Europa buduje politykę zagraniczną

Bogdan Góralczyk
opublikowano: 1999-07-30 00:00

Bogdan Góralczyk: Europa buduje politykę zagraniczną

WŁASNA POLITYKA I JEDNOSTKI BOJOWE: Dla zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego Europa musi przejść od słów do czynów — sugeruje Bogdan Góralczyk. fot. Borys Skrzyński

Rozpad Jugosławii kilkakrotnie skompromitował Europę. Zabrakło wizji, wyobraźni i koncepcji. Tak było w pierwszej fazie konfliktu, w wojnie Serbów z Chorwatami, podobnie w Bośni i w Kosowie. Tyle, że ostatnio nastapił przełom, przynajmniej w myśleniu. Wreszcie Europa uświadomiła sobie, ze Bałkany to jej integralna część, a nie jakieś egzotyczne obrzeża. Będzie bezpieczna i spokojna tylko wówczas, gdy na całym kontynencie znikną punkty zapalne i zarzewia konfliktów.

KONFLIKT WOKÓŁ KOSOWA przyspieszył działania zmierzające do wypracowania wspólnej europejskiej polityki zagranicznej, jak też własnej tożsamości obronnej. W obydwu przypadkach nie są to nowe pomysły i przedsięwzięcia. Kilka państw, z Francją jako siłą napędową, rozpoczęło poszukiwania alternatywy wobec stacjonowania wojsk amerykańskich na kontynencie już w końcu lat czterdziestych. Te poszukiwania przyniosły koncepcję Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE). Mimo wysiłków, UZE nie udało się jednak przekształcić w alternatywę wobec NATO. Jedynym jej osiągnięciem było włączenie RFN do instytucji zachodnich, po czym organizacja ta uległa hibernacji. O jej ponownym ożywieniu zaczęto mówić dopiero w czerwcu 1992 r., kiedy to szefowie MSZ i MON państw członkowskich UZE ustalili, ze powinna ona przygotowywać się do prowadzenia samodzielnych akcji humanitarnych i ratowniczych, a nawet operacji pokojowych w sytuacjach kryzysowych i to z udziałem własnych jednostek bojowych.

TE DEKLARACJE NAŁOŻYŁY SIĘ na inny nurt europejskiej współpracy, w ramach której Wspólnoty Europejskie postanowiono podnieść na wyższy poziom integracji — w formie federalnej Unii Europejskiej (UE). Traktat o UE wypracował nową koncepcję integracji, opartą na „trzech filarach”. Drugim filarem tej integracji ma być wspólna Europejska Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa.

KONFLIKT wokół Kosowa stał się katalizatorem obu tych procesów. Biegnące dotychczas dwutorowo wysiłki postanowiono ujednolicić i połączyć koncepcje UZE z „drugim filarem” UE. Na tegorocznych szczytach Rady Europejskiej zapadły decyzje, zgodnie z którymi: do końca 2000 r. UZE zostanie włączona w struktury UE; istniejący od 1993 r. Eurokorpus przekształcony zostanie w Europejskie Siły Szybkiego Reagowania, w których będą mogły uczestniczyć wojska wszystkich państw członkowskich UE; do końca br. rozpocznie aktywną działalność stały przedstawiciel UE ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, rozporządzajacy odpowiednim sztabem i zapleczem.

WIEMY JUŻ, że to ostatnie stanowisko obejmie dotychczasowy sekretarz generalny NATO, Javier Solana. W ten sposób po raz pierwszy Europa będzie posiadała wspólnego ministra spraw zagranicznych. Wreszcie Amerykanie nie będą mogli powoływać się na znaną opinię Henry Kissingera, który skarżył się, że w sytuacjach kryzysowych i konfliktowych nie wie, do którego europejskiego kraju zadzwonić. Od grudnia br. będzie już wiadomo, gdzie jest druga końcówka tej linii. Czy jednak przyniesie to ze sobą autentyczną zmianę, poza udrożnieniem komunikacji?

CHCĄC BY TAK BYŁO, Europa musi przejść od słów i zapewnień do czynów. Jeśli nadal pozostanie przy warstwie werbalnej, mogą ją czekać dalsze kompromitacje na arenie międzynarodowej. Przecież Bałkany wciąż są zapalne, a większość terytoriów poradzieckich, w tym tak ważne jak Rosja, Ukraina czy Białoruś, wprost nieprzewidywalna. W tej sytuacji warto byłoby mieć i własną politykę, i własne siły zbrojne, a nie tylko zdawać się na Amerykanów i na NATO.

Bogdan Góralczyk jest publicystą i wykładowcą, pracownikiem naukowym Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.