Erbud pod lupą nadzoru

KSA
opublikowano: 2008-12-02 00:00

Nadzór zidentyfikował już osoby, które sprzedawały akcje przed publikacją raportu o stratach na transakcjach opcyjnych.

Nadzór zidentyfikował już osoby, które sprzedawały akcje przed publikacją raportu o stratach na transakcjach opcyjnych.

Zarząd Erbudu najpierw musiał tłumaczyć się przed akcjonariuszami z nieudanej inwestycji w opcje walutowe. Teraz spółkę pod lupę wzięła Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Chodzi o gwałtowny spadek kursu podczas piątkowej sesji, po której Erbud poinformował stratach na transakcjach opcyjnych.

— Zidentyfikowaliśmy już osoby, które sprzedawały akcje spółki podczas tamtej sesji — mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Kurs Erbudu zanurkował wówczas o 37,7 proc. przy dużych — jak na tę spółkę — obrotach. Rzecznik na tym etapie działań nie chce ujawnić, jakie wnioski płyną z analizy listy handlujących akcjami spółki. Wiadomo jedynie, że niewykluczony jest tu przypadek tzw. insider tradingu, czyli wykorzystania informacji poufnych. Zarząd spółki nie widzi u siebie podejrzanych.

— Uważam, że nie był to nikt z naszej spółki. Otrzymaliśmy pisemne oświadczenia wszystkich, którzy wiedzieli o piątkowych negocjacjach z bankiem i przekazaliśmy je nadzorowi wraz z wyjaśnieniami — mówi Dariusz Grzeszczak, członek zarządu Erbudu.

Podkreśla że ani on, ani Józef Zubelewicz, drugi członek zarządu, ani firma Juladal Investment oraz Wolff Müller nie sprzedawali akcji w feralny piątek. Ich papiery są zresztą objęte lock-upem oraz zablokowane w związku z NWZA, które odbędzie się 5 grudnia.

Z prośbą o przekazanie oświadczeń o niesprzedawaniu akcji zarząd Erbudu zwrócił się też do zaangażowanych w sprawę przedstawicieli banku Millennium.

— Nie otrzymaliśmy ich, ale może trafiły prosto do KNF —mówi Dariusz Grzeszczak