ESTONIA OSIĄGA ZNAKOMITE WYNIKI

Deptuła Tadeusz
opublikowano: 1998-11-26 00:00

ESTONIA OSIĄGA ZNAKOMITE WYNIKI

Skandynawia ratuje pobratymców przed skutkami kryzysu

NIE LEKCEWAŻYĆ: Estonia jest krajem niewielkim. Jednak ścisłe powiązania ze Skandynawią i duża własna przedsiębiorczość czynią z niej partnera, z którym należy się liczyć — mówi radca Marcin Nurowski fot. Tadeusz Deptuła

Republika Estonii w ubiegłym roku zadziwiła świat, wynikiem 11,4 proc. bijąc rekord tempa wzrostu dochodu narodowego. Dla polskiego handlu jest ważna, choćby, jako duży pośrednik, szczególnie teraz, gdy banki rosyjskie mają ograniczone możliwości manewrowania środkami dewizowymi.

Dopiero w 1991 roku, gdy Estonia odzyskała niepodległość, a Rzeczpospolita natychmiast ją uznała, zaczęliśmy odbudowywać nasze wzajemne stosunki. Tallin odwiedził były prezydent Lech Wałęsa, z wizytą roboczą był prezydent Aleksander Kwaśniewski, trochę na nasze konto poszła także pielgrzymka papieża Jana Pawła II.

Nie najlepsze początki

Więzi handlowe zaczęły się w niefortunny sposób, bo za pośrednictwem bazarów wileńskich. Z Polski docierały do Estonii towary tanie, o najgorszej jakości. Ten niedobry początek utrwalił w pewnych kręgach image Polski, jako kraju siermiężnego. Jeśli dodamy do tego serię popełnionych na terytorium Polski napadów na autokary z estońskimi turystami, to widać, że poprawa obrazu naszego kraju jest poważnym problemem.

— W połowie 1995 r. uruchomiłem tu miniaturowe biuro i zaczęliśmy intensywną kampanię w języku estońskim pod hasłem „Polska — twój partner”. Co roku wydajemy broszurę o naszych osiągnięciach: polskim dążeniu do NATO, Unii Europejskiej, o naszym miejscu w tym regionie Europy, dochodzie narodowym, podwyżkach płac i emerytur, przedstawiamy również osiągnięcia kulturalne — wspomina Marcin Nurowski, radca handlowy Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Tallinie.

Tempo rośnie

Wzajemna wymiana handlowa jest niewielka, ale na uwagę zasługuje stale rosnące tempo. W 1995 roku obroty nie przekraczały 36 mln USD. Mieliśmy ujemne saldo 6 mln USD. Rok później nastąpiło ogromne przyspieszenie. Dzięki wyremontowaniu przez Stocznię Szczecińską dwóch estońskich promów za 21 mln USD nasz eksport przekroczył łącznie 57 mln USD, przy widocznym zmniejszeniu importu. W ubiegłym roku nasze obroty osiągnęły ten sam poziom już bez takich wielkich, jednostkowych kontraktów. W tym roku nasz eksport rośnie, ale zaczął się walić import z Estonii. Korzystne dla nas saldo powinno przekroczyć 30 mln USD.

— Podpisaliśmy umowę o wolnym handlu, której zaletą jest precyzyjny kalendarz odchodzenia od protekcji zarówno w cłach, kwotach, jak i inwestycjach. Odpowiada to modelowi naszych kontaktów wewnątrz CEFTA. Myślę, że będzie to psychologicznie ważny moment — twierdzi Marcin Nurowski.

Pogoń za sensacją

— Zastanawiając się nad przyczyną spadku estońskiego eksportu do Polski, doszedłem do wniosku, że mają tu także swój udział media, nie zawsze przychylne Polsce. Wydarzeniem sezonu był np. koncert Krzysztofa Pendereckiego z entuzjastycznymi recenzjami, tylko że gazeta, która nam czasem dokucza, zapomniała napisać, że kompozytor jest Polakiem. Za to innym razem w poważnym tygodniku ukazał się na pierwszej stronie wielki tytuł: „Polacy fałszują estońskie szprotki”. A było tak, że ukraińska firma wydrukowała na Łotwie nalepki dla polskiej fabryki konserw. Była na nich nazwa firmy polskiej i znanego producenta estońskiego — zaznacza radca Nurowski.

Pomysł całej machlojki powstał na Ukrainie i na Łotwie, natomiast szprotki, czego nikt nie ukrywał, pochodziły z Polski. Taki stan rzeczy nie dawał prawa do napastliwego tytułu wobec naszego kraju, ale tu nie ma prawa prasowego. Gdyby ktoś na podstawie prasy estońskiej miał odtworzyć oblicze tego kraju, to byłoby ono przerażające. Maleńkie gazety o niskim nakładzie prześcigają się w sensacjach typu: premier jest bandytą, każdy minister jest złodziejem.

Skutki kryzysu

Udział Rosji w polskim eksporcie wynosi 6-7 proc., w estońskim — prawie 19 proc. Stąd też wpływ rosyjskiego kryzysu na gospodarkę Estonii ma zupełnie inny ciężar gatunkowy.

— Skutki kryzysu są tu wyraźne, zwłaszcza w dziedzinach, których wyroby były eksportowane, tj. w przemyśle mleczarskim i rybnym. Parę zakładów stanęło, bezrobocie poszło w górę. W wymiarze statystycznym może to kosztować Estończyków zmniejszenie tempa wzrostu dochodu narodowego o 1,5 punktu procentowego. Po rekordowym ubiegłym roku w tym postanowili trochę schłodzić gospodarkę, doszedł jeszcze kryzys rosyjski, więc wzrost może wynosić 4-5 proc. — dodaje radca Nurowski.

Wiele tutejszych banków kupiło dobrze oprocentowane rosyjskie papiery wartościowe i w rezultacie krachu działalność niektórych z nich stanęła pod znakiem zapytania. Upadł jeden z przewagą kapitału rosyjskiego.

Thatcheryzm

Dobrą opinię o estońskim systemie bankowym udało się utrzymać tylko dzięki wyraźnej interwencji zewnętrznej. Największy, Hansapank, otrzymał ogromne kapitały ze Szwecji i jest to już faktycznie bank szwedzki. Historycznie, ekonomicznie i kulturalnie Estonia jest częścią Skandynawii, toteż nic dziwnego, że Szwedzi rozpostarli nad jej gospodarką swój parasol ochronny. Sukces gospodarczy Estonia zawdzięcza jednak nie tylko Szwedom. Wynika on z thatcheryzmu w najczystszej postaci. Nie ma tu pojęcia cła importowego. Podatek VAT jest jednakowy na wszystko i niski — 18 proc. Jest to jedyny kraj na świecie, gdzie realizowany jest liniowy podatek od dochodów. Estończycy słyną z przedsiębiorczości, umieją też wykorzystać swoje położenie geograficzne. Ogromna część dochodu narodowego, bo ok. 12 proc., pochodzi z transportu i tranzytu.

Jest to jednak także kraj ogromnych nierówności społecznych. Średnia emerytura estońska w przeliczeniu na dolary jest trzykrotnie niższa od polskiej. Im więcej luksusowych samochodów pojawia się na ulicach, tym więcej ludzi interesuje się zawartością śmietników.