niekorzyść, jeżeli chodzi o koszt transformacji oddziałuje to, że mamy wyższy koszt kapitału (na który składa się nominalna stopa procentowa plus stopa za ryzyko) niż średnio bogate państwa Zachodu uznawane za bardziej stabilne politycznie, ekonomicznie, instytucjonalnie. To oznacza, że te same inwestycje w OZE czy energię jądrową są i będą u nas droższe niż u zachodnich sąsiadów.

Jeżeli jednak ktoś pyta, czy OZE nam się opłaca w relacji do energii konwencjonalnej i czy powinniśmy inwestować w kolejne farmy wiatrowe, panele fotowoltaiczne, baterie, magazyny energii, odpowiedź wynikająca z danych jest oczywista - tak. Zwłaszcza że samą ścieżkę transformacji energetycznej wyznaczają nie tylko trendy polityczne, lecz także, a może zwłaszcza trendy technologiczne i kosztowe. A Polska ze swoimi ambicjami rozwojowymi powinna w tych trendach uczestniczyć.