Od początku 2021 r. Ministerstwo Finansów planuje wdrożenie tzw. estońskiego CIT, czyli rozwiązania umożliwiającego firmom niepłacenie podatku dochodowego oraz minimalizację j biurokracji pod warunkiem przeznaczenia zysków z działalności na inwestycje. Program ma kosztować budżet 5 mld zł w utraconych przychodach z podatku. Według szacunków Ministerstwa Finansów może z niego skorzystać około 200 tys. spółek kapitałowych, jednak uczestnictwo w nim objęte jest istotnymi ograniczeniami.



Grupa wykluczonych
Po pierwsze — rozwiązanie skierowane jest do małych i średnich spółek kapitałowych, których przychody nie mogą przekraczać 50 mln zł. Po drugie — na zasadach estońskiego CIT będą mogły rozliczać się tylko spółki, w których udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne. Ponadto, przychody pasywne takich firm nie mogą przewyższać przychodów z działalności operacyjnej.
Pozostałymi warunkami jest zatrudnianie co najmniej trzech pracowników (oprócz udziałowców) oraz wykazywanie nakładów inwestycyjnych. W ten sposób z udziału w programie wyłączone są spółki korzystające z funduszy venture capital czy też chcące wejść na giełdę. Warunek wykluczający z uczestnictwa w programie spółki córki natomiast ma na celu niedopuszczenie do programu przedsiębiorstw uciekających od opodatkowania w Polsce.
W systemie estońskim można się rozliczać przez cztery lata z opcją przedłużenia na kolejne czteroletnie okresy. Co dwa lata fiskus będzie sprawdzał, czy nakłady inwestycyjnew okresie dwóch poprzednich lat wzrosły o przynajmniej 15 proc. Jeśli nie, firma wypadnie z programu i będzie musiała od kolejnego roku płacić normalny CIT. Jan Sarnowski, wiceminister finansów, podkreśla, że celem tego rozwiązania nie jest powszechny, tak jak w Estonii, system podatkowy dla osób prawnych. W Polsce to rozwiązanie ma służyć jako wyspecjalizowane narzędzie mające na celu akcelerację rozwoju firmy, by szybciej z mikro stawała się małą, a z małej średnią. I z tego powodu są ograniczenia w dostępie do programu.
Więcej innowacji
Tadeusz Kościński, minister finansów, podkreśla, że chodzi o to, aby w pokoronawirusowej rzeczywistości polskie firmy były bardziej innowacyjne.
— System estoński jest rozwiązaniem stymulującym rozwój i innowacyjność, tak potrzebnym teraz w walce z kryzysem. Priorytetem rządu jest pomoc przedsiębiorcom, wsparcie ich w powrocie na ścieżkę wzrostu. Estoński CIT to też kolejne rozwiązanie, które przyczyni się do rozwoju innowacyjności polskiego biznesu. Zatrzymanie zysków to jeden ze sposobów na zwiększenie płynności finansowej firm i zabezpieczenie się ich przed kryzysami — zaznacza minister.
Projekt ustawy ma zostać opublikowany na stronach ministerstwa w lipcu, po czym ma trafić do konsultacji.